W tym artykule dowiesz się o:
Żużlowcy Lotosu Wybrzeże Gdańsk na własnym torze walczyli o uniknięcie porażki w dwumeczu z Betardem Spartą Wrocław, jednak im się to nie udało. - Mimo straty czternastu punktów we Wrocławiu, od początku spotkania w Gdańsku pokazaliśmy, że chcemy walczyć i walczyliśmy do samego końca, co było widać w meczu - zauważył Renat Gafurow. Duże znaczenie dla wyniku potyczki miał wyścig, w którym Rosjanin wraz z kolegą z drużyny wyszli na prowadzenie 5:1, a ostatecznie przegrali podwójnie. - Wygraliśmy start. Nie uważam, że pojechałem za szeroko. Po prostu była tam odsypana nawierzchnia i specjalnie tam wjechałem. Zakopałem się jednak w nawierzchni. Lindgren po przegranym starcie przejechał kołem po murawie i wyskoczył na prowadzenie. Ogólnie przez cały mecz żadna z drużyn nie odpuszczała. Każdy każdego podjeżdżał. Ja miałem kontakt z Ułamkiem, a wrocławianin dotknął Pieszczka, kiedy on się przewrócił. Te mecze mają wysoką stawkę - opisał sytuację. Gafurowowi podobała się atmosfera niedzielnego pojedynku. - Było naprawdę sporo kibiców, dzięki którym aż ciarki przechodziły po plecach. Dziękuję im za stworzenie tak znakomitej i przyjaznej atmosfery – przekazał żużlowiec, który zdeklarował chęć rozmów z czerwono-biało-niebieskimi odnośnie przyszłego sezonu. - Przez pięć sezonów jeździłem dla GKS-u Wybrzeże i jak będzie propozycja, to z pewnością porozmawiamy. Jestem na nie otwarty - stwierdził.