To musi być nowe rozdanie - rozmowa z Arkadiuszem Ładzińskim, prezesem PSŻ-u Poznań

PSŻ Poznań wciąż boryka się z brakiem stadionu, jednak prezes tego klubu, Arkadiusz Ładziński wierzy, że do rozpoczęcia przyszłego sezonu uda się rozwiązać ten problem i wystawić zespół do II ligi.

Michał Gałęzewski: Jak wygląda na tą chwilę sprawa poznańskiego stadionu?

Arkadiusz Ładziński: Mimo, że może tego nie widać, sprawy cały czas się dzieją. Na chwilę obecną jeszcze nic nie mogę powiedzieć o żadnych konkretach. W czerwcu byliśmy w Warszawie na zaproszenie Komisji Parlamentarnej d.s. sportów motorowych i tam rozmawialiśmy o przyszłości poznańskiego żużla. Bardzo mocno w sprawy poznańskiego speedwaya zaangażował się poseł Łukasz Borowiak, który nas wspiera, podobnie jak poseł Waldy Dzikowski.

Jesteście optymistami?


- Wszystkie sprawy idą w dobrym kierunku. Z tego co wiem, posłowie działają, aby kluby żużlowe z Poznania i z Warszawy mogły przystąpić jak najszybciej do rozgrywek ligowych. Małymi krokami posuwamy się do przodu. Jak to będzie wyglądało za tydzień, czy miesiąc? Jeszcze tego nie wiem. Mamy nadzieje, że wspólnymi siłami doprowadzimy do happy endu.

Jakie lokalizacje wchodzą w grę?


- Na razie są rozpatrywane różne kwestie. O lokalizacjach nie można jeszcze mówić. Trzymamy rękę na pulsie i jesteśmy w kontakcie ze wszystkimi, którzy nas wspierają.

Widzicie jakąś szansę na start w lidze?


- Cały czas widzimy tą szansę i będziemy robili wszystko, aby doprowadzić do jazdy PSŻ-u Poznań nie tylko w MDMP, ale i w rozgrywkach ligowych.

Jak władze miasta podchodzą do sprawy żużla w Poznaniu?


- Wspierają nas. Jesteśmy traktowani jako partnerzy i tu zaangażowana w bardzo dużym stopniu jest pani dyrektor Ewa Bąk i pan vice-dyrektor Maciej Piekarczyk. Odbyło się już spotkanie z prezydentem Poznania - Dariuszem Jaworskim, który mocno wspiera nasze plany powrotu do ligi. Klimat jest bardzo pozytywny. O szczegółach nie można jeszcze nic powiedzieć, bo nie zapadły konkretne decyzje. Gdziekolwiek się udajemy i z kimkolwiek rozmawiamy, wszyscy są jak najbardziej za - zależy wszystkim na odrodzeniu żużla. Mamy dobry klimat do tego sportu i nie jest to tak, że jest żużel piątym kołem u wozu. Wszystkie nasze prace może są w tym momencie niewidoczne, ale powinny przynieść efekt finalny.

Po ostatnim sezonie PSŻ nie kojarzy się już tak dobrze. Co robicie, aby to zmienić?

- Niestety 2011 rok i niedokończenie rozgrywek przez PSŻ sp. z o. o. położyło cień na żużlu poznańskim. Trzeba jednak pamiętać, że Poznańskie Stowarzyszenie Żużlowe i PSŻ Spółka z o. o. nie są ze sobą powiązane ani kapitałowo, ani też osobowo. Dla wielu kibiców, czy urzędników to jest to samo, ale są to dwa odrębne podmioty. Cała sprawa mogła w jakiś sposób położyć cień na poznański żużel. Ja mogę jednak powiedzieć, że jesteśmy po drugiej rundzie MDMP, gdzie startują nasi zawodnicy. Wszyscy są rozliczeni na tą chwilę i nie będzie problemów, aby tak było do końca sezonu. Wiadomo, że my musimy pokazać dobrą twarz Poznania. Poznaniacy zawsze słynęli z solidności.

