Z drugiej strony ekranu (6): Cieślak czaruje i przewiduje

Praga nas podnieciła. Po czeskim filmie w Warszawie i Tampere, w stolicy Czech mieliśmy prawdziwy żużel z biało-czerwonym podium. A za chwilę czeka nas (co najmniej) powtórka z rozrywki.

Specyficzny jest w tym roku elitarny cykl. Zawody odbywają się co siedem dni albo mają półtoramiesięczną przerwę. Patrząc w kalendarz Grand Prix Warszawę najlepiej przemilczeć, a Tampere po prostu odfajkować. Praga miała nam zrekompensować sportowo-wizerunkowe straty po tamtych turniejach. Na naturalnym torze i z możliwością mijanek. Czyli z esencją żużla.
[ad=rectangle]
Czarujący czarny koń

- Czas na prawdziwy speedway - rzucił mistrz globu. - Nareszcie coś drgnie - stwierdził prominentny działacz światowego żużla. - Wreszcie będzie na co popatrzeć - przyznał ważny sponsor Grand Prix. Przed trzecim turniejem tego sezonu wszyscy gadali jakby w Pradze czekała nas inauguracja cyklu. Opinie były zbieżne jak nigdy, niezależnie czy wygłaszano je na urokliwych Hradczanach, w recepcji hotelu Diplomat czy już na samej Markecie. Niespotykana w tej dyscyplinie jednomyślność. - Do finału wjadą Tai, Nicki i Jarek - w naszych dziennikarskich prognozach każdy stawiał na trzech pewniaków. Inne zdanie prezentował narodowy trener, który przyjechał z ostrowskim prezesem Wodniczakiem specjalnie na naszą transmisję. Marek Cieślak typował do finału Hancocka i jednego czarnego konia. - Nie będę szukał wśród zagranicznych, rewelacją turnieju niech będzie Polak. Na przykład Magic - zaczarował przed turniejem nasz złoty trener. No i Maciek Janowski nie miał wyjścia. Wjechał do wielkiego finału imponująco, a w nim wylądował na podium. Nieważne, że na najniższym. Istotne, że w generalce odbił się z ostatniego miejsca wśród stałych uczestników, wskakując na siódme. - Ludzie różnie mówią, ale uwierz, że o dotychczasowych wynikach decydowały głównie silniki i kontuzja. Czuję, że teraz będzie lepiej - opowiadał "Janoś" dzień przed zawodami podczas treningu na Markecie. Był wyluzowany i spokojny, a że dwa lata temu czarował na tym torze w finale Drużynowego Pucharu Świata, to mogliśmy się spodziewać czegoś specjalnego. Dlatego w trakcie zawodów poświęciliśmy mu sporo czasu.

Marek Cieślak składa autograf podczas turnieju GP w Pradze
Marek Cieślak składa autograf podczas turnieju GP w Pradze

Podobnie jak i solidnemu Hampelowi, który przed turniejem prosił o medialną ciszę i wyrozumiałość. Jeśli tak ma Jarkowi służyć brak wywiadów przed pierwszym startem, to trudno nam będzie kiedykolwiek jeszcze go nękać. - Powtarzam kolejny raz, że Hampel będzie w tym roku mistrzem świata - słowa komentującego Pragę Pawła Ruszkiewicza zabrzmiały odważnie, ale prawdopodobnie. A Kasprzak? Jak znajdzie w końcu te odpowiednie jednostki to powinien rozpędzić się niczym w ubiegłym roku. Żeby mu tylko nikt nie chciał zwracać głowy głupotami. Niech będzie w myśl zasady - Krzysiek lata jak wicemistrz świata. Profesjonalnie i z klasą.

Czas drużyny

Zanim będziemy prognozować lipcowe Cardiff, czas na firmowe danie Polaków. Najpierw Gniezno, potem Vojens, no i miejmy nadzieję medal. W Drużynowym Pucharze Świata celujemy jak zawsze w złoto, ale srebro mnie nie rozczaruje, a brąz nie przybije. Dlaczego tak ostrożnie? Bo są nowe okoliczności. Tytułu bronią Duńczycy, a my spróbujemy go odebrać. Odmłodzona kadra nic nie musi, a tylko może. Może być trzecia, ale pod wodzą kapitana Hampela rewelacyjny Zmarzlik, twardy Pawlicki i odbudowany Janowski są oczywiście w stanie objechać popularnych Dunów nawet na ich ziemi. Cudów może dokonać zadziorny Piotrek Pawlicki, byleby tylko chłodzić mu od czasu do czasu rozpaloną głowę. No i ten niesamowity Cieślak. Rutynowany trener będzie w przyszłym roku obchodzić piękny jubileusz. - Minie 50 lat jak robię w tym sporcie - uśmiechał się w Pradze narodowy trener. Jego umiejętność przygotowania toru obrosła w legendę do tego stopnia, że pół żużlowej Polski dzwoni przed ligowymi meczami i pyta o receptę na zwycięską nawierzchnię.

Jego zmysł taktyczny jest tak ceniony, że młodsi trenerzy nie wstydzą się radzić w kwestii ustalania meczowego składu. Jego kadrowe wybory zawsze niosą ze sobą lekką kontrowersję aż do momentu, kiedy Polska sięga po najcenniejsze medale mistrzostw świata. Zaufajmy więc Narodowemu i tym razem. W Gnieźnie na swoim terenie trudno się obawiać chimerycznych Szwedów czy osłabionych Rosjan. W Vojens trzeba sobie przypomnieć złote chwile sprzed pięciu lat, wierzyć w odmłodzoną kadrę i liczyć na nos Cieślaka. On potrafi przewidzieć kilka kolejnych ruchów rywali jakby grał z nimi w królewskie szachy. A do tego, umie dokładnie zanalizować żużlowe wyniki. W weekend przepowiedział czarującego "Janosia" w Pradze, ligowy horror w Lesznie i spokojny mecz Ostrovii w Bydgoszczy. Taki żużlowy Kasparow i Copperfield w jednym.
 
Gabriel Waliszko, dziennikarz nc+

Źródło artykułu: