Jeden wieczór odmienił jego życie. Wszystko za sprawą Taia Woffindena

WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Tai Woffinden
WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Tai Woffinden

Dayle Wood bardzo późno trafił do żużla, ale chciał spełnić swoje marzenia związane z byciem zawodowym zawodnikiem. Bardzo dużą cegiełkę dołożył do tego swoją postawą Tai Woffinden.

Życie pisze różne scenariusze. Dla wielu sportowców wcześnie rozpoczęta przygoda ze sportem wcale nie oznacza długiej kariery. Inni z kolei zaczynają późno, ale szybko zaczynają osiągać sukcesy. Przykładem typowego żużlowca z pewnością nie jest Dayle Wood, który nie przeszedł całej piramidy szkoleniowej w Australii. Do żużla trafił z przypadku w wieku... 28 lat.

Wood urodził się w Nowej Południowej Walii i od szóstego roku życia ściga się na motocyklach. Jak mówił w rozmowie z WP SportoweFakty - choć kochał żużel od zawsze, to brak toru w okolicach miejsca zamieszkania sprawiał, że próbował swoich sił w enduro oraz midgets cars. W 2018 roku powiedział "to ten moment" i postanowił rozpocząć to, o czym marzył od wielu lat - karierę żużlowca.

- Oczywiście, że były myśli, czy nie jestem za stary, ale i czy nie będę żałował, że nie dałem sobie szansy, kiedy byłem młodszy. Żużel był jednak czymś, co chciałem robić i było wielu i to dobrych zawodników, którzy zaczynali późno - wspominał Wood w wywiadzie z naszym serwisem.

ZOBACZ WIDEO: Miliarder mocno zaangażował się w działanie klubu. "Rozmawiamy codziennie"

Wood totalnie poświęcił się żużlowi i przeprowadził się nawet do Mildury, by trenować pod okiem Justina Sedgmena. To właśnie z jego pomocą Australijczyk stanął przed szansą spróbowania swoich sił w lidze brytyjskiej. Jednak przed wymarzoną podróżą do Edynburga blokowały go finanse. W barze zorganizowano licytację, by zebrać potrzebne fundusze.

- Stałem tam na końcu sali, nie zdając sobie sprawy, że właśnie obserwuję moment, który odmieni moje życie - wspomina Wood w rozmowie ze "Speedway Star". - Gdy Woffy (Tai Woffinden) powiedział: "Przekażcie te pieniądze Dayle’owi", byłem w totalnym szoku! - dodaje.

Brytyjczyk tamtego wieczoru zdecydował się przekazać 1500 dolarów australijskich za zwycięstwo w zawodach bezpośrednio na wsparcie swojego kolegi z toru. Tym samym w ogromnym stopniu przyczynił się do sfinansowania pierwszego wyjazdu Wooda do Europy.

- Tego nie da się opisać słowami. Przekazał coś, komuś, kogo widział może kilka razy. Jest to coś, czego nigdy nie zapomnę i żadne słowa nie będą wystarczającym podziękowaniem - komentował Wood dla WP SportoweFakty.

Dla Wooda wyjazd do Europy był ogromnym krokiem - nigdy wcześniej nie opuszczał Australii. To było dla niego zderzenie z nową rzeczywistością. Zamieszkał w Szkocji - u rodziny ze strony mamy, której nie miał sposobu poznać przez 30 lat swojego życia. Nie ukrywał, że przeżył spory szok kulturowy. Musiał zmierzyć się z nowym otoczeniem i... zimną oraz deszczową pogodą. Musiał także odnaleźć się w brytyjskich realiach - kupić busa, motocykle i przyzwyczaić się do specyfiki tamtejszych torów.

Dostał szansę w SGB Championship, ale to w National League (trzeci poziom rozgrywkowy) notował szczególnie dobre wyniki. Miewał mecze, które kończył z dwucyfrowymi wynikami - a najlepszy rezultat zanotował w starciu przeciwko Berwick. Wówczas zapisał na swoim koncie 13 punktów i 3 bonusy.

W ubiegłym roku regularnie punktował na dwucyfrowym poziomie i udało mu się wywalczyć pierwszy komplet w karierze. Szczebel wyżej - SGB Championship, to wciąż były dla niego jednak za wysokie progi. Niska średnia zaprocentowała jednak stałym kontraktem na zapleczu Premiership. Pojedzie w zespole Berwick Bandits, gdzie będzie ścigał się u boku Petera KIldemanda, Craiga Cooka czy Drew Kempa.

- Wchodzę do ligi z niską średnią, ale chcę się poprawiać z meczu na mecz. Wiem, że czeka mnie dużo pracy, ale jestem na to gotowy. Moim głównym celem jest progres. Chcę pokazać, że zasługuję na to miejsce i że mogę się rozwijać - przyznał Wood, który zdaje sobie sprawę z tego, że to może być dla niego sezon o być albo nie być dalej w brytyjskim żużlu.

Zawodnik w rozmowie ze "Speedway Star" przyznał, że ze względu na wygląd i zarost często jest mylony ze swoim kolegą z Edinburgh Monarchs - Paco Castagną. - To jest szaleństwo. Nieważne, czy jestem w Wielkiej Brytanii, czy w Australii, ludzie ciągle wołają do mnie "Paco!". – Nawet w domu, w Australii, podchodzą do mnie kibice i mówią: "Hej, Paco!". Może jeśli zacznę zdobywać więcej punktów, ludzie w końcu zapamiętają moje prawdziwe imię - śmieje się Wood.

Komentarze (1)
avatar
Don Ezop Fan
4 h temu
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Pozytwny wariat z tego Dayle jak z Czekanskiego.