W spotkaniu z Orłem w Łodzi Marcin Sekula startował ze stabilizatorem na dłoni. To efekt ubiegłorocznej kontuzji, którą do dziś trudno jest wyleczyć. - To długa historia. Miałem w tamtym roku upadek na treningu w Opolu. Prawie trzy operacje były. Dochodziłem z nią do siebie przez osiem miesięcy. Daje mi się we znaki cały czas, gdy jeżdżę na takich torach jak w Łodzi. Mam cały czas problemy z tą ręką. Pracuję nad nią, chodzę prawie codziennie na rehabilitację. Na razie poprawy nie ma. Byłem u lekarza w tamtym tygodniu i prawdopodobnie jeszcze raz będzie cięta w zimie - wyjaśnia Marcin Sekula, dla którego mecz pierwszej kolejki rundy finałowej nie był zbyt udany. Z pewnością sam zawodnik liczył na to, że uda mu się zdobyć znacznie więcej punktów. - Liczyłem nawet, że będzie trochę więcej niż więcej. Łódź u siebie jest bardzo silnym przeciwnikiem. Pokazali wielką klasę w całym sezonie. Jest to bardzo mocna drużyna. Przegraliśmy, trzeba wyciągnąć wnioski i walczyć u siebie na torze - mówił zawodnik Kolejarza Rawicz. Mimo dużej straty do lidera tabeli, Niedźwiadki walczyć będą do końca. - Jak byśmy nie walczyli o awans, to byśmy nie jeździli w pierwszej czwórce - zapewnia Sekula.
Wychowanek Kolejarza Opole do Rawicza trafił przed obecnym sezonem. Korzystając z okazji, chciałby podziękować wszystkim, którzy przyczynili się do tego, że w tym roku startować może w barwach rawickiej drużyny. - Chciałem podziękować wszystkim ludziom z Rawicza, Darkowi Cieślakowi, całemu zarządowi, wszystkim, którzy mnie przyjęli, uwierzyli we mnie na początku sezonu, gdyż nie jeździłem długo. Naprawdę wielkie ukłony w ich stronę. Zostałem bardzo mile przyjęty, serdecznie za to dziękuję. Za tą miłą atmosferę, którą mi stworzyli do dalszego rozwoju.