W minionym tygodniu Rafał Trojanowski uczestniczył w dwóch treningach puntkowanych, kiedy to połączone siły PGE Marmy Rzeszów i Orła Łódź stanęły w szranki z zespołem Lubelskiego Węgla KMŻ lublin. Popularny "Trojan" zaprezentował się w nich bardzo dobrze, dwukrotnie zdobywając po 9 punktów. Szczególnie podczas sparingu w stolicy Podkarpacia, zawodnika łódzkiego klubu chwalono za postawę. Jak swoją jazdę ocenił sam żużlowiec? - Trudno powiedzieć czy było tak znakomicie. Był to zwykły trening, każdy chciał sobie potrenować, wypróbować nowe ustawienia w sprzęcie. Nie jest to adekwatne do startów w lidze. Z pewnością jednak taki rodzaj treningu jest o wiele lepszy niż normalna jazda w pojedynkę. Mieliśmy okazję wspólnie pościagać się w czwórkę, spod taśmy, a to zupełnie inny rodzaj przygotowania niż jeździć samemu. Zdecydowanie lepiej jest robić tego typu turnieje z przeciwnikami, niż jeździć wyłącznie między swoją drużyną - stwierdza.
Dla Trojanowskiego początek sezonu nie był zbyt udany. Pierwsze dwa mecze pokazały, że wychowanek rzeszowskiej Stali nie prezentuje się tak solidnie, jak oczekiwali od niego działacze i kibice ze stolicy województwa łódzkiego. Gdzie zatem leży przyczyna takiej postawy? - Myślę, że coś przegapiłem. Po sparingach wydawało się, że wszystko jest w porządku. Czułem się bardzo dobrze, sprzęt także nie zawodził, jednak tak jak powiedziałem, coś przegapiłem i koledzy odjechali. Zapewne wprowadzali jakieś zmiany przy sprzęcie, pewne korekty prowadzące ku lepszej jeździe. No i niestety moje motocykle i jazda nie jest taka, jaką chciałbym prezentować - wyjaśnia Rafał Trojanowski w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.
Już pierwszy mecz z KS ROW-em Rybnik pokazał, że Trojanowski gdzieś się pogubił. Dlaczego? - Trudno powiedzieć, bowiem sam byłem zaskoczony. Może to trochę zbyt dużo nerwów. W pierwszym meczu na początku zaliczyłem taśmę, następnie miałem sporo kłopotów ze sprzęgłami. W tym meczu straciłem najlepszy silnik i wówczas zaczęło się szukanie, kolokwialnie rzecz ujmując "grzebanie", w celu znalezienia tego lepszego nowego silnika. I pewnie to zamieszanie spowodowało, że w Gnieźnie nie pojechałem za dobrze, chociaż miałem tam szansę na dobry wynik - mówi "Trojan".
Za nami dopiero początkowe rozstrzygnięcia sezonowych batalii. O co w tym roku powalczy sympatyczny zawodnik rodem z Rzeszowa? - Na razie walczę sam ze sobą, aby wynik był dużo lepszy (uśmiech). Poniekąd powtarza się sytuacja z tamtego roku, a nie chciałbym, aby tak było. Korzystam z wszelkich treningów jakie są tylko możliwe, na różnych torach i szukam coraz lepszych ustawień - komentuje swoją sytuację. Co zatem będzie "złotym środkiem", który pozwoli przezwyciężyć dotychczasowe problemy? - Myślę, że spokój - kończy "Trojan".