Richard Wolff to "Wilk" i myślę, że zostanę w Krośnie - rozmowa z Richardem Wolffem

Richard Wolff w sezonie 2008 był najskuteczniejszym żużlowcem drugoligowego KSM-u Krosno. W minionych rozgrywkach oprócz startów w ligach czeskiej i polskiej, był także stałym uczestnikiem cyklu Grand Prix w wyścigach na długim torze.

Wojciech Ogonowski: Richard, ubiegły sezon spędziłeś w KSM Krosno. Jesteś zadowolony ze swoich wyników, a także ze współpracy z krośnieńskimi działaczami?

Richard Wolff: Tak, jestem nawet bardzo zadowolony z jazdy dla Krosna w tym roku. Aczkolwiek jestem też trochę zawiedziony faktem, że zakończyliśmy sezon tak wcześnie. Jest to zdecydowanie lepsze, gdy trwa on dłużej i jest więcej meczów. Myślę, że jest to też lepsze dla publiczności, dla fanów, którzy mieliby więcej spotkań. W przyszłym roku musimy się naprawdę postarać bardziej, zdobywać więcej punktów i awansować do kolejnej rundy.

Twoja średnia była najwyższa w drużynie, jednak z pewnością nie możesz być zadowolony ze wszystkich meczów, zwłaszcza tych na wyjazdach. Jak myślisz, co było przyczyną gorszych występów?

- Miałem dobre wejście w sezon, nie było żadnych problemów z niczym. Motory były przygotowane dobrze, silniki spisywały się świetnie i nie wiem co się później stało. Ja i moi mechanicy staraliśmy się wykonywać naszą pracę jak najlepiej, dużo czasu spędziliśmy przy motorach i nie wiedzieliśmy, co się dzieje. Nie miałem dobrych wyjść spod taśmy, zaczęło się pojawiać coraz więcej problemów, zwłaszcza ze sprzęgłem. Zakupiliśmy nowe sprzęgła jednak nadal nie spisywało się to tak jak powinno i było to widoczne zwłaszcza na wyjazdach. Jeździłem na nowych torach, potrzebowałem trochę doświadczenia i myślę, że w przyszłym sezonie będzie już lepiej. Ale w tym roku miałem pewne kłopoty i wiem, że moja dyspozycja na wyjazdach nie była dobra. Wiem, że to jest problem, pracuję nad tym i mam nadzieję, że teraz będzie już lepiej.

Chciałbyś zostać w Krośnie na przyszły sezon? Może masz oferty z innych klubów i myślisz o zmianie klimatu?

- Mam oferty z zewnątrz, od innych klubów, ale Richard Wolff to "Wilk" i myślę, że zostanę w Krośnie na przyszły rok. Dobrze się tutaj czuję, lubię ten tor i chciałbym zrobić coś jeszcze dla kibiców, więc myślę, że zostanę.

W zespole było kilku zawodników z Twojego kraju. Ma to dla Ciebie jakieś znaczenie, że nie byłeś jedynym Czechem w drużynie?

- To bardzo trudne pytanie, ale tak, jest łatwiej, jeśli ma się w zespole swojego rodaka. Jeśli w meczu jadę z kimś z mojego kraju, to jest między nami lepsza komunikacja. Na przykład dwa razy z "JJ" Jarosem dyskutowaliśmy, co robić przed ostatnim biegiem, który decydował o zwycięstwie. Dogadać jednak można się z każdym. Problem jest wtedy, gdy pojawia się zawodnik, który nie pracuje dla drużyny, a myśli tylko o swoim wyniku. Myślę, że moi klubowi koledzy starali się jechać dla drużyny jak najlepiej i dogadywaliśmy się dobrze, a jeśli byli to Czesi to tylko wychodziło nam to łatwiej.

Jak myślisz, możesz ten sezon zaliczyć do udanych? Czy liczyłeś jednak na lepsze wyniki?

- Powiem tak. Kiedy jesteś zawsze szczęśliwy ze swoich meczów, wyników to nie jest to dobre. Nawet jeśli zdobywasz 15 punktów, zawsze musisz zastanowić się co zrobić, żeby prezentować się jeszcze lepiej. Miałem dobre spotkania w tym roku, kiedy wygrywaliśmy u siebie, a o wygranej decydował ostatni wyścig. Ale to za mało. U siebie trzeba wygrywać wszystkie mecze. Zawsze, kiedy ktoś mówi, że jego występ był dobry to nie może siadać na laurach. Trzeba się starać, żeby każdy kolejny mecz był lepszy, dużo lepszy. Mam przyjemność z kilku występów w Krośnie, ale zawsze podchodzę do kolejnych zawodów z nadzieją, że zdobędę więcej punktów. Bardzo dobrze czuję się na torze w Krośnie i kiedy uzyskam słaby wynik to jestem zły z tego powodu. Zawsze staram się robić jak najlepsze widowisko dla publiczności, dobry wynik dla drużyny i jak to się uda to mogę być wtedy zadowolony. Z takim nastawieniem podchodzę do każdych zawodów i myślę, że to jest dobre. Zawszę mówię w rozmowach, czy to z zarządem, czy z kibicami, że chcę dać z siebie jak najwięcej, uzyskać dobry wynik, ale to nie zawsze się udaje. Jednak tak jak wspomniałem, trzeba robić wszystko, żeby każde następne zawody były lepsze, lepsze i jeszcze raz lepsze. Czasami na wynik wpływają różne czynniki, można mieć pecha, np. jakiś wypadek a później ciężko jest skoncentrować się na następne biegi, żeby zdobyć odpowiednią liczbę punktów. Bywa też tak, że starasz się bardzo, robisz co możesz a i tak nie wychodzi. Myślę tu o jednym meczu w Krośnie, kiedy zdobyłem 7 punktów (ze Startem Gniezno - dop. red.). Kiedy pech Cię opuszcza, możesz zdobyć więcej punktów. Jakiś problem z silnikiem, inna usterka w motocyklu i wówczas trzeba się męczyć. Jak nie ma problemów, to zawsze można zdobyć te 3, może nawet 5 punktów więcej. Zawsze trzeba nad wszystkim panować, mieć rozeznanie w tym, co zmienić i nie jest to łatwe. Czasem zdobędziesz 8 punktów, ktoś spojrzy na punktacje w gazecie i powie "o, zdobył tylko 8 punktów", ale ten, kto był na zawodach powie "Richard miał naprawdę pecha, defekt, upadek". W żużlu naprawdę różnie bywa, nie zawsze wychodzi tak jak chcemy, ale ja staram się dawać z siebie jak najwięcej na torze.

W przeszłości ścigałeś się w lidze brytyjskiej. Bierzesz pod uwagę powrót do niej w przyszłym roku? Może myślisz o innych ligach?

- Przed tym sezonem zdecydowałem, że będę ścigał się w czeskiej Ekstralidze i 1 Division. Do tego doszły starty w polskiej drugiej lidze dla Krosna, a także jazda w Grand Prix na długim torze. Stwierdziłem, że będzie to wystarczająca liczba zawodów i zostanę w Europie. W przeszłości miałem dobry kontakty w Anglii. Dużo myślałem o startach w tamtejszej lidze, ale wiąże się to z wieloma podróżami i ciężko byłoby mi to wszystko pogodzić. Na sezon muszę przygotować cztery motocykle, dwa na klasyczny żużel i dwa na żużel na długim torze. Ciężko byłoby mi znaleźć czas na ligę brytyjską. Nie mówię nie, ale w tym roku musiałem z tego zrezygnować. Jeśli przyjdzie okres, że będę miał więcej wolnych terminów, będę mógł o tym pomyśleć. Zeszłego roku dzwonili do mnie z chyba czterech klubów, namawiali mnie, żebym podpisał kontrakt, ale powiedziałem nie. Chciałem się skoncentrować na ligach polskiej i czeskiej oraz na GP na długim torze. Tak było przed tym sezonem i myślę, że w kolejnym to się nie zmieni.

Co mógłbyś powiedzieć o poziomie czeskiej ekstraligi? Polska druga liga jest dużo słabsza?

- To pytanie może nie jest trudne, ale ciężkie do wyjaśnienia. W polskiej lidze jest dużo polskich jeźdźców, co na pewno jest dobre, do tego dochodzą dobrzy zawodnicy z zagranicy. W Czechach wygląda to trochę inaczej. Większość drużyn ma dwóch naprawdę mocnych zawodników. W tym roku w Czechach jeździli m.in. Sebastian Ułamek, Jesper Monberg czy Piotr Protasiewicz. Zawsze ważnym czynnikiem był tor, na którym odbywały się zawody. Myślę, że w polskiej drugiej lidze poziom jest dobry, jeżdżą tam też dobrzy zawodnicy. Nie mogę powiedzieć, która liga jest słabsza, a która mocniejsza, bo obie to naprawdę całkiem inna historia.

W zeszłym sezonie startowałeś na długim torze i na trawie. Wolisz bardziej te odmiany od żużla klasycznego? Jesteś zadowolony ze swoich wyników w tej odmianie speedwaya?

- Nie, to nie jest tak, że wolę te odmiany bardziej. Nadal preferuję przede wszystkim żużel na torach klasycznych. W przeszłości jednak próbowałem już żużla na długim torze. Teraz jednak udało mi się zdobyć niezły sprzęt, wszystko dobrze zorganizować. W tej odmianie muszę jednak jeszcze trochę popracować i może przyjdą lepsze wyniki. W tym roku skończyłem Grand Prix na 15. pozycji, ale miałem wiele problemów z silnikami. Moja lokata na pewno nie jest najlepsza, ale czuje, że ten rok dużo mnie nauczył, nabyłem sporo doświadczenia, które po prostu trzeba mieć na długich torach. Z czasem szło mi coraz lepiej i udawało mi się pokonać lepszych zawodników. Myślę, że to dobry krok w kierunku podniesienia swoich umiejętności. Zarówno żużel na długim torze jak i na trawie jest inny niż żużel klasyczny. To jest całkiem inna jazda i trzeba dużo bardziej uważać, ponieważ upadki w tych odmianach mogą być bardzo niebezpieczne i mogą wykluczyć z jazdy na bardzo długi okres czasu. Jazda i ataki muszą być naprawdę dobrze przemyślane, bo inaczej może się to skończyć bardzo źle. W klasycznym żużlu czasami po upadku wstajesz i później jedziesz dalej w zawodach. Na długim torze i trawie są bardzo duże prędkości, dlatego też te odmiany są dużo bardziej niebezpieczne. W zeszłym sezonie miałem kilka występów, z których myślę, że mogę być zadowolony, ale na pewno nie powiem, że wolę te odmiany bardziej.

Sezon 2008 dobiegł już do końca. Co będziesz robił w przerwie zimowej?

- Na pewno to, co robię każdej zimy. Motory schowałem już do garażu i powoli zaczynam organizować wszystko na przyszły sezon. Wypada też podziękować wszystkim za pomoc w tym roku. W przyszłym miesiącu, przed świętami zacznę przygotowania kondycyjne, żeby od początku rozgrywek być w jak najlepszej formie fizycznej. Często gram w squash, dużo czasu będę też spędzał na siłowni. Trzeba będzie również zacząć przygotowywać motory. Muszę dograć wszystkie sprawy związane z kontraktami i poprosić sponsorów o pomoc w przyszłym sezonie.

Chciałbyś na koniec powiedzieć coś do kibiców?

- Chciałbym podziękować wszystkim za przychodzenie na stadion. Zawsze starałem się dać z siebie jak najwięcej. Zawsze, kiedy jeżdżę dla klubu myślę o tym, żeby zrobić jak najwięcej dla drużyny. Mam nadzieję, że w przyszłym sezonie też będziecie przychodzić na nasze mecze i to w jeszcze większym gronie, a my postaramy się zaprezentować lepiej i zdobywać więcej punktów. Dla mnie zawsze jest to ważne, kiedy ludzie przychodzą na zawody i kiedy podoba im się moja jazda i drużyny. Sprawia to, że dobrze się czuję, jestem szczęśliwy i aż chce się wtedy jeździć i robić coś dla tych ludzi na trybunach.

Komentarze (0)