Wraca sobie Dudek do domu, a zza kadru spiker podnieconym głosem obwieszcza, że w międzyczasie miał wiele telefonów, wszyscy dosłownie dzwonili, nawet jakaś Krystyna z gazowni. Życie dopisało potem całkiem niezabawną puentę do scenariusza rzeczonej reklamy, bowiem jak Dudek nie otrzymał dosyć niespodziewanie powołania na mistrzostw świata lud przerobił tekst na wszyscy dzwonili, tylko trener nie zadzwonił.
Reklama przypomniała mi się kiedy zewsząd bombardowany jestem materiałami dotyczącymi wieńczącego rozgrywki ekstraligowe meczu widma w Zielonej Górze. Kto żyw popędził do dzielenia się z bliźnimi swoimi przemyśleniami. Ozwała się więc oburzona z pozycji rządowego fotela ministra Mucha, zagrzmiał w magistrackim gniewie prezydent miasta Torunia. Sytuacje napiętnowali w mediach niemal wszyscy prezesi klubów ligowych w naszym kraju. Skandal dotknął do żywego nawet grona celebrytów z Tomaszem Lisem na czele.
Tenże udzielił na ten temat stosownego wywiadu zielonogórskiej korespondentce "Tygodnika Żużlowego" , przyznając w nim, że próbował nawet namawiać ekipę z Torunia aby przestała się wygłupiać o odpaliła motocykle. Nie bardzo wiem wprawdzie w jakiej roli Tomasz Lis tam występował, w końcu nie było to nagranie programu "Co z tym żużlem" tylko mecz, na którym był jednym z 17 tysięcy kibiców. Ale wskórał tyle co nic, co dla jego kompanów z innej strony sceny politycznej może być kolejnym dowodem, że czar już nie działa. Takie czasy.
Przy okazji zadymy made in Unibax odkurzono nawet postać pana Władysława Golloba, który po dosyć długiej przerwie przemknął niczym satelita przez media. Popularnemu niegdyś Papie przybyło lat i siwizny, ale dawnego wigoru nie stracił, wali na odlew niczym w bęben komu tam chce po kolei, nie bacząc, że pewne fakty naciąga, inne przeinacza. Tak więc dowiadujemy się, że Witkowski wjechał na plecach Tomasza Golloba na pozycje w FIM, pozwalające mu błyszczeć od bieguna po antypody. I furda tam, że jak Witkowski działał w FIM, Tomasz czekał dopiero na dowód osobisty. I sugeruje aby w żużlu wprowadzić badania antydopingowe, a przecież takowe są. Jak to mówią, jeśli fakty są inne to tym gorzej dla nich.
Aż dziw bierze, że w sprawie finału Speedway Ekstraligi nie wydał jeszcze stosowanego oświadczenia Lech Wałęsa i nie wypowiedziały swoich głębokich refleksji na ten temat Kora z własną suczką, tą od dragów oraz Katarzyną Cichopek. Ale to przecież wszystko jest do nadrobienia. Największe żniwa mają jednak na tym wszystkim media, stan dziennikarzy, nie tylko żużlowych zaciera ręce i obficie podstawia mikrofony wszystkiemu co się rusza, takoż samemu komentuje, oburza się i poucza. Trudno się wszak dziwić, opinia publiczna chłonna jest wiedzy. A, że z naszą opinią publiczną jest tak (z góry cię opinio przepraszam, za to co teraz napiszę), że woli informacje złe od dobrych, głupie od mądrych i woli paść się skandalami niż wydarzeniami normalnymi, przeto wszystko łyka jak leci. I pomimo iż sezon nam już z wolna dogorywa, a zima coraz bliżej możemy być spokojni o to, że temat nam zejdzie z pola widzenia. Niedoczekanie.
Teraz, jak wskazują ostatnie doniesienia za reperkusje tego co się wydarzyło w Zielonej Górze wezmą się prawnicy. A ci jak wyczują szansę wydojenia ze sprawy trochę grosza dla siebie łatwo nie odpuszczą. Zapowiadają się nam zatem bardzo ciekawe najbliższe tygodnie, a może nawet miesiące i niejeden zwrot w sytuacji może nastąpić, będziemy więc mieli zatem prawniczą zimę i niekończącą się opowieść. A co na to wszystko Krystyna z gazowni? Tymczasem w niedzielę żużel pokazał swoją piękniejszą twarz podczas finału Indywidualnych Mistrzostw Polski w Tarnowie. Kto oglądał potwierdzi, warto było na niego tak długo czekać. No jak panowie można? Można, Da się, jak się chce? Tylko czy wywoła ten finał medialną wrzawę chociaż zbliżoną do tej, która ciągle towarzyszy masakrze na sporcie dokonanej w stolicy polskiego wina? Przypuszczam, że wątpię, niestety…
Robert Noga
dziekuje za swietne felietony itp i pozdrawiam