Mateusz Szczepaniak kontuzji kolana nabawił się w połowie sierpnia w Anglii, w swoim debiucie na Wyspach Brytyjskich. - To był mój pierwszy wyścig w lidze angielskiej i zakończył się pechową kolizją z kolegą z drużyny, Jasonem Doylem - wspomina młodszy z braci Szczepaniaków. Po trzech tygodniach leczenia kontuzjowanego kolana żużlowiec Orła zdecydował się na start w Finale Indywidualnych Mistrzostw Polski w Lesznie. - Zdołałem przejechać tylko jeden wiraż. W kolanie znów coś przeskoczyło i musiałem zjechać z toru. Badania wykazały, że doznałem zerwania wiązadeł krzyżowych w kolanie - tłumaczy żużlowiec.
Nie była to więc typowa żużlowa kontuzja, ale uraz, który wymagał długiego leczenia
- 26 września przeszedłem operację. Taką kontuzję leczy się od sześciu nawet do dziewięciu miesięcy. Rehabilitacja przebiegała jednak bardzo dobrze. Ostatnio byłem u lekarza, który stwierdził, że kolano jest już sprawne. Powiedział, że nie ma przeciwskazań, bym już w marcu wsiadł na motocykl - wyjaśnia Mateusz Szczepaniak.
Kontuzja z pewnością zakłóciła nieco przygotowania do sezonu żużlowca Orła Łódź. - Na pewno nie mogłem wykonywać wszystkich ćwiczeń. Przede wszystkim nie byłem w stanie biegać. W rachubę nie wchodziły także narty. Oczywiście starałem się robić to, co mogłem. Pływałem, jeździłem na rowerku treningowym. To, co uniemożliwiało mi kolano, nadrabiałem innymi ćwiczeniami. Od niedawano mogę już także biegać. Z kondycją nie jest tak źle – zapewnia żużlowiec, który wierzy, że na inaugurację sezonu 2012 będzie już w pełni gotowy do startów.