Przypomnijmy, że Madsen zajął w Gp Challenge (finał eliminacji do cyklu) siódme miejsce. Andersen był natomiast... czternasty. - Kończy się jak w Formule 1. Równie dobrze można zrezygnować z kwalifikacji do cyklu, skoro się one nie liczą. Myślę, że to idzie w złym kierunku, ponieważ ciągle widzimy tych samych kierowców. Nie sądzę, aby Hans przyciągnął więcej kibiców, niż ja - dosadnie skomentował Madsen.
Przyznanie "dzikusa" Madsenowi spowodowałoby jednak sporo komplikacji. Duńczyk ma bowiem ważny kontrakt z Tauronem Azoty Tarnów, gdzie startować ma m.in. Greg Hancock. - Może oczywiście być tak, że nie dostałem dzikiej karty ze względu na umowę w Polsce. Wydaje mi się jednak trochę dziwne, że nawet się ze mną nie skonsultowano - ocenił żużlowiec.