Według relacji Patrycji Smętek, do pierwszej nieprzyjemnej sytuacji doszło tuż po przyjeździe do Rawicza. W busie Krzysztofa Pecyny pojawiła się żona Piotra Dyma i oskarżała zawodnika Kolejarza Opole. - Przyjechaliśmy na zawody około godz. 12 i liczyliśmy się z tym, że ze strony kibiców możemy mieć jakieś nieprzyjemności, ale fani zachowywali się w porządku. Zupełnie inaczej sprawa wyglądała w parkingu oraz ze strony samych zawodników i osób funkcyjnych. Już na początku w busie pojawiła się żona Piotra Dyma i mówiła do Krzysztofa, że posadził jej męża na wózku inwalidzkim, co było zupełną nieprawdą, ponieważ Piotr Dym bez problemu poruszał się w parkingu. Życzyła także Krzysztofowi utraty zdrowia na torze, po czym wyszła i zamknęła drzwi. Świadkiem tego jestem ja oraz Zbigniew Kuśnierski.
Kilka godzin później, tuż przed prezentacją, Krzysztof Pecyna został pobity. Menedżerka zawodnika zdradza, kim były osoby uczestniczące w zdarzeniu. - Następna sytuacja miała miejsce przed prezentacją. Krzysztof poszedł przebrać się do szatni i myśleliśmy, że parking jest na tyle zabezpieczony, że nie mogą się tam pojawić osoby trzecie. Niestety tak nie było. Doszły nas słuchy, że doszło do pobicia i wszyscy, łącznie z sędzią, się zbiegliśmy. Okazało się, że Krzysztof został chwycony przez brata Piotra Dyma i druga osobę, której nie rozpoznał, bo jej nie znał. Wykręcili Krzysztofowi ręce, rzucili na ziemię i skopali, krzycząc przy tym, że to za mojego brata Piotra Dyma i za poprzedni mecz. Wtedy zadzwoniliśmy po policję, jednak ze względu na bardzo ważne zawody uzgodniliśmy z komendantem, że zeznania Krzysztof złoży po zawodach. Nawet jak już stało po całym zajściu razem około piętnastu osób, to brat Piotra Dyma i ta druga osoba, odgrażali się, że jeszcze nawet w tym momencie mogą go pobić.
Tuż po meczu pojawiła się wypowiedź poszkodowanego zawodnika, który mówił, że nie pobił go brat Piotra Dyma, ale inna osoba, której tożsamości nie zna. Okazuje się, że Pecynie chodziło o drugą osobę uczestniczącą w zdarzeniu. - Rozbieżność, jaka się pojawiła i słowa Krzysztofa, że to nie był brat Piotra Dyma, dotyczyły tej drugiej osoby. Było sporo emocji, z każdej strony ktoś się obok nas pojawiał i pytał o całe zajście, stąd pojawiła się ta rozbieżność.
Następny nieprzyjemny incydent miał miejsce w trakcie meczu. Tym razem Pecyna spotkał się bezpośrednio z Piotrem Dymem. - Kolejne nieprzyjemne zdarzenie miało miejsce w trakcie zawodów. Piotr Dym podszedł do Krzysztofa i powiedział mu, że dopóki będzie jeździł na torze, to będzie dążył do tego, żeby Krzysztof miał ciągle jakieś kontuzje i że będzie mu się odwdzięczał za tamten mecz. Te pogróżki pojawiały się na okrągło. Pobity został nie tylko Krzysztof, ale także uderzony został w krtań Rafał Fleger przez osobę funkcyjną drużyny z Rawicza. Oczywiście zgłaszaliśmy to sędziemu.
Patrycja Smętek zapowiada, że sprawy pobicia nie zamierzają odpuszczać i już złożyli doniesienie do Policji. - Po zawodach pojechaliśmy na komendę Policji do Rawicza i tam złożyliśmy doniesienie. Toczy się aktualnie sprawa przeciwko dwóm wspomnianym osobom, z tym że nadal nie znamy personaliów jednej z nich. Przeciwko nim toczyć się będzie postępowanie.
O meczu w Rawiczu zrobiło się głośno nie za sprawą sportowej rywalizacji, ale zajść przed i w trakcie zawodów. Menedżerka Krzysztofa Pecyny uważa, że sędzia Piotr Nowak nie poradził sobie z zaistniałą sytuacją. - [i]Byłam od samego początku w parku maszyn i na bieżąco sędziemu były zgłaszane uwagi co do jakości toru już od dwunastej godziny oraz fakt, że dwóch zawodników zostało pobitych. Tam działy się tak niestworzone rzeczy i dla mnie to jest niesamowite, a sędzia sobie z tego nic nie robił. Tak jak wypowiedział się trener - arbiter nie panował nad zawodami. To wszystko go chyba przerosło.
[/i]