Grzegorz Dzikowski (trener Wybrzeża Gdańsk): Po takim słabym początku, złym dopasowaniu się, udało nam się w końcówce odrobić osiem z dwunastu punktów przewagi lublinian. Mieliśmy też w ostatnim biegu szansę na remis. Ale i tak "bonusik" sprawia, że wciąż jesteśmy liderami. Do końca rundy zasadniczej zostały dwa mecze, a cała zabawa zacznie się dopiero w play-offach. Teraz to dopiero walka o dobrą pozycję startową. Jeśli chodzi o tor, to tak naprawdę nie przeszkadzał nam on tak bardzo, jak zawodnikom miejscowym. Upadki, karambole niesamowite... Po prostu nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe. A kto pod kim dołki kopie, sam w nie wpada. To było niepotrzebne. Ja nigdy nie chcę narzekać na tor i krytykować, ale ten nie był przygotowany regulaminowo. A wiem, że można to zrobić, bo byłem tu półtora sezonu i znam ten tor. Można go przygotować normalnie, do walki. Gdyby tak było, być może nawet byśmy nie wywieźli z Lublina bonusu.
[ad=rectangle]
Jerzy Głogowski (trener KMŻ Motoru Lublin): Jeżeli pokonuje się lidera mimo tak trudnej sytuacji w drużynie, to jest to pokaz siły. Wszyscy dołożyli cegiełkę do tego zwycięstwa. Widać było zaangażowanie, o jakie prosiłem zawodników. Jeśli chodzi o Kamila Pulczyńskiego, to ma on problem z biodrem, więcej dowiemy się po badaniach. Sytuacja obecnie jest tego typu, że przerwa w zawodach ligowych pomoże nam, dlatego że będzie okres na rehabilitację, wyleczenie kontuzji i przystąpienie do walki w pełnej sprawności.
Renat Gafurow (Wybrzeże): Nie dość, że na początku meczu nie trafiłem w przełożenia, to w dodatku byłem zmęczony, ponieważ do Lublina jechałem 1300 kilometrów z wczorajszego meczu Bundesligi. Początek był dla nas bardzo ciężki. Na szczęście w końcówce znalazłem odpowiednie ustawienia i motocykl zaczął jechać.
Ales Dryml (Motor): Zdawaliśmy sobie sprawę, że mecz może być dla nas trudny, bo kilku naszych zawodników wciąż narzeka na ból po kontuzji, czy też miało niedawno wypadki. Tym bardziej, że tor był dość wymagający i tworzyło się na nim trochę kolein. W dodatku straciliśmy Kamila Pulczyńskiego. Mieliśmy bonus w zasięgu, mogliśmy go zdobyć, ale po kontuzji Kamila to już było "game over".
[event_poll=51490]
Kamil Brzozowski (Wybrzeże): Na początku wszyscy w naszej drużynie mieli problemy z dopasowaniem się do toru. Dopiero później "Zorro" (Magnus Zetterstroem - przyp. red.) i Renat Gafurow potrafili się dobrze przełożyć. Reszcie drużyny niestety to za bardzo nie wyszło. Ja mogę powiedzieć, że zawaliłem ten mecz i to jest przyczyna naszej porażki. Powinienem zrobić cztery czy pięć punktów więcej i byśmy wygrali.
Edward Mazur (Motor): Jestem po kontuzji, która wciąż bardzo mi dokucza. Stłukłem sobie nerkę, śledzionę i żebra, cały czas to odczuwam, momentami bardzo chciałem atakować, ale ból na to nie pozwalał. Oskar Bober wciąż jeździ ze szwami, do tego doszła kontuzja Kamila... Bardzo go szkoda, bo gdyby nie ten uraz, całkiem inaczej by wyglądały i wynik, i atmosfera w drużynie. Mam nadzieję, że nic poważnego mu się nie stało. Dzisiaj był jakiś pechowy dzień, sporo mieliśmy upadków. Sam jeden zaliczyłem, dwa razy mnie pociągnęło i skończyłem pod bandą. Pozostaje się cieszyć ze zwycięstwa z bardzo mocnym rywalem. Mam nadzieję, że w kolejnych meczach pojedziemy w komplecie.
( aż ciśnie się pytanie na usta, skąd o nich tyle wiesz? )