- Nie jestem zaskoczony, że pojedziemy właśnie z Tarnowem. Gdyby Darcy Ward nie nawalił, to mogło być inaczej. W sześciu biegach zawodnik tej klasy co Australijczyk nie może zdobywać tak niewielkiej liczby punktów. Osobiście uważam, że to wielka wpadka tego żużlowca, która zadecydowała o tym, że Unibax nie pojedzie z nami w finale. Powtórzenie meczu na pewno miało jakiś wpływ na obie drużyny. To niecodzienna sytuacja, z którą nie każdy musi sobie poradzić. Mogło to trochę źle wpłynąć na torunian. Z drugiej strony po minach wszystkich zawodników wyglądało, że każdy chciał jechać - powiedział w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Władysław Komarnicki.
Gorzowianie nie ukrywali, że w finale lepszym rywalem byłaby dla nich drużyna z Torunia. Zawodnicy Stali dobrze czują się na MotoArenie, a poza tym wizyta w Toruniu była znacznie lepszym rozwiązaniem pod względem logistycznym, o czym wcześniej wspominał prezes Ireneusz Maciej Zmora. - Zgadzam się z tym, że lepiej było jechać z Toruniem. Ten tor pasuje nam bardziej niż tarnowski. Rozpatrywałbym to jednak tylko i wyłącznie w tym kontekście - przyznał Komarnicki.
Finał Enea Ekstraligi rozpocznie się już za kilka godzin. Władysław Komarnicki jest przekonany, że górą będzie Stal, która ma również duże szansę, żeby być lepsza w dwumeczu i sięgnąć po złoty medal. Wielu emocji powinien dostarczyć również mecz o trzecie miejsce. - Jestem w trochę niezręcznej sytuacji. Powiem panu, co się stanie. Ja powiem, że wygra Toruń i znajdzie się grupa kilkudziesięciu idiotów, którzy w komentarzach napiszą, że robie to złośliwie. No cóż... oczywiście, że wygra Toruń. Są po prostu zdecydowanie lepsi. Za Toruniem przemawia obecnie jedna rzecz. W Falubazie nie ma Patryka Dudka, który robił ogromną robotę. Jego brak jest wielkim osłabieniem dla ekipy z Zielonej Góry - zakończył Komarnicki.