- W hotelu było więcej swobody i luzu. Rzadko jednak z tego korzystaliśmy. Prowadziliśmy bardzo regularny tryb życia. Jeden drugiemu nastawiał budzik. Ja wiedziałem, o której oni muszą wstać, żeby zdążyć do pracy. Oni z kolei wiedzieli, kiedy ja muszę iść na stadion, bo kiedyś żużlowiec musiał co dziennie pokazywać się w warsztacie i robić osiem godzin. Dzięki temu nie narażałem się przynajmniej na uwagi w stylu "ty to masz klawe życie". Wszyscy jechaliśmy na jednym wózku. Chociaż ja twierdzę, że Olek z Cześkiem mieli trudniej. Przecież ja robiłem to co lubię. Oni na pewno nie pracowali z tą samą pasją. Tym bardziej ich ceniłem. Imponował mi zwłaszcza Czesio, który o poranku działał jak automat. Budzik dzwonił, a on natychmiast odrzucał kołdrę na bok, zrywał się z łóżka, szedł się przemyć, jadł śniadanie, ubierał się i wychodził. - Poczekaj, ja cię kiedyś załatwię - pomyślałem sobie obserwując te zrywy Cześka o pierwszym pianiu kura.Postawiłem na numer, który później wypróbowałem też na żużlowych zgrupowaniach. Czyli podstawienie miski z zimną wodą pod łóżko. Przez kilka dni obserwowałem, w którym miejscu Czesiek stawia stopy. Gdy już udało mi się określić ten punkt z niemal milimetrową precyzją zdecydowałem się przeprowadzić akcję. Nastawiłem budzik o kilka minut wcześniej, żeby dać koledze czas na ogarnięcie się po mokrej kąpieli. Sam też obudziłem się przed czasem, by wszystko przygotować. Nalałem lodowatej wody do miski i cichutko podkradłem się do łóżka Czesia. Ustawiłem michę i hop z powrotem do łóżka. Leżałem wgapiony w sufit i spokojnie odliczałem sekundy. Nagle słyszę przeciągłe "dzyyyyń". Jedno oko zamknąłem, drugim zerkałem ukradkiem na łóżko Czesia. Wszystko szło zgodnie z planem. Czesio odrzucił kołdrę na bok, potem usiadł i zaczął zsuwać nogi dokładnie w to miejsce, w którym stała miska.
- Co jest kurwa - wrzasnął stojąc zanurzony po kostki w wodzie.
Wyskoczył z wody i zaczął się rozglądać po pokoju. Olek i ja poderwaliśmy się z łóżek. Udawałem zaspanego, żeby nie dać po sobie poznać, że mam z tym głupim żartem coś wspólnego.
- Ja pierdzielę. Co za idiota podstawił tą miskę - pieklił się Czesiek rozglądając się w poszukiwaniu winowajcy. W końcu powiedział to czego obawiałem się najbardziej. - Nie no, to musiał być któryś z was. Drzwi są zamknięte, a przecież nikt nie mógł wejść z miską przez okno - zauważył i zaczął nas badać wzrokiem.
- Dobra. To byłem ja - przyznałem w końcu wcześniej przekręcając zamek w drzwiach. Na wszelki wypadek. Gdyby okazało się, że kolega nie zna się na żartach.
Wszystko jednak dobrze się skończyło. Czesiek pogroził palcem, wspomniał, że sam kiedyś zastawi na mnie sidła. Nie zdążył, bo wkrótce się wyprowadziłem.
Dziś hotelu, w którym mieszkałem już nie ma. Teraz w tym miejscu jest schronisko dla bezdomnych.
Przytoczony fragment pochodzi z autobiografii Zenona Plecha - "W cieniu złota".
Książkę w cenie 45zł można kupić m.in. w sieci Empik, księgarniach, podczas meczów żużlowych (w wielu miejscach Zenon Plech będzie ją podpisywał) oraz w sprzedaży wysyłkowej. Zamówić ją można też pod numerem tel. lub e-mail: info@jagart.com.pl
Pod poniższymi linkami znajdują się opublikowane na naszym portalu fragmenty dzieła:
Okładka książki.