Przyświeca nam transparentność - rozmowa z Michałem Świącikiem, prezesem SCKM Włókniarz

Sezon bez rozgrywek ligowych mija w Częstochowie bardzo szybko. Stowarzyszenie Włókniarza wypełnia kalendarz zawodami żużlowymi i już przygotowuje do procesu licencyjnego na sezon w roku 2016.

Mateusz Makuch: Przed nami w Częstochowie szereg imprez młodzieżowych, ale też planowane Silesia Cup, czy jubileusz Rune Holty. Może pan powiedzieć coś więcej na temat tych zawodów?

Michał Świącik: Rune to wielki zawodnik i prawdziwy przyjaciel Włókniarza, ale jeżeli chodzi o jego jubileusz to wkradł się mały problem. Polega on na działalności gospodarczej Runego. Tu sam zawodnik musi to jakoś załatwić. Na tę chwilę jako współorganizator nie możemy zrealizować tego przedsięwzięcia dopóki Rune tej sprawy nie załatwi. My odbudowujemy częstochowski żużel i przyświeca nam w każdym wymiarze przejrzystość, czytelność, rzeczowość. Wokół Włókniarza w ostatnich latach było za dużo problemów. Jeżeli 22 sierpnia nie uda się zrobić tej imprezy to wierzę, że zorganizowana ona zostanie u nas w późniejszym terminie. Gdyby tak było, wówczas 22 sierpnia będziemy chcieli zrobić Turniej o Puchar Prezydenta Miasta Częstochowy.
[ad=rectangle]
Z doborową obsadą? Takie były zapewnienia.

- Oczywiście. Byliśmy na sesji Rady Miasta i obiecano nam, że miasto pokryje koszty zaproszenia zawodników światowej klasy. Zgodnie z tym będziemy postępować. Myślę, że nie powinno zabraknąć takich zawodników jak Greg Hancock, Nicki Pedersen, Grigorij Łaguta, czy Andreas Jonsson. Fajnie byłoby ich u nas zobaczyć. Wszystko będziemy negocjować, bowiem musimy miastu przedstawić kosztorys. Nawiążę jeszcze do pozostałych imprez. Udało nam się załatwić z wrocławskim klubem, że runda MDMP, której to oni będą gospodarzami, odbędzie się na naszym obiekcie. Ponadto będziemy gościć też Ligę Juniorów na tej samej zasadzie współpracy z Betard Spartą. Prawdopodobnie 8 sierpnia zorganizujemy Nice Cup. Dodatkowo w lipcu lub sierpniu będą mistrzostwa śląska juniorów o puchar prezesa PZM.
 
Czyli ten kalendarz w Częstochowie zaczyna się zapełniać żużlowymi imprezami.

- Cóż, robimy co możemy, aby uatrakcyjnić rok bez ligi naszym kibicom. Niektórzy twierdzą, że to wszystko mało, ale proszę mi wierzyć, że o więcej jest bardzo trudno. Przy każdym przedsięwzięciu wkładamy mnóstwo pracy, tym bardziej, że jak nie ma ligi to osób do pomocy jest automatycznie mniej.

A co z Silesia Cup?

- No również mamy w planach organizację tych zawodów.

Będzie to impreza w formie meczu?

- Właśnie najprawdopodobniej jednak nie. Chciałbym to zrobić w formie turnieju indywidualnego i nieoficjalnych otwartych mistrzostw śląska. Niekoniecznie w zawodach udział musieliby wziąć tylko aktualni zawodnicy Włókniarza i ŻKS ROW-u Rybnik, ale też ci z przeszłością w tych klubach. Mam tu na myśli np. Artura Czaję, czy Huberta Łęgowika. Oprócz tego myślimy już o lidze.

Na stadionie w Częstochowie jeszcze sporo imprez żużlowych w tym roku. Intensywnie zapowiada się lipiec
Na stadionie w Częstochowie jeszcze sporo imprez żużlowych w tym roku. Intensywnie zapowiada się lipiec

No właśnie, połowa 2015 roku prawie za nami. Mówiło się, że rok bez ligi w Częstochowie może pogrzebać ten sport w tym mieście, bo to przecież taki długi czas, a jednak za chwilę wszyscy zaczną już myśleć o sezonie w roku 2016.

