Joanna Wojtko: W meczu Unistów z Włókniarzem doszło do upomnienia Lee Richardsona
Marek Wojaczek: Richardson dostał upomnienie, bo dosyć ostro zaatakował w wejściu w wiraż Damiana Balińskiego. Było to zachowanie na granicy faulu, dlatego stwierdziłem, że była to niebezpieczna sytuacja.
Co się dzieje dalej z takimi upomnieniami?
- To był akurat jego ostatni start w meczu, ale gdyby taka sytuacja miała miejsce wcześniej, przy powtórnej niebezpiecznej sytuacji mógłby zostać wykluczony z biegu.
Czy takie upomnienia mają jakieś dalsze konsekwencje?
- Z upomnieniami nic się nie dzieje. Mamy tylko rejestr wykluczeń za niebezpieczną jazdę. W tej chwili obowiązuje tylko na jeden sezon. Jeżeli zawodnik uzbiera kilka wykluczeń następują konsekwencje - traci prawo do startu w meczu.
W tym sezonie nikomu się nie przytrafiło?
- Jeszcze nie, ale sezon się nie skończył. Niektórzy już mają wykluczenia zapisane w rejestrze, zatem może się przydarzyć sytuacja z utratą prawa startu.
Czy rejestr kar jest publikowany?
- Te informacje zbiera Główna Komisja Sportu Żużlowego, my jako sędziowie po prostu informujemy, że wykluczyliśmy zawodnika za niebezpieczną jazdę. Jeżeli takich informacji się nazbiera, GKSŻ musi zareagować.
Jako Stowarzyszenie Sędziów Żużlowych popieracie ideę powstania stowarzyszenia zawodników, nie będzie zgrzytów?
- Popieramy ideę. Na co dzień jesteśmy w różnych sytuacjach (śmiech), ale myślę, że współpraca z zawodnikami przed sezonem, w tym "martwym" okresie, może być bardzo ciekawa. Już myślimy o tym by zaprosić zawodników na doroczne spotkanie, by porozmawiać np. jak decydować w konkretnych sytuacjach, te słynne "pierwsze łuki", i inne tego typu sytuacje. My sędziowie mamy własny punkt widzenia, ale dlaczego nie mamy się konsultować z zawodnikami? W tym martwym okresie spokojnie możemy współpracować w wielu dziedzinach regulaminowych, a na co dzień pewnie będziemy się do siebie różnie odnosić, bo czasami… (śmiech), wiadomo.
W planach jest spotkanie z zawodnikami, a spotkanie z mediami? Wcześniej były problemy..
- Tradycyjnie zaprosimy media. Tym razem, jeśli wszystko pójdzie dobrze, spotkanie zorganizujemy w okolicach Bydgoszczy. Może tym razem dziennikarze wysupłają te pięć złotych i dojadą.
Fala krytyki spadła na pana w związku z sędziowaniem
- Był szum po GP w Cardiff. To o wiele bardziej skomplikowana sprawa, niż mogłoby się wydawać. Nie mam prawa mówić o pewnych zakulisowych sprawach i tyle. Działam w kraju i zagranicą, dziś jestem w Lesznie, za tydzień jadę do Miszkolca na zawody. Będą gwizdać kibice? To będą. Ja staram się robić jak najlepiej, to co potrafię.
Ciężko żyć bez możliwości wyjawienia swoich racji?
- Tyle co mogłem powiedzieć, powiedziałem. Więcej nie mogę. Niewątpliwie jest to sytuacja niekomfortowa. Takie zajęcie.