Mateusz Makuch: Otrzymaliście licencję warunkową. Radość?
Michał Świącik: Na tę chwilę tak, jesteśmy zadowoleni. Myślę, że do końca roku powinniśmy wypełnić wszystkie ustalenia, jakie wspólnie z centralą żużla wypracowaliśmy. Teraz nadszedł czas na budowanie wszystkiego od nowa. Składu, klubu, drużyny, wszystkich spraw około żużlowych. Nie ukrywam, że do tej pory moja cisza w ostatnich kilku dniach była spowodowana tym, że jestem realistą. Nie podchodzę do pewnych informacji posiłkując się jedynie mediami i żeby narobić dużo wrzawy wokół sprawy. Mogę się wypowiedzieć dopiero wtedy, gdy posiadam dokumenty, czy jestem po rozmowach z władzami polskiego żużla. W tym momencie wiemy, na czym stoimy. Szykujemy drużynę i klub do sezonu w roku 2015. Oczywiście, tak jak mówiłem wcześniej, będziemy starać się, aby był to zespół złożony głównie z naszych wychowanków. Niemniej jednak musimy przygotować zawodników, którzy będą mogli wystartować w przypadku jakichś kontuzji. Ponadto należy pamiętać, że część naszych młodzieżowców jest świeżo po licencji. Jednak aby pogodzić pewne sprawy, czyli szkolenie, zadowolenie kibiców oraz władz żużla, a także poziom sportowy, musimy postarać się o jakieś wzmocnienia.
[ad=rectangle]
Od początku podkreśla pan właśnie, że trzon drugoligowego Włókniarza mają stanowić wychowankowie. Czy można jednak spodziewać się kontraktów z zawodnikami z zewnątrz?
- Tak, nie ukrywam, że prowadzimy rozmowy z zawodnikami, którzy mogliby przyczynić się do lepszego rozwoju naszych młodzieżowców. Zasięgamy porady od samych zainteresowanych, z kim chcieliby współpracować. Pytaliśmy na przykład o zdanie Artura Czaję, wciąż przecież młodego zawodnika, ale już z pewnym doświadczeniem, kto jego zdaniem dobrze spisałby się w roli nie tylko zawodnika Włókniarza, ale także mentora juniorów. I Artur podsunął kilka personaliów zawodników, z którymi na początku kariery, czy w ligach zagranicznych dobrze mu się współpracowało.
Zdradzi pan chociaż jedno nazwisko?
- No właśnie Artur Czaja zachwala Petera Karlssona. Mógłby to być zawodnik, który swoim doświadczeniem dużo nauczyłby naszych juniorów. W czasie swoich biegów robi co może, a pomiędzy wyścigami funkcjonuje jako zawodnik, doradca, mechanik, ojciec drużyny.
I to mógłby być lider drugoligowego Włókniarza?
- Skoro był w Ostrowie, to dlaczego nie u nas? Jak wiemy, był to zawodnik z najwyższą średnią w II lidze, czyli nasi kibice ewentualnie nie powinni być zawiedzeni. To jest żużlowiec bardzo doświadczony, z częstochowską przeszłością i myślę, że jego pozyskanie spotkałoby się z zadowoleniem.
Zaczynam odnosić wrażenie, że Karlsson staje się priorytetem Włókniarza. Tak jest, czy to za mocno powiedziane?
- Nie, Peter nie jest naszym priorytetem. My nastawiamy się przede wszystkim na szkolenie i stworzenie składu opartego na młodych chłopcach. W roku 2015 nie wyznaczamy sobie celu w postaci awansu do I ligi. Jeśli się uda, to fantastycznie, ale nie wywieramy presji. Zależy nam na tym, aby nasza młodzież się rozwijała i pociągnęła zespół jak najwyżej. Tak jak powiedziałem, jeśli sprawimy niespodziankę, to dobrze. Mogę dodać też, że wielu zawodników dzwoni do nas, pisze. Jesteśmy po rozmowach z kilkoma żużlowcami.
Rzeczywiście nie nastawiacie się na awans?
