Wydaje się, że najpopularniejszymi aktualnie osobami w polskim speedwayowym światku ostatnio są…byli menedżerowie Sławomir Kryjom i Jerzy Kanclerz. Tak przynajmniej można sądzić po komentarzach fanów pod tekstami poświęconymi ich osobom w kontekście zwolnienia Kanclerza z funkcji menago bydgoskiej Polonii oraz spekulacji, że jego następcą może zostać przybysz z Leszna. Wynurzenia Pawlickiego seniora na temat przyszłości jego utalentowanych synów, nadziei polskiego żużla było nie było, czy dywagacje o przyszłości Grand Prix samego "guru" Ole Olsena, nie skłoniły do pisemnej refleksji ani jednej dziesiątej tych, którzy komentowali ostatnie zawirowania wokół funkcji menedżera polonistów.
Forum Sportowych Faktów rozgrzało się do czerwoności. Kilkaset wpisów i namiętne dyskusje pomiędzy fanami. Pyszne! Działacz młodego pokolenia z miasta Smoczyka ma zresztą przechlapane u fanów od dłuższego czasu, a konkretniej od sławetnego meczu półfinału play off pomiędzy Unią i Unibaksem Toruń w zeszłym roku. Jak było, wszyscy pamiętają. Pan Sławomir popełnił wówczas jeden błąd, wszystko inne było potem jego konsekwencją. W sytuacji takiego napięcia i kontrowersji jakie towarzyszyło tamtemu pamiętnemu meczowi, będąc w niezręcznej sytuacji (przyjechał przecież z drużyną rywala do swojego miasta i poprzedniego klubu) powinien po prostu nie wychylać nosa z parku maszyn. A tym samym nie dawać się prowokować co bardziej krewkim fanom "Byków" i samemu ich nie prowokować swoimi emocjami. Ale zrobił, jak zrobił (pamiętajmy wszakże, że pracował dla Torunia i jego interesy reprezentował) i teraz w środowisku przez sporą grupę kibiców traktowany jest niczym trędowaty. I jak to u nas bywa często najwięcej do powiedzenia mają ci, których sprawa nie dotyczy, nie znają Kryjoma, a często nawet nie poznaliby go na ulicy, czy stadionie. Ale dowalają mu solidarnie, niezależnie od klubu, któremu kibicują, teraz w kontekście ewentualnego zatrudnienia w Bydgoszczy. Gdzie zwolniony został właśnie Jerzy Kanclerz. Przez lata znamienity kibic, który spróbował wejść w skórę klubowej szychy, i wygląda na to, że się sparzył. Ciężki bywa bowiem los działacza, nie każdy ma tak fajnie i tak dobre cygara jak Władysław Komarnicki. Hucpa z Kanclerzem brzmi dla postronnego obserwatora dosyć tajemniczo. Toż dopiero próg nowego sezonu, drużyna rozegrała jeden mecz, zresztą bardzo udany, bo wygrany z samym mistrzem Polski. A tu pan prezes Marian Dering pana menedżera Jerzego Kanclerza spuszcza po przysłowiowej brzytwie. I o cóż chodzi? Ano tłumaczy językiem cokolwiek drętwym i niewiele mówiącym, że powodem pogodnienia Kanclerza były kwestie dotyczące, jak wyczytałem "ładu korporacyjnego w spółce, którego Pan Jerzy Kanclerz nie potrafił przestrzegać".
Tłumacząc z języka armijnego na nasze, po prostu panowie nie potrafili się ze sobą porozumieć i delikatnie mówiąc nie pałali do siebie sympatią do tego stopnia, że prezes korzystając ze swojej pozycji przełożonego postanowił menedżera się pozbyć. I zaraz pojawiły się przecieki, że jego następcą będzie Sławomir Kryjom, co wywołało wspomnianą wcześniej medialną burzę. Ale Kryjom ma podobno konkurentów, więc jego posada jest mocno niepewna, na giełdzie pojawiły się przynajmniej dwa inne nazwiska, a pan prezes zaskakuje kolejnymi wypowiedziami. Mówi otóż, że kwestie nowego menedżera chce omówić z kapitanem drużyny (w takim razie ciekaw jestem, czy konsultował z nim także zwolnienie dotychczasowego?). Poza tym, czego zupełnie nie pojmuje, potwierdza, że jednym z kandydatów jest były menago Unii i Unibaksu, natomiast za Chiny ludowe nie chce podać jego konkurentów, co jest raczej nie za bardzo poważne i przypomina zabawę z kibicami w ciuciubabkę. Albo, jak kto woli grę jak po Kryjom(u) mieć od Kanclerza święty, niczym niezmącony, błogi spokój. A to dopiero początek sezonu, strach się bać, co będzie dalej!
Robert Noga