Orzeł Łódź był rewelacją poprzednich rozgrywek Nice Polskiej Ligi Żużlowej. W tym roku jednak postawa drużyny jest o wiele gorsza, a wpływ na to mają również kontuzje jakie nękają zawodników z Łodzi.
[ad=rectangle]
Prezes Witold Skrzydlewski bardzo przejął się urazami Mariusza Puszakowskiego i Rory'ego Schleina. Władze klubu zrobiły wszystko, aby zawodnicy mieli jak najlepszą opiekę lekarską. Takie działania sprawiły, że ich rehabilitacja przynosi wymierne rezultaty: - Puzon przyjeżdża w niedzielę na mecz i czuje się bardzo dobrze. Można powiedzieć, że miał mądrzej i lepiej zorganizowaną opiekę niż Jarosław Hampel. Szkoda, że lider reprezentacji nie miał od razu zrobionej operacji i noga spuchła. Co do Schleina to jest już w domu i myślę, że w tym roku jeszcze przyjedzie do nas jako kibic - podsumowuje stan zdrowia zawodników Skrzydlewski.
Łodzianie mają za sobą wygraną na własnym torze ze Speedway Wandą Instal Kraków. W niedzielę rywalami podopiecznych Lecha Kędziory będzie bydgoska Polonia i można powiedzieć, że w obecnej sytuacji łodzian, to kolejny mecz o wszystko. Dla prezesa Orła jednak obecnie zwycięstwa nie są najważniejsze: - Drużyna powinna się zmobilizować, a czy wygra to zobaczymy. Najważniejsze jest żeby szczęśliwie zakończyć ten mecz i dać kibicom radość z oglądania równorzędnej walki.
Dużym problemem łodzian jest słaba forma polskich seniorów. O ile w ostatnim meczu dobrze pojechał Jakub Jamróg, to nadal brak dla niego równorzędnego partnera. O miejsce w składzie walczą Kamil Adamczewski, Damian Adamczak oraz Borys Miturski. Sprawdzianem mają być dla nich treningi przed meczem: - Jakby to były czasy wojenne to byłbym ich w stanie zmobilizować. Mają trzy dni treningu i będą między sobą rywalizować. Jeden musi być wybrany do składu - zdradza plany przygotowań do meczu Skrzydlewski.
W ostatnich dniach łódzkie media obiegła informacja, że budowa stadionu jest zagrożona przez brak opinii w sprawie przystosowania obiektu do potrzeb niepełnosprawnych. Istnieje spore ryzyko, że rozpoczęcie prac mogłoby zostać opóźnione lub wstrzymane. Witold Skrzydlewski nie pozostawia złudzeń i stawia sprawę jasno: - Władze się zobowiązały, że w tym roku rozpoczną budowę. Jeśli tak się nie stanie to na pewno rodzina Skrzydlewskich zostawi klub. Nie z długami jak większość prezesów, ale z licencją. Jeśli zostaniemy oszukani to odejdziemy. Wszyscy muszą zdać sobie sprawę, że to ja wydaję pieniądze na ten klub. Niech ludzie, którzy mnie opluwają przyjdą na mecz i kupią bilet. Ze sprzedaży wejściówek nie starcza nawet na wypłatę dla jednego zawodnika - kwituje Skrzydlewski.