Płynność finansowa klubu nie jest zagrożona - rozmowa z Marianem Deringiem, prezesem Polonii Bydgoszcz

Żużlowcy beniaminka Enea Ekstraligi zakończyli już sezon. Sporo pracy czeka teraz działaczy klubu z ulicy Sportowej. Najważniejsze jest załatanie dziury w budżecie i budowanie zespołu na 2013 rok.

Marcin Kozłowski: Ile pieniędzy brakuje do zamknięcia budżetu za sezon 2012?

Marian Dering: Według naszych prognoz to około 1.300.000 złotych. Pół miliona to wciąż nie spłacone długi poprzedników. Ta kwota cały czas pomniejsza nasz budżet. Przed sezonem dostaliśmy z miasta 3 miliony złotych, a tak właściwie było to 2,5 miliona. Bo musieliśmy szybko spłacić wspomniane 500.000 zł.

Ile klub jest winny zawodnikom?


- Żużlowcom zalegamy za sześć sierpniowych meczów. O dokładnej kwocie nie chcę mówić. Mogę tylko zdradzić, że zaległości mamy wobec wszystkich zawodników. Nie ma takiej sytuacji, że jeden nie ma zapłacone za dwa mecze, a drugi za osiem.

Przed sezonem zapewniał pan, że tworzycie realny budżet i nie będziecie podpisywać z zawodnikami wirtualnych kontraktów. Dlatego z zespołu odszedł Grzegorz Walasek. Skąd zatem tak duża dziura w budżecie?


- Gdyby Grzegorz został w Polonii o naszych finansowych problemach zrobiłoby się głośno w maju, a nie w połowie sierpnia. Nie spodziewaliśmy się tak drastycznie niskiej frekwencji na trybunach. A nasze obliczenia były bardzo ostrożne. Uznaliśmy, że po roku jazdy w I lidze fani są spragnieni żużla na najwyższym poziomie. Zbudowaliśmy przecież ciekawy zespół, który miał powalczyć o awans do play-off. Wierzyliśmy więc, że każdy mecz obejrzy 7-8 tysięcy, a hitowe pojedynki jak choćby derby z Toruniem ponad 10.000. Niestety, frekwencja była o połowę niższa od zakładanej. Tylko spotkania z Unibaksem i Falubazem cieszyły się większym zainteresowaniem kibiców. Wpływy ze sprzedaży biletów były więc co najmniej o 700-800 tysięcy mniejsze od zakładanych.

Jak klub zamierza załatać dziurę w budżecie?

- Chcemy wziąć kredyt na 1.000.000-1.200.000 złotych i spłacać go przez 3 lata. Miasto zapewniło nas, że w kolejnym sezonie ponownie wesprze nas 3 milionami. I to ma być gwarancja dla banku. Nietrudno się domyślić, że już na starcie będziemy dysponować skromniejszymi finansami niż w tym sezonie. Mogę jednak zapewnić: płynność finansowa spółki nie jest zagrożona.

Jak to więc możliwe, że tak zadłużony klub zabiega o zwiększenie limitu wydatków?


- Za 3 miliony nie da zbudować się ciekawego zespołu z aspiracjami. Przeliczaliśmy to w Polonii wiele razy. Trzeba mieć do dyspozycji co najmniej pół miliona więcej. Dlatego wspólnikom Speedway Ekstraligi zaproponujemy kompromis, by limit klubowych wydatków wynosił 3,8 miliona. To akurat połowa drogi między pierwszą propozycją (4,5 mln zł), a obecnie przyjętą. Inne kluby też mają finansowe problemy. Mają tylko szczęście, że nikt o tym głośno nie mówi.

Ma pan żal do Tomasza Gapińskiego, że powiedział publicznie o waszych finansowych kłopotach?


- Nie spodziewałem się tego. I na pewno nam to nie pomogło. Atmosfera wokół Polonii nie jest - delikatnie mówiąc - zbyt dobra. Tomek złamał jeden z punktów kontraktu, który zabrania mu publicznego wypowiadania się na temat klubowych finansów. Tomek w ogóle się zmienił. Przed rokiem był dobrym duchem zespołu, a teraz zamknął się w sobie. Być może wynika to z jego problemów zdrowotnych, które go od lat prześladują.

Jak zatem w tak nieciekawej atmosferze, z tak dużą dziurą w klubowych finansach zamierzacie zbudować zespół na sezon 2013?


