Dawid Lampart (Marma Polskie Folie Rzeszów):
Gospodarze po pierwszej serii lepiej spasowali się do toru i byli skuteczniejsi. Myślę, że damy sobie radę w rewanżu i utrzymamy Ekstraligę. Gdybyśmy nie wierzyli w odrobienie strat, to byśmy nie podchodzili w ogóle do następnego meczu.
Matej Zagar (Marma Polskie Folie Rzeszów):
Nie możemy być zadowoleni z dzisiejszego meczu Wynik jest dla nas szokujący, ale mam nadzieję, że zarówno ja, jak i reszta chłopaków pojedziemy znacznie lepiej w Rzeszowie i obronimy Ekstraligę. W Gdańsku startowałem jeden raz, jakieś pięć lat temu. Trochę się tu zmieniło, ale ten tor nie sprawia mi problemów - z mojej strony było nieźle.
Scott Nicholls (Marma Polskie Folie Rzeszów):
Miałem gorszy dzień, ale starałem się dać z siebie wszystko. Wierzę, że w rewanżu odrobimy straty z Gdańska, który udowodnił, że jest bardzo silną drużyną, tym bardziej, ze mieli przewagę własnego toru. Siedemnaście punktów to dużo, nie powinniśmy przegrywać tak wysoko, ale jak mówiłem, Gdańsk to silny zespół. Jedziemy w równej walce i wszystko pozostaje w naszych rękach. W ostatnim biegu zostałem wykluczony za upadek Renata Gafurova. Nie zgadzam się z decyzją sędziego. Byłem przed Gafurovem i to ja dyktowałem warunki jazdy. Zdecydowanie wjechałem w bardzo przyczepną część toru, a jadący za mną zawodnik mógł próbować wejść pode mnie, lub przymknąć gaz. Może jechałem ostro, ale uważam, że w granicach walki fair, przecież wciąż miał trochę miejsca, aby mnie minąć. Trochę przesadził i doszło do wypadku. Tak się dzisiaj jeździ, nie mam pretensji, ale uważam, że sędzia popełnił błąd, gdyż to ja dyktowałem warunki jazdy. Jasne, że byłem rozdrażniony swoją dzisiejszą postawą, ale przecież nie miałem żadnych intencji, aby spowodować czyjś upadek.
Rafał Wilk (trener Marmy Polskie Folie Rzeszów):
Siedemnaście punktów to i dużo i mało. Zrobimy wszystko, aby to nadrobić i pozostać w Ekstralidze. Pytanie brzmi, jak to zrobić? Sprawa startu Kennetha Bjerre w następnym meczu pozostaje otwarta. Wszystko zależy od tego, czy będzie chciał przyjechać. Słabiej dziś nam szło w drugiej części meczu. Z biegu na bieg gorzej jeździł Davey Watt, jednak do każdego zawodnika można mieć jakieś zastrzeżenia, gdyż gubiliśmy sporo punktów na trasie. Do ósmego biegu to wszystko wyglądało nieźle, ale później trzy biegi po pięć-jeden załatwiły sprawę i gdańszczanie nam odjechali. Walczył Scott Nicholls, ale osiem punktów zawodnika Grand Prix w pojedynku z zespołem pierwszoligowym to nie jest satysfakcjonujący wynik.
Magnus Zetterstroem (Lotos Gdańsk):
Siedemnaście punktów to bardzo dużo, ale w żużlu wszystko jest możliwe. Dla Rzeszowa start na naszym torze był w jakimś stopniu niewiadomą i z pewnością to samo czeka nas za tydzień. Wiedzą jak dopasować się do własnego toru i w tym ich przewaga. Tak samo jak było to naszą przewagą w dniu dzisiejszym. Jeśli każdy zdoła przywieźć w Rzeszowie konkretną ilość punktów, to myślę, że wygramy. Przed nami pozostaje jednak jeszcze długa droga. Wszystko rozstrzygnie się w Rzeszowie, gdzie damy z siebie sto procent. Dzisiaj pojechaliśmy z Billym Forsbergiem, gdyż na treningu spisywał się lepiej od Andrieja Karpowa, który również jest dobrym zawodnikiem. W takich spotkaniach liczy się jednak chwilowa dyspozycja i myślę, że Billy spisał się dzisiaj przyzwoicie. Popełnił błąd w pierwszym swoim starcie, ale później wraz z Bjarne Pedersenem przywiózł ważne podwójne zwycięstwo. Jestem bardzo dumny z naszej dzisiejszej postawy.
Renat Gafurov (Lotos Gdańsk):
Po upadku w piętnastym biegu mam zbity palec i uszkodzony paznokieć, ale wszystko będzie w porządku. W Rzeszowie będzie ciężko, jest tam całkiem inny tor. Zobaczymy czy szczęście nam dopisze. Przed dzisiejszym meczem zrobiłem kapitalne remonty silników i na sobotnim treningu znalazłem optymalne ustawienia, które dzisiaj się sprawdziły.
Krzysztof Jabłoński (Lotos Gdańsk):
Czy udowodniłem dziś, że nie brakuje mi ambicji? Cóż, nie myślałem, że ktoś może w ogóle w to wątpić. Myślę, że należę do zawodników bardzo ambitnych. W najgorszych koszmarach nie śniło mi się, że pojedziemy na torze bardziej przyczepnym niż w spotkaniu z Bydgoszczą. Wyjechałem na silniku, na którym startuję tu zazwyczaj, ale po dwóch nieudanych biegach musiałem go zmienić. Nie może być tak, że muszę się bronić przed juniorem przeciwnej drużyny. Po zmianie silnika było już dobrze, chociaż szkoda tego ostatniego biegu, gdzie "dałem się" Nichollsowi, ale Anglik leciał jak pociąg. Za ostro pojechał w ostatnim biegu, ale to pewnie efekt podrażnionych ambicji, gdyż nasi liderzy nie pozwolili mu dzisiaj wygrać biegu.