Gorzowianie zdobyli w Toruniu 41 punktów i mają duże szanse na odrobienie strat w rewanżu. Losy złotego medalu są w tej chwili sprawą otwartą. - Porażka jest zawsze porażką i nic tego nie zmieni. W chwili obecnej to Get Well Toruń jest bliżej mistrzowskiego tytułu. Dzielą ich od tego 42 punkty. W naszym przypadku brakuje ich 49. Matematyki nie da się oszukać - mówi w rozmowie z portalem WP SportoweFakty Ireneusz Maciej Zmora.
Prezes Stali Gorzów jest przekonany, że jego zawodnicy są w stanie odrobić na swoim torze stratę z pierwszego spotkania. - Z drugiej jednak strony musimy pamiętać, że torunianie dysponują bardzo silnymi liderami, co pokazali podczas rewanżu w Zielonej Górze. Wynik dwumeczu pozostaje kwestią otwartą. To najlepsze rozwiązanie dla fanów czarnego sportu, bo będziemy wszyscy żyć w niepewności. Oby nie trwało to do ostatniego biegu, bo mógłbym to przepłacić zdrowiem - tłumaczy Zmora.
Gorzowianie przegrali w Toruniu różnicą ośmiu punktów. W pewnym momencie wydawało się, że zwycięzca rundy zasadniczej będzie mieć na Motoarenie znacznie większe problemy. Gospodarze prowadzili już nawet różnicą czternastu "oczek". - Jak już powiedziałem, nie zamierzam chwalić zespołu za ten mecz. Prawda jest taka, że trener Stanisław Chomski nie miał tego dnia łatwego zadania. Po dwóch seriach trudno było wskazać zawodnika, który może pojechać rezerwę taktyczną. Wydawało się, że do tej roli nadaje się Bartek Zmarzlik, który niestety swój kolejny bieg przegrał. Nasz szkoleniowiec miał wyzwanie, ale pokazał trenerskiego nosa. Zasłużył na indywidualną pochwałę. Pociąg nam bardzo szybko odjeżdżał. W ostatniej chwili wskoczyliśmy do ostatniego wagonu i wywieźliśmy z Torunia 41 punktów. Na słowa uznania poza trenerem zasłużył Bartek Zmarzlik, który zrobił świetny wynik. Przemek Pawlicki również stanął na wysokości zadania. Zmagał się z bolesną kontuzją barku, ale potrafił w czternastym biegu przywieźć bardzo cenne zwycięstwo. Ostatecznie jednak przegraliśmy, a za taki mecz chwalić zespołu nie należy - podkreśla Zmora.
ZOBACZ WIDEO Tak Kajto jechał po drugi z rzędu tytuł
Kipi w nim od emocji bo w końcu ma złoto ale co tam trzeba trochę po udawać.
A po meczu wiedziałem że wygramy i takie tam pierdoły.