Iversen mocno poobijany podczas finału. "Rano nie mogłem podnieść ręki"

WP SportoweFakty / Tomasz Jocz
WP SportoweFakty / Tomasz Jocz

Stal Gorzów wygrała 51:39 rewanżowy mecz finału PGE Ekstraligi, czym zapewniła sobie złoty medal DMP. Sporą cegiełkę do zwycięstwa dołożył Niels Kristian Iversen. Jak się okazało po meczu, był on mocno poobijany, ale mimo to wystartował w zawodach.

Duńczyk w pięciu startach zdobył 8 punktów z bonusem. Rewanżowe starcie z Get Well Toruń było dla niego bardzo trudne, gdyż musiał walczyć nie tylko z rywalami, ale także z torem i z bólem. - Myślę, że było dobrze. Najważniejsze jest to, że wygraliśmy. Miałem trochę problemów. Zaliczyłem upadek dzień wcześniej w Grand Prix i również jeden tutaj. Moje ciało było zmęczone i ramię dawało o sobie znać. Było w porządku, ale potrzeba było ciężkiej pracy. Mamy jednak mistrzostwo i to się liczy - komentował po meczu.

Po upadku w Sztokholmie Niels Kristian Iversen kontynuował zawody i wydawało się, że wszystko jest w porządku. Dopiero następnego dnia odczuł on skutki kraksy. - Musiałem trzy razy iść do fizjoterapeuty przed meczem. Rano nie mogłem podnieść ręki. Nie było łatwo i trzeba było dużo pracy - przyznał.

Jak reprezentant Kraju Hamleta czuł się po zdobyciu złotego medalu ze Stalą Gorzów? - Teraz jest w porządku. Czuję się trochę gorzej, ale zdobyłem wystarczająco dużo punktów dla drużyny i możemy być szczęśliwi - mówił z uśmiechem.

Walki nie ułatwiał mu trudny tor, do którego uwagi zgłaszali torunianie. Na owalu przy Śląskiej tworzyły się koleiny, szczególnie w drugim łuku i niektórzy zawodnicy mieli problemy z płynną jazdą. - Kiedy spotkanie się zakończyło, to byłem zmęczony, gdyż trzeba było mocno trzymać motocykl. Tor był trudny z powodu wielu kolein. Na początku czułem się dobrze, ale kraksa w pierwszym wyścigu nie pomogła. Zrobiliśmy jednak wystarczająco dużo, by wygrać, a przecież było bardzo blisko - wyznał "PUK". - Tor był dobry na początku, ale potem pojawiły się te koleiny, które tworzyły problemy. Trudno było jechać płynnie, ale musieliśmy sobie z tym poradzić. Myślę, że to nam się udało - dodał.

ZOBACZ WIDEO: Robert Miśkowiak: Jestem wściekły. Nie mogę patrzeć na motocykle

Mimo upadku już w pierwszym wyścigu początek pojedynku 34-latek może uznać za udany. Dopiero końcówka była nieco gorsza. - Nie miałem dobrego startu i potem z tyłu trudno było utrzymać się na motocyklu. Tor z każdym wyścigiem robił się coraz gorszy. Było, jak było. Gdybym szybciej startował, byłoby łatwiej. Jestem zadowolony z tego, jak to wszystko ostatecznie się potoczyło, bo rano nie mogłem być niczego pewien - powiedział z ulgą brązowy medalista Indywidualnych Mistrzostw Świata z 2013 roku.

Złoto DMP zdobyte ze Stalą Gorzów miało szczególny wymiar. To już drugi krążek z tego kruszcu dla klubu z miasta znad Wartą, podczas gdy w jego barwach ściga się Iversen. Poprzednio jednak, z powodu kontuzji, w finale nie mógł pomóc kolegom na torze. - To wspaniale, że tym razem mogłem być na torze, a nie tylko się przyglądać z boku. Ostatni raz był dla mnie inny, ale to wciąż złoty medal, po który jechałem dużą część sezonu. To świetnie, że możemy znów cieszyć się z mistrzostwa. Byliśmy najlepszym zespołem przez całe rozgrywki i pokazaliśmy to też w finałach. Łatwo nie było, różnica jest niewielka - cieszył się sympatyczny żużlowiec.

Czy mistrzostwo w tym roku smakuje lepiej, gdy walczyło się wspólnie z resztą zespołu? - To jest po prostu inne, choć oczywiście jestem szczęśliwszy, że mogłem walczyć na torze. Znaczenie dla klubu i dla kibiców jest jednak takie samo - skwitował.

Rozgrywki PGE Ekstraligi zostały zakończone, ale wciąż jest jeszcze coś do zdobycia w tym sezonie. W najbliższy weekend najlepsi rajderzy świata zjadą do Torunia, by ścigać się w kolejnej rundzie Speedway Grand Prix. Urodzony w Esbjergu zawodnik zajmuje obecnie 10. miejsce w cyklu i ma 10 punktów straty do czołowej ósemki. Nie poddaje się jednak w walce o utrzymanie.

- To nowy dzień. W poprzednim Grand Prix miałem trochę pecha. Czułem prędkość i miałem dobre starty, ale nie wszystko działało, jak trzeba. Popełniałem małe błędy, które dużo kosztowały. Nie miałem szczęścia, by awansować do finału. W następny weekend są nowe zawody w Toruniu. Wciąż jestem w dobrej pozycji, by zdobywać punkty i być może zbliżyć się do czołowej ósemki. Pozostaje jechać i zrobić, co w mojej mocy. Jestem pewny, że mogę dobrze jechać, moje starty są lepsze niż w ostatnich miesiącach mam prędkość i w Toruniu będę szukał dobrego rezultatu, by ponownie dostać się do finału i trafić na podium. To mi się jeszcze w tym roku nie udało i chcę to zrobić - zapewniał.

W tygodniu poprzedzającym toruńskie zmagania Niels Kristian Iversen nie ma zaplanowanych żadnych startów, co daje szansę na wyleczenie ostatnich urazów. - Potrzebuję trochę odpoczynku dla mojego barku, który nie wygląda najlepiej. Jestem pewien, że odpocznę parę dni i będzie lepiej. Nie ma teraz za wiele ścigania. Zostało jeszcze Grand Prix, może jakieś zawody w Anglii i inne turnieje towarzyskie. Zaczynamy zwalniać, ale to końcówka jest dla mnie ważna. Osobiście bardzo wiele znaczą dla mnie starty w GP. Chcę zostać w cyklu na następny rok. Wiem, co muszę zrobić i trzeba dać z siebie wszystko. Potrzebne będzie też trochę szczęścia, którego w ostatnim czasie brakuje - zakończył.

Źródło artykułu: