Jarosław Galewski: Jak ocenisz swój występ w tegorocznym Łańcuchu Herbowym?
Fredrik Lindgren: Nie było najgorzej. Powiem szczerze, że tor był dzisiaj bardzo trudny do jazdy. Zewnętrzne pola kompletnie nie pracowały podczas zawodów. Myślę, że osiem punktów, które zdobyłem, jest stosunkowo dobrym rezultatem. W tych warunkach trudno było przedzierać się z tyłu stawki.
Porozmawiajmy o Zielonej Górze. Ten rok w polskiej lidze nie jest dla ciebie specjalnie udany. Z czego to wynika?
- Rzeczywiście, miałem sporo problemów na początku sezonu. To był dla mnie naprawdę trudny czas w polskiej lidze. W ostatnich miesiącach jest już jednak znacznie lepiej. Jesteśmy w półfinałach, w których walczymy z ekipą z Torunia. Zobaczymy, jak potoczy się ta rywalizacja. Trudno mi wytłumaczyć, dlaczego początek sezonu był tak mizerny. Do teraz nie wiem, dlaczego tak było. Cieszę się jednak, że w końcowej fazie tegorocznych rozgrywek potrafię punktować na dobrym poziomie.
Czy jazda w Grand Prix sprawia, że jesteś lepszym zawodnikiem?
- Grand Prix to bardzo trudny kawałek chleba. Poziom rywalizacji jest tam zupełnie inny. Jestem jeszcze młodym żużlowcem i dlatego czasami jest mi trudno. Wierzę jednak, że te doświadczenia sprawią, że stanę się lepszym zawodnikiem. Szkoda tylko, że mój ostatni występ w Bydgoszczy nie był udany. Nie zdobyłem żadnych punktów i spadłem na dziesiątą lokatę w klasyfikacji generalnej. Czekają nas jeszcze dwa turnieje. Cały czas podtrzymuję, że moim celem na ten sezon jest miejsce w pierwszej ósemce. Muszę zaprezentować się dobrze w Lonigo i Gelsenkirchen.
Wróćmy do tematu twojej polskiej drużyny. ZKŻ znalazł się w najlepszej czwórce i po tym, co twoja drużyna prezentowała na pewnym etapie rozgrywek, należy uznać to za dobry wynik...
- Na pewno tak. Pamiętajmy, że polska liga jest bardzo wymagająca. Startuje tu wiele znakomitych drużyn. Nie przekreślajmy jednak naszego zespołu. Cały czas mamy szanse, żeby znaleźć się nawet w finale. Nic nie zmienia jednak faktu, że nie jest źle.
W drugiej połowie sezonu zaczęliście jeździć znacznie lepiej. Z czego to wynika?
- Jednym z problemów naszego zespołu była moja osoba, ponieważ nie jeździłem na najwyższym poziomie. Poza tym, kłopoty miał Iversen. Na papierze wydawaliśmy się bardzo silną drużyną, ale w praktyce potrzebne są punkty każdego z zawodników.
A jak wytłumaczyć to, że Niels Kristian Iversen ma problemy z jazdą w Zielonej Górze w meczach ligowych, a w Grand Prix Challenge zdobywa jedenaście punktów i jest o krok od awansu do żużlowej elity?
- Myślę, że w początkowej fazie sezonu tor w Zielonej Górze nam zbytnio nie odpowiadał. Wielu zawodników męczyło się na naszej domowej nawierzchni. Zmienił się jednak sposób przygotowania toru i myślę, że jest to z korzyścią dla nas wszystkich.
Sezon dobiega końca. Czy wiesz już, w jakich ligach zagranicznych będziesz startował w nadchodzącym sezonie?
- Przez kolejny rok mam jeszcze ważny kontrakt z Dackarną w Szwecji. Na pewno tam zostanę. Od dłuższego czasu jeżdżę w Anglii dla ekipy Wolverhampton i myślę, że będę to kontynuował również w przyszłym roku.
Nie myślisz o Rosji?
- Nie za bardzo. Jestem zbyt zajętym zawodnikiem. Liga angielska, szwedzka i polska pochłaniają sporo mojego czasu. Do Rosji jest bardzo daleko i chyba z powodu długich podróży na razie się na to nie zdecyduję.
A pieniądze? W Rosji można zarobić więcej. Wielu zawodników rezygnuje z Anglii i ściga się na wschodzie...
- Pieniądze to nie wszystko. Chciałbym rozwijać się jako zawodnik. Myślę, że potrzebuję jazdy z najlepszymi zawodnikami niemal każdego dnia. Z tego powodu występy w Anglii są bardzo pomocne.
Zostaniesz w Zielonej Górze?
- W tej chwili trudno powiedzieć. Jest wiele pytań związanych z moją przyszłością i dotyczą one tego, czy będę nadal uczestnikiem cyklu Grand Prix. Nie wiem, czy w zespole będzie dwóch zawodników, którzy ścigają się w żużlowej elicie. Trzeba jeszcze poczekać i zobaczymy, jak rozwinie się ta sprawa.