No właśnie. Wystawiliście zespół do Młodzieżowych Drużynowych Mistrzostw Polski. Co pan sądzi o występach żużlowców klubu?


- Jesteśmy po drugiej rundzie MDMP i w tej chwili ex equo z ŻKS-em Ostrovią zajmujemy czwarte miejsce. Do półfinału przechodzą cztery drużyny. Kolejna runda jest w Bydgoszczy (24 lipca), która wyłoni pierwszą czwórkę. Dla nas sukcesem jest to, że wystartowaliśmy i że nasi zawodnicy jadą, a także nie mają upadków i kontuzji. Dla nas start w MDMP był okazją do przetarcia się na różnych torach. Sukcesem jest to, że zawodnicy się rozwijają. Widać postępy, a jaki będzie wynik sportowy? Okaże się w lipcu. Dla klubu ważne jest to, że drużyna się zgrała. W parku maszyn wszyscy sobie pomagają, a duch drużyny utrzymuje Grzegorz Kłopot. Ci zawodnicy cieszą się, że jeżdżą w barwach SUNDRAGOSA PSŻ POZNAŃ i jest to też dla nas powód do zadowolenia. Już teraz w jakiś sposób się do nas przyzwyczaili, a my do nich. Fajnie się z nimi współpracuje. Zobaczymy czy, niektórzy nie zostaną z nami na przyszły sezon, ale w tej chwili za szybko by o tym mówić. Jesteśmy zadowoleni z Oskara Golloba, Oskara Lisa i Alexa Zgardzińskiego. Oni jeżdżą, myślą na torze. W tej grupie MDMP większość zawodników jeździ na co dzień w ENEA Ekstralidze, lub w I lidze i mają większe objeżdżenie.

Czy po Euro 2012 żużel w Poznaniu może wypłynąć na szerokie wody?

- Poznań na pewno potrzebuje żużla. Podczas ostatniej rundy MDMP w Ostrowie przyjechała za nami spora grupa kibiców, w Lesznie było podobnie. Kibice wciąż jeżdżą za tą drużyną. Nie jest to może wielka grupa, bo nie jest to liga, ale i tak jesteśmy z tego zadowoleni. Pamiętajmy, że w tym momencie nie możemy jeździć w Poznaniu. Robimy wszystko, aby sport żużlowy wrócił do tego miasta i chcielibyśmy aby tak się stało na stałe. Wszystko jest skomplikowane, aczkolwiek cały czas pracujemy. Nie śpimy i nie czekamy aż ktoś przyniesie na tacy rozwiązanie. Rozpatrujemy różne opcje i w spokoju pracujemy. Jak przeanalizujemy trzy daty - październik 2011, styczeń 2012 i lipiec 2012, to zrobiliśmy kilka kroków do przodu. Aby były efekty, trzeba ciężko pracować.

Jeśli marka PSŻ w tej chwili nie kojarzy się najlepiej, może lepszym rozwiązaniem byłaby zmiana nazwy?


- Nie myśleliśmy o tym, ponieważ Poznańskie Stowarzyszenie Żużlowe powstało w 2004 roku i od tego czasu istnieje. Nasze logo ze skorpionem w tle jest rozpoznawalne i nie myśleliśmy o zmianie nazwy. Na ten temat nie było nawet rozmów. Były podczas okresu naszego istnienia zarówno i wzloty, jak i upadki, ale zmiana nazwy mogłaby wprowadzić jeszcze większe zamieszanie. Firma PSŻ spółka z o. o. praktycznie już nie istnieje, stało się jak się stało. My jako Poznańskie Stowarzyszenie Żużlowe nie mieliśmy wpływu, że powstał podmiot o podobnej nazwie.

Co robicie, aby sytuacja z 2011 roku się nie powtórzyła?


