KMŻ w trudnej sytuacji. "Przegrana z Orłem Łódź nas dyskwalifikuje"

Drużyna z Lublina przegrała w niedzielę ważne spotkanie z GKM Grudziądz. Zamiast walczyć o pierwszą czwórkę podopiecznych trenera Mariana Wardzały czeka walka o utrzymanie.

Do trzech razy sztuka. Po dwukrotnym odwoływaniu meczu pomiędzy KMŻ Lublin a GKM Grudziądz 20 lipca udało się odjechać spotkanie tych dwóch drużyn. Pojedynek miał dużą rangę dla jednych jak i drugich. KMŻ dzięki dobremu rezultatowi uzyskanemu w pierwszym starciu wygrywając, mógł zgarnąć trzy punkty do ligowej tabeli i zająć trzecie miejsce. Lublinianie nie sprostali jednak napędzającej się z każdą kolejną potyczką ekipie z Grudziądza. Smutku po zawodach nie krył prezes zespołu znad Bystrzycy, Andrzej Zając. - No cóż, to jest sport, nie spodziewałem się takiego wyniku, liczyłem przynajmniej na remis. Niestety zawiódł Andriej Kudriaszow oraz Cameron Woodward. Po prostu nie potrafię tego zrozumieć co się stało.
[ad=rectangle]

Podopieczni trenera Mariana Wardzały nie zaczęli meczu najgorzej, bowiem po dwóch biegach na tablicy widniał wynik 6:6 i była szansa na odniesienie sukcesu końcowego, jednak z każdą kolejną gonitwą gospodarze tracili dystans do rywali. - Trudno dywagować czy tor był przyczyną naszej porażki, tor jest taki sam dla jednej jak i drugiej drużyny. Myślę, że tak profesjonalni zawodnicy powinni zdawać sobie sprawę i inaczej do tego podchodzić - komentował szef lubelskiej ekipy.

Na miarę oczekiwań nie pojechali Cameron Woodward i Andriej Kudriaszow. Poza tym kolejny raz dał o sobie znać słaby punkt zespołu, czyli formacja juniorska. Przed niedzielą zapowiadano, że w roli gościa pojawi się Mateusz Borowicz, ale i tym razem klub musiał sięgnąć po Damiana Dąbrowskiego. - Niestety w piątek popołudniu zadzwonił do mnie Mateusz Borowicz, który miał upadek na zawodach, odnowiła mu się stara kontuzja. Umówiliśmy się jeszcze na sobotę rano na telefon, gdyby coś się zmieniło, ale powiedział, że nie da rady.

Działacze Koziołków starają się, by coś się w tej kwestii zmieniło, ale na przeszkodzie stają kontuzje albo kwestie finansowe. - To już robi się powoli groteskowe, nieudana sprawa z Mazurem, Malczewskim, teraz akurat z Borowiczem. Ściąganie na zawody, treningi kilku młodzieżowców to dodatkowe koszty dla klubu. Po prostu nie stać nas na takie eksperymenty - stwierdza Zając.

W obliczu słabszej formy jednego z Australijczyków pozostaje pytanie czy zarząd spróbuje zakontraktować nowego seniora? - Na pewno z całym zarządem przyjrzymy się sytuacji i zastanowimy się co robić dalej. W tej chwili trudno jest mi powiedzieć jakie decyzje podejmiemy - dodaje.

Lublinianie przegrywając spotkanie z GKM pozostają na przedostatnim miejscu w tabeli i o punkt wyprzedzają łotewski Lokomotiv. Do końca pozostały cztery kolejki, w których Koziołkom przyjdzie stoczyć bój o utrzymanie. - Nasza sytuacja staje się nieciekawa, nawet bardzo nieciekawa. Od początku sezonu notujemy dziwne porażki, najpierw wyjazdowy mecz w Łodzi, później powtórka w Rybniku, a teraz u siebie z Grudziądzem i mam bardzo duże obawy co dalej. Czekają nas cztery bardzo trudne mecze. Orzeł przyjedzie w najmocniejszym składzie i będzie niezwykle ciężko z nimi wygrać. Z kolei zwycięstwa w Gnieźnie czy w Rzeszowie pozostają raczej w sferze moich marzeń.

Niedawno prezes lubelskiego zespołu na łamach mediów ujawnił, że na koniec sezonu dziura budżetowa może wynosić około 0,5 miliona złotych. Aby zmienić tę niekorzystną sytuację zarząd będzie prosił o pomoc prezydenta Lublina. - Na pewno będziemy rozmawiać z panem prezydentem Żukiem, będziemy go prosili o jakąś pomoc. W tej chwili nie ma żadnych deklaracji, ani na tak ani na nie, trudno w tej chwili cokolwiek wyrokować - powiedział sternik KMŻ. Klubowej kasie nie pomogą wyniki uzyskiwane przez lubelskich żużlowców. Słabsza postawa zapewne przełoży się na frekwencję na trybunach. - Tego się obawiam, że część kibiców będzie zniesmaczona postawą naszej drużyny i przestanie przychodzić na nasze mecze. Niestety wpłynie to też na budżet.

Prezes uważa, że to właśnie 3 sierpnia lublinianie odjadą spotkanie o "być albo nie być" w Nice Polskiej Lidze Żużlowej.Żeby wygrać trzeba będzie się do niego bardzo dobrze przygotować. Porażka oznacza rozwianie wszelkich wątpliwości co do utrzymania bytu ligowego. - Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji. Po prostu przegrana z Orłem Łódź nas dyskwalifikuje i zostanie nam spadek do drugiej ligi ­- zakończył Andrzej Zając.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Komentarze (136)
avatar
dendryk
23.07.2014
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Dzisiaj Orzeł odjechał trening zawodników krajowych seniorów i juniorów (6 zawodników), a w przyszłym tygodniu planowany trening z Unibaxem . Może coś z tego będzie i 3 punkty będą w Lublinie d Czytaj całość
avatar
Wierny Kibol
23.07.2014
Zgłoś do moderacji
0
2
Odpowiedz
Lodz tylko wygrana 3.08 i koziołki pujda gdzie ich miejsce 
avatar
Andrzej Grudzień
22.07.2014
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
z niewolnika nie ma pracownika(żużlowca)pamiętamy jak ten cangór żałował że ma jeżdżić u Nas a kopa mu póki jeszcze można...zmienić też jednego młodzika p i l n e!!! 
avatar
stephen king
22.07.2014
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Na mecz z wami 
avatar
stephen king
22.07.2014
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Ci się udała bo jeśli awansujemy to wolę iść na stadion z wami niż z długopisami