- Absolutnie tak. Naszym głównym postanowieniem jest poukładanie kwestii finansowej klubu i zbudowanie silnych podwalin. Nie zamierzam dopuścić do sytuacji, w której stowarzyszenie popadnie w długi. Po drugie, budowa budżetu całkowicie spadła na nasze barki. Skupiamy się na pozyskiwaniu sponsorów i to jest nasz priorytet. Dopiero na drugim miejscu stawiamy na pomoc od miasta, a nie odwrotnie. Jesteśmy realistami i wiemy, że to, co "wydeptamy" u sponsorów i przyjaciół żużla to jest podstawa. Na pomoc z miasta liczymy, pewnie, że chcielibyśmy, aby to było jak w Rybniku, ale zdajemy sobie sprawę, że z tym może być ciężko.
Skoro mówimy o finansach, to czy może pan zdradzić, jakim budżetem będziecie dysponować? Wiadomo, że przez ostatnie działania spółki wszyscy będą wam bacznie patrzeć na ręce.
- Mamy założenia budżetowe. Są one też podyktowane wynikami na torze. Priorytetem jest dla nas zakup sprzętu dla naszych adeptów. Różnica między innymi klubami drugoligowymi a naszym jest taka, że my chcemy wystawić skład w większości złożony z młodzieżowców, których musimy wyposażyć w sprzęt. Inne kluby drugoligowe i pierwszoligowe w większości podpisują umowy zawodowe, czyli zawodnicy dysponują własnym zapleczem. W II lidze płaci się właściwie tylko za punkty, a nie podpisanie umowy, więc koszty, które ponoszą inne kluby związane z kontraktami są niewielkie, a u nas będą one większe ze względu na to, że musimy udzielić wsparcia rodzimym zawodnikom. Wyposażenie każdego z tych chłopaków w dwa ligowe motocykle to są naprawdę bardzo duże koszty. Na to zwracamy największą uwagę. Ponadto dochodzą do tego bandy dmuchane. Wiemy, że te, które są na częstochowskim stadionie są własnością spółki. Będziemy rozmawiać z miastem o odkupienie tych band od spółki akcyjnej, ewentualnie o zakupie nowych band. Jesteśmy po słowie z prezesem Dariuszem Śleszyńskim i spółka wyraża chęć sprzedania nam band. Będziemy pertraktować. Na tę chwilę nam samym trudno byłoby pokryć koszt tych band, oczywiście płatności można rozłożyć w czasie, ale my nie chcemy się w takie coś bawić.
A może pan konkretnie podać ile wyniesie wasz budżet?
- Przyznam szczerze, że nie chciałbym zdradzać kwoty, dlatego że ja uważam, iż wchodzimy w coś nowego i jeżeli będzie mi się to układało, to w czasie sezonu będę powolutku zdradzał, czy wszystko idzie zgodnie z naszymi planami. Na razie posiadamy pewne deklaracje, mniej lub bardziej istotne. Jeżeli zostaną one dotrzymane, to będę się bardzo cieszyć, ale może się zdarzyć, że ktoś się wycofa. Wówczas podając teraz wysokość naszego budżetu zwyczajnie bym skłamał. Wspominałem wcześniej, że musimy zainwestować w sprzęt, ale później nie będziemy musieli wydawać dużo na "punktówki". Oczywiście jednak ja nie chcę, aby nasi wychowankowie jeździli za darmo, proszę mnie dobrze zrozumieć.
Wróćmy do początku naszej rozmowy. Macie licencję warunkową, czyli musicie coś spełnić. Na razie w większości klubów, które takie licencje otrzymały, tajemnicą owiane są owe warunki. Może pan powiedzieć, jakie wam postawiono założenia?
- Myślę, że w przypadku wszystkich są to ustalenia pomiędzy władzami żużla i klubami. W naszym przypadku są to ustalenia dobre dla rozwoju częstochowskiego i polskiego żużla. Wszyscy widzimy, co się dzieje obecnie z żużlem. Mamy do czynienia z odpływem wielkich sponsorów, widzimy, co się dzieje w Rosji, gdzie zamyka się rynek dla zagranicznych zawodników i zostają trzy kluby. Uważam, że przyznanie klubom drugoligowym licencji warunkowych to bardzo dobry ruch. Jeżeli warunki przez GKSŻ czy PZM zostaną podane do opinii publicznej to w porządku, ale ja przed szereg wychodzić nie będę.
Rozumiem zatem, że te warunki wy znacie, zaakceptowaliście je i jesteście w stanie je wypełnić.
- Dokładnie tak. Jako klub z 70-letnią tradycją w Częstochowie mieliśmy już licencję żużlową na organizowanie zawodów do 2017 roku. Jak już mówiłem, jestem bardzo zadowolony z podejścia i potraktowania nas przez żużlową centralę. W sobotę byliśmy w Zabrzu na podsumowaniu roku motoryzacyjnego w okręgu śląskim PZM. Otrzymaliśmy ładne podziękowania za to, co robimy. Miałem także przyjemność porozmawiać z prezesem śląskiego okręgu PZM. Poinformowałem go, jak wygląda nasza sytuacja. Że wszystko nadzorujemy, że wszystko staramy się mieć pod kontrolą, że robimy, co możemy, aby żużel w Częstochowie postawić na nogi. My jesteśmy otwarci na współpracę i w przypadku pozyskania kolejnych wychowanków, bo 25 marca egzamin na licencję żużlową na naszym torze, możemy pomóc klubom, którym brakuje młodzieżowców. Możemy rozmawiać o wypożyczeniach tych zawodników, nawet na takich zasadach, jak to było w minionym roku, czyli wraz ze sprzętem i opieką mechaniczną nad nim. To jest też nasz wkład w to, aby dbać o polski żużel.
Mówiliśmy już o składzie, a jak będzie wyglądać kwestia sztabu szkoleniowego? Dalej trenerem pierwszej drużyny będzie Roman Tajchert?
- Mówiłem już wcześniej, że jestem realistą i dopóki nie miałem gwarancji startu w lidze, nie rozmawiałem na ten temat. Dopiero muszę usiąść z Romanem Tajchertem, czy Józefem Kaflem i porozmawiać. Zamierzam również przedyskutować pewne tematy z zawodnikami, którzy będą u nas startować. A wracając jeszcze do składu, na jednym spotkaniu pół żartem, pół serio, ale jednak może coś z tego być, rozmawiałem z Rafałem Szombierskim. Nie ukrywam, że jeżeli byłaby tylko wola tego chłopaka pomóc Włókniarzowi, a Rafał zna naszych chłopaków doskonale, to jego obecność u nas byłaby fantastycznym wzmocnieniem. Przypominam, że byłoby to z pożytkiem dla szkolenia tych chłopaków. Nastawiamy się na drużynę, która ma się rozwijać i udział ewentualny żużlowców z zewnątrz będzie podyktowany tylko podwyższeniem poziomu sportowego naszych wychowanków. Ponadto nie zamierzamy być zespołem, który będzie w każdym meczu dostawać do 25, bo wówczas nasz udział w lidze byłby bezsensowny.
Borys Miturski staje się człowiekiem instytucją we Włókniarzu. Ma sporo obowiązków. Jest zatem naturalnym kandydatem na nowego kapitana zespołu, czy taką decyzję podejmie sztab szkoleniowy wraz z kadrą drużyny?
- Jeżeli dojdziemy do tego tematu i Borys się na to zgodzi to jestem za. Rozmawiamy w niedzielę, ja bodajże o godzinie 13 byłem na stadionie i zastałem Borysa w ubraniach roboczych. Cały czas pracuje nad klubowymi silnikami i to samo było w sobotę. Temu chłopakowi naprawdę należy się wielki szacunek. Jego wkład w utrzymanie tego klubu jest niesamowicie duży. Mam również apel do pewnej grupy osób, bo niestety widzę, że pojawiają się różne złośliwe, a może bardziej kłamliwe sygnały od niektórych osób i to z Częstochowy, którym chyba byłoby na rękę, aby stowarzyszenie nie wystartowało. Chciałbym, aby doceniono to, co jest u nas w klubie robione. Nie chodzi mi o mnie, bo ja nie potrzebuję żadnych pochwał. To co robię kosztuje mnie wiele pracy i nerwów, ale zależy mi na Włókniarzu i nie zwracam na to uwagi. Proszę jednak kibiców o wsparcie dla właśnie takich ludzi jak Borys. Wspólnie robimy coś nowego, z czegoś starego, bo to przecież w stowarzyszeniu jeździli Marek Cieślak, Bernard Kacperak i to stowarzyszenie zdobywało medale DMP. To nie jest żaden nowy klub.
NIE STAĆ NAS NA ŻUŻEL NA POZIOMIE WYŻSZYM,NIŻ II LIGA!!!
Na takie słowa czekam od lat,bo patrzyłem jak Włókniarz tonął i zatonął.Ale nie chciałbym patrzeć,jak w otchłani się pogrąża.:-( Wesołych Świąt dla wszystkich kibiców z Czewy,oraz tych normalnych i nie normalnych z innych ośrodków. Czytaj całość