W środę podczas towarzyskich zawodów w Pradze, Adrian Miedziński zaliczył fatalny upadek. Zahaczył o Mateja Kusa i z impetem uderzył głową w tor i bandę. Przez pół godziny pozostawał nieprzytomny, a do Polski napływały bardzo niepokojące wieści. Na szczęście wygląda na to, że skończy się na strachu.
- Zaraz po wypadku długo był nieprzytomny, ale już odzyskał świadomość. Adrian mocno uderzył głową. Na całe szczęście nie doszło do żadnych złamań. Aktualnie żużlowiec przebywa w szpitalu na obserwacji. Być może jeszcze dziś go opuści i będzie mógł wrócić z nami, aczkolwiek nie my o tym będziemy decydować, a lekarze - mówił wieczorem Marek Cieślak.
Na tę chwilę wiemy już nieco więcej na temat obecnej sytuacji "Miedziaka". Żużlowiec czuje się już lepiej, ale nadal nie może wyjść ze szpitala. Lekarze zbiorą się, by podjąć decyzję w jego sprawie. - Jesteśmy pod szpitalem. Nie ma na razie żadnego komunikatu, czekamy, co postanowią lekarze. Mają się zebrać i wspólnie ustalić, czy mogą go wypisać. Wówczas dowiemy się, czy wróci z nami do domu - poinformował trener kadry.
Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!
Jak teraz bedzie wyglądał KSM dla Stali Rzeszów.
Pozdrawiam.