Jan Krzystyniak dla SportoweFakty.pl: Wyłączyłem telewizor, bo nie dało się tego oglądać

Za nami dwa półfinały tegorocznej edycji Drużynowego Pucharu Świata. Polacy i Duńczycy awansowali do finału, Szwedów, Australijczyków, Brytyjczyków oraz Rosjan czeka jeszcze bój w barażu. Co na ten temat sądzi były trener m.in. Włókniarza Częstochowa i Unii Leszno, Jan Krzystyniak?

W tym artykule dowiesz się o:

- Usiadłem przed telewizorem bo chciałem zobaczyć poniedziałkowy półfinał w King's Lynn, ale po dziewiątym biegu wyłączyłem relację, bo po prostu zawody były tak nudne, że nie dało się tego oglądać. Nie wiem, czy poziom światowego żużla tak idzie na dół, że tak znani zawodnicy jak choćby bracia Drymlowie nie potrafili opanować motocykla? Tyle upadków i różnych perypetii nie powinno się zdarzać jeźdźcom, którzy startują w Drużynowym Pucharze Świata. Poziom naprawdę niski, faworyt był tylko jeden, czyli reprezentacja Polski. Biało-czerwoni wykorzystali to maksymalnie i fajnie, bo w sobotę będą jeździć w Gorzowie w finale. Z pewnością wszyscy ostrzą sobie na to zęby, a ja też z przyjemnością to sobie obejrzę. Natomiast sobotni półfinał, w którym rywalizowali Duńczycy, Szwedzi i Australijczycy był o wiele ciekawszy, poziom był wyższy. A w poniedziałek było tak nudno, że po dziewiątym biegu autentycznie zrezygnowałem z oglądania tego - powiedział w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Jan Krzystyniak.

Czy zdaniem byłego trenera m.in. Włókniarza Częstochowa i Unii Leszno któryś z reprezentantów Polski powinien zostać zmieniony przed sobotnim finałem? - Zawsze tak się mówiło, że zespół, który awansuje do finału powinien jechać w tym samym składzie. Niektórzy mieli wątpliwości co do formy Krzyśka Kasprzaka, a tymczasem okazał się on najlepszym zawodnikiem w naszej drużynie. Teraz patrząc pod kątem toru w Gorzowie i startów Krzysia w lidze polskiej, można by było mieć obawy, czy żużlowiec klubu z Tarnowa dobrze pojedzie w finale. Nie fair byłoby jednak odstawienie go od składu po tak udanym występie w King's Lynn. Wydaje mi się, że ta piątka gwarantuje zdobycie pierwszego miejsca - podkreślił.

Jan Krzystyniak (w środku) delikatnie mówiąc nie był zachwycony poziomem poniedziałkowego półfinału DPŚ w King's Lynn

W opinii wielu kibiców i fachowców Polacy są głównymi faworytami do trzeciego z rzędu triumfu w Drużynowym Pucharze Świata. - Też tak uważam. Bezwzględnie są to moi faworyci. Teraz jest czas Polaków. Tak jak ja zawsze mówiłem, kiedyś był czas Amerykanów, Duńczyków, później Szwedów. Teraz natomiast od paru lat jest czas Polaków. Wydaje mi się, że jeszcze przynajmniej w tym roku nasi reprezentanci będą dominować na światowych torach - zaznaczył Krzystyniak.

Kogo były zawodnik m.in. Falubazu Zielona Góra, Unii Leszno i Stali Rzeszów uważa za najgroźniejszego rywala naszych reprezentantów? - Wydaje mi się, że Duńczycy. Jest to z pewnością godny przeciwnik, z Nickim Pedersenem i spółką w składzie. Według mnie to właśnie z nimi Polacy będą musieli najmocniej powalczyć na torze - stwierdził.

Jak zdaniem Jana Krzystyniaka będzie wyglądało podium tegorocznej edycji Drużynowego Pucharu Świata? - Pierwsze miejsce dla Polski, drugie dla Duńczyków, a trzecie dla reprezentacji Australii - wytypował.

Przy okazji rozmowy na temat Drużynowego Pucharu Świata postanowiliśmy dowiedzieć się, co słychać u wychowanka klubu z Zielonej Góry. - Prowadzę swoją działalność. W tej chwili jeśli chodzi o żużel, to nigdzie nie pracuję. Ostatnim moim miejscem pracy był Włókniarz Częstochowa i z tego co wiem, aż do teraz nie zatrudniono tam nowego trenera. Nie dociekam z jakiego powodu. Być może ze względów oszczędnościowych, bo pieniędzy nie wszędzie jest za dużo. W tej chwili nie zajmuję się sportem żużlowym. Pojawiły się co prawda oferty nie z Ekstraligi, tylko z niższych klas rozgrywkowych, ale nie podjąłem rozmów na ten temat - poinformował dziewięciokrotny mistrz Polski w parach i drużynie.

Komentarze (0)