Lewis Bridger w sobotnim półfinale eliminacji do Indywidualnych Mistrzostw Świata zajął dopiero dwunaste miejsce z czterema punktami na koncie. Wielu częstochowskich kibiców z zaciekawieniem przyglądało się dyspozycji zawodnika z Wysp Brytyjskich, mając w pamięci jego starty w barwach Lwów kilka sezonów temu. 24-latek sobotniego turnieju nie zaliczy jednak do udanych. - To był dla mnie bardzo ciężki powrót do Częstochowy. Zupełnie inaczej przygotowuje teraz sprzęt pod kątem startów w Rybniku. Przyjechałem tutaj i starałem się ustawić motocykl podobnie do czasów, kiedy startowałem we Włókniarzu cztery lata temu. Niestety, bardziej walczyłem z motocyklem i nie mogłem znaleźć odpowiedniej prędkości. W jednym z wyścigów Miedziński potraktował mnie bardzo ostro po dobrym starcie. Pierwszy bieg był natomiast bardzo ciężki, ale udało mi się wygrać rywalizację z Pawlickim o jeden punkt - oceniał sobotnie zawody jeździec rybnickich "Rekinów".
Dopiero w swoim ostatnim wyścigu nieco na pocieszenie Bridger pokazał próbkę swoich umiejętności i przypomniał się fanom. Nie mając już absolutnie nic do stracenia Anglik zmienił diametralnie ustawienia swojego motocykla i przyniosło to pożądany efekt. - Ostatni wyścig był już bardzo dobry. Zmieniłem kompletnie ustawienia w motocyklu i dopiero na dystansie straciłem zwycięstwo na rzecz Patryka Dudka. Mogę być zadowolony, że wreszcie znalazłem odpowiednie przełożenia. Jeśli startowałbym na nich od początku, to być może byłoby inaczej. To dobra nauka na przyszłość - dodawał Bridger.
Anglik podkreślał, że wielkie znaczenie w jego przypadku odegrał kilkuletni rozbrat z częstochowskim torem. - Nie startowałem na tym torze przez kilka lat i wielu rzeczy wciąż się uczę. Miałem problemy z ustawieniem motocykla tak, by być wystarczająco szybkim. Dopiero w ostatnim wyścigu czułem się naprawdę konkurencyjny - puentuje Lewis Bridger, który barwy częstochowskiej ekipy bronił w latach 2007-2010.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!