- Trudno powiedzieć, czy wszystko było robione w dobrej wierze, czy też nie – mówię tu o PSŻ sp. z o. o. Nie ma jednak co wracać do historii. Trzeba iść do przodu i walczyć o jak najlepsze wyniki. Odcięliśmy się grubą kreską od tego co było. Trzeba wynieść naukę z tego co się działo i dobrego - z tego czerpać wzorce i złego - tego unikać w przyszłości. My patrzymy na kilka lat wprzód. Może kibice już by chcieli aby coś się działo, i aby jasna była sprawa stadionu. Jest lipiec, a z naszego obozu nie wychodzi zbyt wiele wieści. Nam chodzi o to, żeby miejsce, gdzie będą się odbywały zawody żużlowe miało stabilność własnościową. Grunt musi być miejski, aby można było go użytkować przez najbliższe 20-30 lat. W tym momencie można budować żużel od podstaw. Każdy inny system spowoduje, że klub będzie stał na glinianych nogach. Sponsorzy nie wejdą do klubu, gdy nie wiadomo co się z nim stanie za dwa, czy pięć lat. Żużel w Poznaniu upadał kilka razy i za każdym razem było to zamknięcie toru na kłódkę. Do takich rzeczy nie można dopuścić. To musi być nowe rozdanie.

W ubiegłym roku ruszyła szkółka żużlowa w Poznaniu. Co się dzieje z tymi chłopakami?

- Chłopcy przez zimę trenowali, jednak w tej chwili nie trenują ponieważ nie ma toru. Też liczyliśmy na to, że te sprawy szybciej się uda załatwić. Jeżdżenie na tory obce i trenowanie gdzie indziej nie jest do końca tym, co mogłoby pomóc w rozwoju i co nas interesuje. Temat szkółki na pewno wróci i będziemy chcieli, aby ona działała. Było w międzyczasie kilku chętnych, jednak niektórzy się wykruszyli. Część nie wytrzymała trudów treningów na sali gimnastycznej. Spokojnie do tego tematu wrócimy, jest to dla nas ważny temat. Fajnie by było mieć żużlowców z Poznania, czy okolic. Najbardziej doskwiera brak stadionu, bo dużo trudniej rozmawiać z firmami i ludźmi przychylnymi, jak nas nie ma na stałe w Poznaniu.

Myśleliście o tym, aby na nowym stadionie stworzyć na przykład mini tor?

- Pomysłów mamy bardzo dużo. To nie tylko mini tor, ale przewija się między innymi obiekt do speedrowera, czy sekcja samochodów zdalnie sterowanych. Mamy różne pomysły, ale do wszystkiego trzeba podchodzić rozsądnie. Nie od razu Kraków zbudowano. Musimy robić to, na co będą pozwalały nam fundusze. Nie można brać kilku srok za jeden ogon. Trzeba najpierw dokończyć jedną rzecz, a później zacząć kolejną. Zwróćmy uwagę na to, jak wygląda sytuacja ekonomiczna w kraju. Fundusze miejskie się zmieniły i nie możemy oczekiwać od Miasta Poznania, że dadzą nam nadwyżkę, bo takiej najzwyczajniej w świecie nie ma. Mierzymy siły na zamiary. Każdą decyzję trzeba kilka razy przemyśleć i każdą złotówkę kilka razy obejrzeć. Jest mowa o cięciu kosztów w Ekstralidze. Na to też patrzymy i szukamy pomysłów jak przyciągnąć największą liczbę kibiców w przyszłości, aby zawody były atrakcyjne dla wszystkich. Jak klub zacznie działać, to powoli można wdrażać działania. Nie jesteśmy jednak taką potęgą, jak Unia Leszno, czy Falubaz Zielona Góra. Zaczynamy od zera, a nawet od poziomu -2 biorąc pod uwagę poprzedni sezon. Pracy jest przed nami bardzo dużo. W momencie, gdy sprawa obiektu żużlowego w Poznaniu wykrystalizuje się, zapraszamy wszystkich do współpracy.

Źródło artykułu: