- Jestem bardzo zadowolony, że Szwecja awansowała do finału. Nie mogę się teraz doczekać soboty, kiedy okaże się, jak nam pójdzie. Jeśli chodzi o mój indywidualny występ, to spisałem się w czwartek bardzo słabo. To były fatalne zawody w moim wykonaniu. Postaram się teraz popracować nad sprzętem i lepiej zorganizować, żeby w finale pojechać już lepiej - powiedział w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Fredrik Lindgren.
Szwedzi do finału awansowali kosztem Rosjan, których postawa w czwartkowych zawodach była rozczarowująca. - Na pewno spodziewaliśmy się, że będzie nam z nimi ciężej. W stosunku do półfinału, w którym jechali, wzmocnili się dwójką Grigorij Łaguta - Emil Sajfutdinow. Obaj są bardzo dobrymi zawodnikami i zaliczyli udane występy. Na szczęście dla nas to było za mało, żeby Rosjanie zdołali awansować do finału - stwierdził "Freddie".
Podobnie jak Andreas Jonsson, Fredrik Lindgren przed barażem DPŚ popijał kawę. Na niego nie wpłynęła ona jednak tak korzystnie jak na “AJ-a”
Jak żużlowiec Tauron Azotów Tarnów skomentował warunki torowe panujące podczas czwartkowego barażu? - Jak już wspomniałem, zaliczyłem bardzo nieudane zawody. Winy za to nie będę zrzucał na tor. Jeśli bowiem o niego chodzi, wszystko było w porządku. Problem nie tkwi w torze, tylko we mnie - przyznał Szwed.
W sobotę Szwedzi zmierzą się z Polakami, Duńczykami i Australijczykami. Która z tych ekip będzie najmocniejsza? - Myślę, że wszystkie są bardzo dobre. Na swoim terenie Polacy będą chyba stanowić największe zagrożenie. To w końcu domowy tor Tomasz Golloba. Australia w barażu pokazała bardzo dobry żużel i na pewno w finale również dobrze się zaprezentują. Duńczycy z kolei zawsze mają chrapkę na zwycięstwo. To będą naprawdę ciężkie zawody - zakończył 26-letni zawodnik.