Ireneusz Kwieciński: Sędzia podjął trochę kontrowersyjną decyzję

Sporą niespodziankę w niedzielę sprawili żużlowcy drugoligowego KSM Krosno. Wilki na swoim torze zremisowały z jednym z kandydatów do awansu Lubelskim Węglem KMŻ 45:45. Duża w tym zasługa dobrego początku meczu, kiedy udało im się zbudować sporą przewagę.

Krośnianie w połowie spotkania prowadzili różnicą ośmiu "oczek", ale później goście zdołali zniwelować tę stratę, a nawet wyjść na prowadzenie. Ostatecznie jednak gospodarze w ostatnim wyścigu doprowadzili do remisu w meczu. Szkoleniowiec Wilków - Ireneusz Kwieciński mimo tego czuł niedosyt. - W pierwszych gonitwach udało nam się zaskoczyć rywala torem. Zrobiliśmy sporą przewagę jak na takiego dość trudnego przeciwnika. W połowie meczu lublinianie potwierdzili jednak swoją klasę i dopasowali się do nawierzchni. Pojedynek był na pewno zacięty, a przed biegami nominowanymi wydawało się, że możemy przegrać. Walczyliśmy jak prawdziwe wilki, a padlibyśmy jak muchy. Chłopaki na szczęście cały czas szukali coś w sprzęcie, wzięli się w garść, zdawali sobie sprawę, że jeszcze nie wszystko jest stracone i udało im się doprowadzić do remisu. Pytanie tylko, czy z takiego wyniku należy się cieszyć, czy smucić? Wiadomo, że lepszy jest jeden punkt niż żaden, ale mecz na pewno był do wygrania. W jednym z biegów sędzia podjął trochę kontrowersyjną decyzję. Moim zdaniem, jak i wielu obserwatorów będących na przeciwległej prostej, Kenneth Hansen wygrał wyścig z Tyronem Proctorem. Arbiter jednak uznał, że było inaczej i trzeba się z tą decyzją pogodzić - komentował na gorąco szkoleniowiec Wilków.

Niedzielny pojedynek był pierwszym, kiedy zawodnicy w drugiej lidze korzystali z tzw. nowych tłumików. Ireneusz Kwieciński twierdzi, że zawodnicy mają jeszcze problem z nimi w trakcie zawodów, ale z czasem powinno być lepiej. - Jest trochę kłopot z tymi tłumikami żeby się dopasować. Warunki na torze się zmieniają, a zawodnicy jeszcze nie zawsze wiedzą, co będzie w danym momencie najlepsze. Problemem jest też to, że motocykle się grzeją. W Krośnie mamy czarny, długi tor, a jak jeszcze świeci słońce to na pewno to nie pomaga i motocykle z każdym okrążeniem słabną. Trzeba szukać, kombinować i z czasem na pewno będzie lepiej - uważa.

W krośnieńskim zespole na równym poziomie pojechała większość seniorów. Słabiej wypadł jedynie Damian Celmer, który w czterech wyścigach zdobył 2 "oczka". - Jestem zadowolony z postawy chłopaków. Trochę słabiej wypadł Damian Celmer, który swoją szansę dostał niejako z przymusu. Wiadomo, że większym pewniakiem w jego miejsce byłby np. Patrick Noergaard, ale nadal ma problemy z barkiem. Braliśmy też pod uwagę zastępstwo zawodnika w miejsce Jana Jarosa, jednak ciężko przewidzieć jakby to wszystko wyszło. Druga liga to nie jest Ekstraliga, gdzie żużlowcy są sprzętowo dużo lepiej przygotowani. Sporo byśmy ryzykowali zwiększając liczbę biegów zawodnikom i mając na uwadze kłopoty z tłumikami. Jeśli jeszcze w trakcie spotkania wyszłaby potrzeba skorzystania z rezerwy taktycznej, to w ogóle byłby duży problem. Dlatego skoro mieliśmy skład, to chciałem dać szansę tym którzy byli na treningu. W ostatniej chwili swój przyjazd w piątek odwołał Laszlo Szatmari, więc on też odpadł ze składu. Liczyłem na takie przełamanie Damiana, bo miał trochę słabszy okres, no ale tak się zdarza, że nie wszyscy dobrze jadą - tłumaczy trener KSM Krosno.

Dużo wskazuje na to, że w najbliższą niedzielę krośnianie podczas wyjazdowego meczu w Równem z Kaskadem ponownie nie będą mogli skorzystać z wszystkich zawodników. Problemem są ich starty w sobotę oraz przekroczenie granicy polsko-ukraińskiej. - Spotkanie w Równem jest dla nas trochę kłopotem. Część zawodników jeździ w sobotę i uważa, że nie da rady dojechać na czas. Michael Hadek ma półfinał indywidualnych mistrzostw świata juniorów w Żarnovicy, Kenneth Hansen wieczorem jedzie zawody w Danii, a Josef Franc też wieczorem ma zawody w Berwick. Nie wiem jeszcze na 100 proc. jak to będzie wyglądało (rozmowę przeprowadzono w niedzielę po meczu - dop. red.), ale na pewno nie będziemy ryzykować, że ktoś nie dojedzie na czas. Trzeba pamiętać, że jest problem z przekroczeniem granicy i dlatego jedziemy tam w kolumnie - twierdzi Ireneusz Kwieciński.

Komentarze (0)