Wirtualna Polska: W poniedziałek ruszyła sprzedaż biletów. Jak one się rozprowadzają? Jakiej spodziewacie się frekwencji?
Michał Świącik: Sprzedaż idzie bardzo dobrze. Generalnie przyjęliśmy założenia z poprzednich lat z przedsprzedażą w Częstochowie. Mieliśmy oczywiście na względzie fakt, że w meczu pojedzie wrocławski a nie częstochowski zespół. Wspólnie z Betard Spartą wyznaczyliśmy sobie pulę biletów, które trafiły do sprzedaży w Częstochowie. Była to liczba, która miała wystarczyć na cały tydzień. Tymczasem rozeszły się one w ciągu pierwszego dnia i musieliśmy dowieźć kolejną partię z Wrocławia. We wtorek również zostały wyprzedane wszystkie, w środę tak samo.
Brzmi imponująco. Frekwencja powinna przekroczyć kilka tysięcy.
- Chcielibyśmy, aby frekwencja była przynajmniej na poziomie 10 tysięcy widzów. Wkalkulowaliśmy jednak, że możemy widowni na taką skalę nie osiągnąć. Wydaje mi się jednak, że kibice są mocno spragnieni żużla i gromko przyjdą na stadion.
Spodziewam się, że nie udzieli mi pan szczegółów, ale jak wygląda kwestia wydatków i podziału zysków między Stowarzyszeniem a Betard Spartą?
- Wiadomo, że wszelkie umowy są objęte tajemnicą biznesową i żadna ze stron, tym bardziej WTS Wrocław, nie życzy sobie ujawnienia szczegółów. Umowy są skonstruowane tak żeby nie skrzywdzić ani jednej ani drugiej strony. Osiągnęliśmy porozumienie partnerskie, nawet bardzo. Zaangażowanie się obu stron da wymierne korzyści obu podmiotom w postaci przychodów z biletów, czy reklam. Jest to rozwiązanie bardzo fajne. Z tego tez tytułu mocno dbamy o to, żeby frekwencja była wysoka.
No właśnie, jesteście mocno zaangażowani w promocję tego meczu.
- Tak naprawdę to pierwszy ligowy mecz w tym sezonie w Częstochowie. Nasi kibice są przyzwyczajeni do Ekstraligi i chcemy to zrobić na wysokim poziomie. Tym bardziej, że jest to mecz w fazie play-off. Jesteśmy dalecy od tego, by coś poszło nie tak.
Zapytam wprost - ewentualny sukces frekwencyjny i organizacyjny chcecie wykorzystać ubiegając się o licencję na przyszłoroczne rozgrywki?
- Tak. Nie ukrywam, że podczas finału IMLJ gościli u nas przedstawiciele Ekstraligi. Obecny był m. in. Pan Wojciech Stępniewski. Wyraził on zadowolenie z całego przebiegu i przygotowania imprezy. To było przetarcie i sprawdzenie przed niedzielnym meczem, czy wszystko jest ok. Prezes Ekstraligi był bardzo zadowolony. My natomiast chcemy pokazać, że stać nas na to, by robić zawody o najwyższym kalibrze. Posiadamy bardzo fajny stadion, najlepszych kibiców w Polsce i Częstochowa zasługuje, by w przyszłości w czasie, gdy z Włókniarzem będziemy się starać wrócić do najwyższej klasy rozgrywkowej, otrzymywać do organizacji duże imprezy. Publiczność mamy sprawdzoną i na najwyższym poziomie. Dysponujemy jednym z najlepszych torów do ścigania w Europie. Chcemy też pokazać kolegom z Wrocławia i Tarnowa, że organizacyjnie dajemy radę. Jest to też z naszej strony przygotowanie do rozgrywek w przyszłym roku.
Wiadomo, że na drugą ligę będziecie dysponować mniejszymi funduszami i przede wszystkim organizować mecze będziecie sami. Ale czy jest szansa, by w jakimś stopniu promocja tych spotkań była zakrojona na tak szeroką skalę, jak półfinał Betard Sparty z Unią Tarnów?
- Proszę mi wierzyć, że w przypadku meczów drugoligowych nie będzie to gorzej wyglądało. Proszę sobie wyobrazić, że dotąd nigdy podmiot od czasu, kiedy nim zarządzam, nie organizował meczu ligowego. Nigdy nie prowadziłem drużyny w rozgrywkach ani nie miałem okazji organizować spotkania w lidze. Przypadło mi to teraz przy współudziale Betard Sparty Wrocław. Wszelkie akcje marketingowe w tej współpracy z wrocławskim klubem są naszego autorstwa. Chcemy, by promocja nawet drugoligowych meczów wyglądała tak samo. Nawet nie tyle chcemy, co tak ma być. Mecze drugoligowe będzie o wiele trudniej sprzedać, niż mecz półfinałowy w PGE Ekstralidze. Czeka nas więc dużo pracy.
Obecnie mamy już końcówkę sezonu. Co z zapowiadanymi przez pana imprezami - Silesia Cup, Turniejem o Puchar Prezydenta Miasta Częstochowy i jubileuszem Runego Holty?
- Jeśli chodzi o jubileusz Runego, to już tłumaczyłem, że z naszej strony nie było żadnego problemu. Mówiłem już, na czym polegał kłopot organizacyjny od strony Runego. My oczywiście byśmy chcieli, aby ten turniej się odbył, ale nie widzę dogodnego terminu. Życzylibyśmy sobie, by była to data atrakcyjna dla kibica, a nie koniec października, kiedy może być już bardzo zimno. Co do pozostałych zawodów – na 80-90 proc. mogę zdradzić, że turniej o puchar prezydenta odbędzie się 4 października. Działamy w sprawie tych zawodów w czteroosobowym sztabie, w skład którego wchodzi m. in. Tomasz Lorek. Wiem, że tego dnia planowane są mecze barażowe, ale my chcemy do Częstochowy ściągnąć najlepszych zawodników. Co do Silesia Cup, obiecaliśmy ten turniej kibicom.
Tylko, że miały to być zawody atrakcyjne, z ciekawą obsadą, a nie, mówiąc brzydko, zapchajdziura.
- No właśnie i znów rodzi się pytanie, jak to zrobić w momencie, kiedy trudno o dogodny termin. Mówiliśmy, że to miał być turniej z udziałem zawodników z południa Polski.
Co jednak nie zagrało, że do tego Silesia Cup wcześniej nie doszło?
- W zasadzie też brak terminów. Tych turniejów w Częstochowie mieliśmy dosyć dużo. Kalendarz jest tak zbudowany, że jeśli chodzi o niedzielę to trudno się gdziekolwiek wcisnąć. O ile frekwencja na memoriale Idzikowskiego i Czernego była zadowalająca, to już podczas turnieju o Szablę Kmicica było słabiej. W tym momencie chcieliśmy odejść od rozgrywania zawodów w dni powszednie, czy soboty. Chcieliśmy zawodów w niedziele, a na którąkolwiek się nie spojrzy, to zawsze jakieś imprezy są już zaplanowane. W tej chwili musimy się zwrócić do zawodników pochodzących ze Śląska, czy Częstochowy z pytaniem, jak stoją z terminami, zweryfikować dane i zorganizować Silesia Cup. Oczywiście liczyliśmy tez na większe wsparcie województwa. To nie jest takie wsparcie, jakie sobie częściowo zakładaliśmy, ale skoro obiecaliśmy to zrobimy ten turniej. A może to będą zawody zamykające sezon żużlowy w Częstochowie?
Na koniec wróćmy do tego co przed nami. Uściślijmy, krótko. Nieprawdą jest to, że większość kosztów pokryje Włókniarz, natomiast zyski zgarnie Betard Sparta?
- Coś takiego podpisałby chyba tylko samobójca. Absolutnie tak nie jest. Tak jak mówiłem, mamy umowę partnerską, dlatego też zależy nam, by frekwencja była jak największa, żeby było dobre widowisko. Jeżeli frekwencja będzie dobra...
...skorzysta na tym i Włókniarz i Sparta.
- Dokładnie.
Rozmawiał Mateusz Makuch
Maksym D. !!!!!!
Maksym Drabik !!!!!!
OLE !!!!!!!!