- Ważne kontrakty mają Mikołaj Curyło, Szymon Woźniak i Krzysztof Buczkowski. Krzysztof musi jednak podpisać aneks finansowy, gwarantujący mu nie mniejsze zarobki niż w tym sezonie. Chcemy zatrzymać w Polonii Emila Sajfutdinowa. Nie wyobrażam bowiem sobie Polonii bez tego zawodnika. Emil wyraził już chęć dalszych startów w Bydgoszczy. Zresztą kiedyś deklarował, że chce u nas jeździć przez całą karierę. Świetny sezon miał Robert Kościecha. W jego przypadku wiele zależeć jednak będzie od stanu zdrowia, od rehabilitacji kontuzjowanej nogi. Nie przekreślam też Tomka Gapińskiego. Wiele zależeć będzie od regulaminu, zasad budowania drużyny. Szkielet drużyny chcemy oprzeć na naszych obecnych zawodnikach.

Na wzmocnienia bydgoscy kibice nie mogą więc liczyć?


- Tego nie powiedziałem. Od dłuższego czasu sondujemy rynek i trzech klasowych zawodników. Nazwisk oczywiście nie zdradzę, ale kto wie, może mile zaskoczymy naszych kibiców.

A kto poprowadzi zespół po odejściu Roberta Sawiny?


- Być może Robert Sawina… Z Robertem podpisaliśmy umowę do końca rozgrywek ligowych. Wierzyliśmy wówczas, że awansujemy do czwórki i sprawa będzie aktualna jeszcze we wrześniu. Czytałem wywiad z Robertem, który powiedział, że nie jest już w Bydgoszczy, że z klubu nie było żadnego sygnału w sprawie rozmów o ewentualnej dalszej współpracy. Zamierzam się spotkać z Robertem i porozmawiać na ten temat jego pracy w Polonii. Ma bowiem sporo racji mówiąc, że w klubie brakuje ciągłości. Choć od lat pracuje u nas Jacek Woźniak, który zajmuje się najmłodszymi sportowcami. Dziś jednak nie wiem, kto będzie menedżerem zespołu w przyszłym sezonie.

Żużlowcy zakończyli sezon, w kasie jest spora dziura, atmosfera wokół klubu nieciekawa. Czy ma pan sobie coś do zarzucenia?


- Chciałbym przeprosić kibiców za warunki, w jakich oglądają zawody. Infrastruktura obiektu jest bardzo przestarzała - problem z przejściem przez kołowrotki, fatalne nagłośnienie, psująca się tablica wyników. To trzeba szybko poprawić. W ratuszu jest już projekt przebudowy stadionu. Chcemy jak najszybciej zacząć od pierwszego łuku, a potem dalej działać. Na wszystko trzeba jednak mieć pieniądze.

A brak pozyskania strategicznego sponsora dla drużyny. Deklarował pan, że takowy na Sportowej będzie?


- Nie, nigdy nie składałem takich deklaracji. Marzyłem, by drużyna miała strategicznego sponsora, a to co innego. Niestety, jest kryzys i wszyscy liczą pieniądze. W tak trudnych czasach udało się nam pozyskać wielu dobroczyńców. W 2011 roku od sponsorów dostaliśmy 1.460.000 złotych, a w tym sezonie aż 1.800.000. To nasz spory sukces. Pod tym względem plan zrealizowaliśmy w 90 procentach, a przed nami jeszcze finał Młodzieżowych Indywidualnych Mistrzostw Polski. Wiele firm zapewniło nas, że wesprą nas w organizacji tych zawodów. Nie jest więc wykluczone, że plan wykonamy w 100 procentach.

Czy nie obawia się pan, że przy tak złej atmosferze wokół klubu sponsorzy odwrócą się od was?


- Mam nadzieję, że nie. Niebawem spotkam się z wszystkimi sponsorami na tradycyjnym, posezonowym spotkaniu. Szefowie firm widzą, że bardzo się staramy i chwalą nas. Przekonanie tylu firm do współpracy w tak ciężkich czasach to nasz spory sukces. Szanuję każdą firmę, bo liczy się nawet 1000 złotych przelane na konto klubu. Podpisując umowy przed tym sezonem wiele firm deklarowało większe wsparcie w kolejnym roku. I mam nadzieję, że tak będzie. Powtórzę raz jeszcze: płynność finansowa spółki nie jest zagrożona.

Źródło artykułu: