Najbliższy mecz gdańszczanie rozegrają w niedzielę na swoim torze. Zwycięstwo z zespołem Speedway Miszkolc wydaje się formalnością i najpewniej Lotos Wybrzeże zgarnie 2 meczowe punkty i bonus. Trudniejszym zadaniem będzie jednak zwycięstwo w Rybniku i odpowiednio wysoka wygrana na swoim torze ze Startem Gniezno. Wygrana w Rzeszowie, czy nawet urwanie punktu bonusowego wydają się zadaniem niesamowicie trudnym, ale jeśli gdańszczanie wygrają pozostałe spotkania, mogą na poważnie myśleć o "czwórce", z której „wykolegować” będą chcieli PSŻ Lechmę i grudziądzki GTŻ. - Dobre dla nas wyniki, a konkretnie ten jaki w Poznaniu uzyskał zespół z Daugavpils sprawiły, że wróciła nadzieja na awans do pierwszej czwórki. Kluczowe będzie dla nas spotkanie w Rybniku, do tego trudny mecz u siebie ze Startem Gniezno - powiedział w rozmowie z naszym portalem prezes Maciej Polny.
Już w niedzielę na rewanż do Gdańska przyjeżdża Speedway Miszkolc, który 4 lipca poległ na własnym torze 34:55. Słowo rewanż jest tu co najmniej nie na miejscu, gdyż postawa Węgrów, a przede wszystkim skład w jakim się stawiają na spotkania wyjazdowe nie mają nic wspólnego z równorzędną rywalizacją. W przeciwieństwie do innego zespołu z zagranicy - Lokomotivu Daugavpils, Węgrzy są dostarczycielami punktów. Stąd też w Gdańsku podchodzą do tego spotkania jak do treningu punktowanego. - W Miszkolcu nie pojawił się Magnus Zetterstroem, gdyż już wcześniej wiedzieliśmy, że Węgrzy nie wystąpią w najsilniejszym składzie. W rewanżu na pewno znów pojedziemy bez Zetterstroema, do którego na Grand Prix w Cardiff przyjeżdża rodzina, a Magnus dostał od nas wolne. Pozostali zawodnicy dostali propozycję odpowiadającą randze tego meczu. Nie oszukujmy się, to będzie dla nich trening. Czekamy aż się ustosunkują do tej propozycji. Wtedy będzie można powiedzieć w jakim składzie ostatecznie pojedziemy - dodał Polny.
Wygrana w Miszkolcu z pewnością nieco podbudowała gdańskich zawodników po fatalnym spotkaniu przeciwko PSŻ-owi Poznań. - W Miszkolcu w pierwszym biegu wyszła nieznajomość toru, potem było już lepiej, ale w drugim wyścigu zawiódł sprzęt, a potem zostałem wykluczony w sytuacji, która moim zdaniem kwalifikowała się na klasyczny pierwszy łuk i powtórkę w czterech. Sędzia był innego zdania, trudno. Choć rywal nie był najsilniejszy, wygrana z pewnością cieszy. Budująca jest zwłaszcza postawa Renata Gafurowa, który na Węgrzech fruwał po torze oraz przebudzenie Mateja Kusa - powiedział portalowi SportoweFakty.pl Paweł Hlib, żużlowiec Lotosu Wybrzeże.
Wychowanek z gorzowskiej Stali słynie z brawurowej jazdy, którą w tym sezonie przypłacił częstymi uszkodzeniami motocykli oraz… poszarpanym do granic kombinezonem. W Miszkolcu Hlib zaprezentował się już w nowym stroju. - Zamówiłem nowy kombinezon, gdyż stary był zwyczajnie porwany po upadkach w tym sezonie. Trochę pozmienialiśmy, żeby się wyróżniać, ale oczywiście kolorystyka jest taka jak wymaga klubowy sponsor - powiedział "Hlipek", który zamawiając nowy strój postarał się o gest w stronę kibiców Wybrzeża. Przypomnijmy, iż ci na przełomie maja i czerwca postanowili wspomóc zawodnika akcją zbiórki pieniędzy na zakup nowego sprzętu. Kibice starali się również nagłośnić problemy sprzętowe zawodnika i pomogli pozyskać mu sponsorów. - Na nogawce mam napis "Kibice" i "GKS Wybrzeże Gdańsk". Myślę, że wszyscy wiedzą dlaczego. W Gdańsku mam dobry kontakt z kibicami i dużo im zawdzięczam. Niestety, nie mogłem umieścić go wyżej, tak jak za czasów startów w Gorzowie, gdy podobny dedykowany fanom Stali, miałem na rękawie - wyjaśnił zawodnik.
Paweł Hlib w przeddzień meczu przeciwko Speedway Miszkolc wystartuje w zawodach towarzyszących Mistrzostwom Polski Skuterów Wodnych rozgrywanych w Gdańsku-Brzeźnie. - Dostałem telefon z klubu, że mam możliwość wzięcia udziału w tej imprezie. Jeszcze nie znam szczegółów, ale na jeden dzień z chęcią zamienię żużlowy motocykl na skuter wodny - zapewnił żużlowiec Lotosu Wybrzeże.