- Proces licencyjny zaczyna się na jesień, ale ja w poprzedni poniedziałek zostałem zaproszony na zebranie okręgowej komisji sportu żużlowego przy PZM w Katowicach. Dla mnie kluczowym zagadnieniem na tym spotkaniu było, czy katowickie władze PZM będą nas mocno wspierały w dążeniu do uzyskania licencji.

I będą?

- Oczywiście, że tak. Mam 100 proc. zapewnienie. Na tym spotkaniu były obecne środowiska żużlowe z Częstochowy i Rybnika, czyli Włókniarz, UŚKS Speedway, ŻKS ROW oraz Rybki Rybnik. Całe spotkanie prowadził Jerzy Najwer, sędzia żużlowy z Gliwic. W ogóle wyszedłem z propozycją, czy my z Częstochowy i koledzy z Opola nie moglibyśmy rozpocząć procesu licencyjnego już w tej chwili.

Jednak wydaje się, że regulamin jest właściwie ustalany rokrocznie i bywa nieprecyzyjny. Nie wiadomo do końca, czy ta karencja potrwa rok, czy dłużej.

- Dla mnie regulamin jest precyzyjny. Regulamin mówi jasno, że jeżeli na tym samym stadionie w roku poprzednim jakiś klub się zadłużył to w następnym roku nowy podmiot, który będzie chciał wystartować na tym samym obiekcie, musi spłacić zadłużenia poprzedników. Podkreślam, zapis regulaminu mówi o roku poprzednim. Tę interpretację przepisów potwierdziłem u prawnika PZM, pana Łukasza Szmita. To jest osoba najbardziej kompetentna. Ponadto moją interpretację potwierdzili panowie Piotr Szymański oraz Andrzej Witkowski.

Czyli ze strony PZM nie będziecie mieć pod górkę?

- Niby jest rzeczywiście czytelna ta sytuacja, że w 2016 roku będziemy brali udział w rozgrywkach ligowych, wszyscy się na to przygotowujemy, przepisy potwierdziły najważniejsze osoby u władz polskiego żużla, jednak mamy pewne obawy. W naszym żużlu tyle się zmienia, jest wiele dziwnych zachowań, że po prostu wolimy dmuchać na zimne. Mamy zapewnienia, że nie jedziemy rok…

Ale mieliście też zapewnienia, że pojedziecie już w tym.

- Tak, jednak wtedy PZM musiałby wziąć na siebie odpowiedzialność za to, dlaczego my nie spłaciliśmy zadłużenia. W tym momencie PZM niczym nie ryzykuje, bo zgodnie z regulaminem będziemy po odbyciu rocznej karencji.

Uważa pan, że to jest kara adekwatna?

- Myślę, że ona w ogóle nie powinna mieć miejsca. Nie rozumiem dlaczego mamy odpowiadać nie za swoje długi. Dla mnie to szok. Na początku PZM to zrozumiał, a później zdanie uległo zmianie.

Przyjęliście to jednak z podniesionymi czołami.

- A co innego mieliśmy zrobić? Dbamy o żużel w naszym mieście i robimy swoje. W rzeczywistości biznesowej, takie rozwiązanie byłoby komiczne, nielogiczne. Jest prawo handlowe, które pewne kwestie precyzuje, pracowali nad nim ludzie z tytułami profesorskimi i nie powinno być tak, że kilka osób tego prawa nie respektuje.

Na marcowej konferencji prasowej dużo mówił pan o odbudowie Włókniarza pod względem sportowym, marketingowym, organizacyjnym. Wszystko idzie zgodnie z planem?

- Cały czas walczymy o sponsora tytularnego. Jest ciężko w żużlu. Rządzi liga i trzeba to sobie jasno powiedzieć…

A co z częstochowskimi przedsiębiorcami, którzy wspierają żużel w innych ośrodkach?

- Akurat niektórzy z nich też udzielają się u nas. Nie zostawili Włókniarza. Dużo jest jednak firm, które mówią, że jak będzie u nas liga to wówczas wrócą.

Trudno wierzyć w takie słowne zapewnienia?

- Bez wątpienia. Najbardziej boli to, że niektórzy potrafią krytykować, a nie zdają sobie sprawy, ile wykonuje się tu ciężkiej pracy. To są dziesiątki godzin rozmów ze sponsorami, chodzenia od drzwi do drzwi, praca w warsztacie, czy przy torze. Nie wstydzę się tego, że jak trzeba to wsiadam do ciągnika, czy polewaczki. Po prostu na pewne rzeczy nie mamy pieniędzy. Pewnie, że robilibyśmy więcej, gdybyśmy otrzymywali wsparcie na takim poziomie od miasta, jak będący niedawno w podobnej sytuacji Rybnik. U nas takich pieniędzy nie ma i musimy sobie radzić samemu. Mogliśmy podejść do sprawy tak, że jak będą pieniądze to będziemy działać, tylko wówczas doprowadzilibyśmy do drugich Świętochłowic i nic by tu nie zostało.

- Oszczędzamy w ramach naszych możliwości - mówi Michał Świącik
- Oszczędzamy w ramach naszych możliwości - mówi Michał Świącik

Na początku powiedział pan, że zależy wam na przejrzystości i klarowności. Jak w takim razie wygląda stan klubowej kasy po zorganizowaniu kilku turniejów i treningów?

- Dotąd klubowa kasa była na minus, w tym momencie jest na plusie. W ramach możliwości oszczędzamy, aby to, co uda nam się odłożyć można było wykorzystać na ligę. Mimo tych oszczędności już kalkulujemy, rozmawiamy ze sponsorami i miastem w kontekście przyszłego roku. Nie chcemy się wygłupić i będziemy informować środowisko żużlowe, na co Włókniarza jest stać. Nie będziemy dawać kibicom hucznych obietnic a później nic z tego nie wyjdzie. Życzyłbym sobie, być może tak będzie, abyśmy mieli takie wsparcie od miasta, jak ma właśnie klub w Rybniku. Przy takim dofinansowaniu jesteśmy w stanie zagwarantować szybki powrót do żużlowej elity.

I wówczas od razu w 2016 roku powalczylibyście o awans do I ligi?

- Przy połowie tej kwoty, co otrzymuje ŻKS ROW, już teraz mogę powiedzieć, że od razu walczymy o wejście do wyższej klasy rozgrywkowej.

Ze swoim zapleczem młodzieżowym i wychowankami takimi jak Rafał Malczewski, który już w przyszłym sezonie będzie seniorem?

- Dokładnie. My na nikogo nie narzekamy. Ani na Przemka Portasa, czy Oskara Polisa. Co jakiś czas nasi juniorzy mają przebłyski. Proszę jeszcze pamiętać, że Przemek Portas w tym sezonie miał bardzo poważny wypadek w Danii. Pewnie mało kto wie, ale on po tym wydarzeniu w ogóle chciał zrezygnować z żużla. Chłopak musi się odbudować.

Rzeczywiście ta informacja nie przebiła się do mediów.

- To prawda, ale tak de facto było. Przemek mocno się zastanawiał nad kontynuowaniem swojej kariery. To była poważna kraksa, podczas której kompletnie skasował swój motocykl. Musi dojść do siebie, ale potencjał w nim jest. Wiem, że każdy chciałby dysponować znakomitym sprzętem, ale to nie jest piłka nożna, tylko żużel, w którym ponosi się bardzo duże koszty. I każdy upadek to są też straty finansowe. Koło kosztuje 2-2,5 tysiąca złotych, rama 1000, tylny trójkąt 650 złotych, jedna przekładka do sprzęgła to wydatek rzędu od 200 do 400 złotych a takich przekładek do jednego motocykla wchodzą 4. Ogarnąć to wszystko a jednocześnie utrzymać obiekt nie jest łatwo. Nie śpimy po nocach z chłopakami, aby to miało ręce i nogi. Jeżeli ktoś chce pomóc, to zachęcamy niech przyjdzie i to zrobi. A co do przyszłości to myślę, że najbliższe tygodnie wiele wyjaśnią. Ja oczywiście, będę państwa na bieżąco informował o wszystkim co się dzieje.

Źródło artykułu: