Dlaczego pojechał Stróżyk, czyli kontrowersje wokół decyzji taktycznych w Krakowie

Sporo kontrowersji, nie tylko wśród krakowskich kibiców, wywołała obsada pierwszego z biegów nominowanych w sobotnim meczu II ligi w Krakowie. Spodziewano się, że pojedzie w nim Andriej Kudriaszow, tymczasem do wyścigu zgłoszony został Grzegorz Stróżyk.

Menadżer Speedway Wandy Kraków, Mirosław Cierniak, chcąc wygrać spotkanie z Kolejarzem Opole, do ostatniej gonitwy musiał desygnować swoich dwóch najlepszych zawodników - Romana Chromika i Andrieja Kudriaszowa. Ten drugi zastąpił Patryka Pawlaszczyka. Jako że startujący z pozycji rezerwowego Rosjanin przed wyścigami nominowanymi pojawił się na torze trzykrotnie, mógł wystąpić także w 14. biegu. Mógł, a może powinien był w nim wystąpić? 14. odsłona była przecież niemniej ważna niż ta finalna, gdyż krakowianie prowadzili po 13 wyścigach jednym punktem, a w ostatnim starcie ich rywalami mieli być znakomici tego dnia Ben Barker i Ricky Kling. Zwycięstwo w przedostatnim biegu w stosunku 4-2 wydatnie zwiększyłoby szanse gospodarzy na końcowy triumf. Podwójna wygrana – praktycznie by go zapewniła.

Cierniak wystawił do biegu 14. Grzegorza Stróżyka, który we wcześniejszych startach wprawdzie punktował dość regularnie, ale nie błyszczał, co najwyżej jechał przyzwoicie. Jego dorobek - 6 oczek i bonus, był równy osiągnięciu Daniła Iwanowa. Wicemistrz świata w wyścigach na lodzie w 13. odsłonie zwyciężył w bardzo dobrym czasie, więc o rezygnacji z jego występu nie mogło być mowy. Przedostatni bieg sobotniej potyczki ukończył na 2. pozycji, natomiast Stróżyk minął linię mety jako ostatni. W wyścigu zamykającym rywalizację Kudriaszow z Chromikiem musieli uznać wyższość tych, którzy w Krakowie dzielili i rządzili - Barkera i Klinga. Gdyby Speedway Wanda wygrała mecz, decyzja menadżera drużyny byłaby wychwalana pod niebiosa. Ostateczny wynik okazał się jednak niekorzystny, toteż po zawodach kibice raczej nie pytali, czy Cierniak popełnił błąd, tylko dlaczego to zrobił. Co na ten temat powiedział sam zainteresowany? - Miał jechać Andriej, jednak po namyśle, po naradzie stwierdziłem, że 14. bieg jedziemy o wszystko. Jeżeli miałby pojechać w 14. wyścigu, to w ostatnim mógłby być przemęczony, nie chciałem go tak bardzo eksploatować, bo te dwie minuty przerwy to trochę za mało. Gdyby Grzegorz przyjechał na przykład drugi, to wtedy nie byłoby tego pytania. Przyjechał ostatni, dlatego było o co pytać.

Wątpliwości może budzić niewykorzystanie możliwości sześciu, a przynajmniej pięciu startów kluczowego zawodnika. Tym bardziej, że sam żużlowiec ani trochę nie wzbraniał się od jazdy bieg po biegu. - Mówiłem, że mogę startować i w 14. i w 15. biegu, bo mam na tyle siły. Mój kolega Stróżyk też chciał jechać i stąd taka decyzja- powiedział Kudriaszow. Można retorycznie zapytać: a kto by nie chciał? Czyżby ambicje zawodnika wzięły górę nad wynikiem całej drużyny? Na to drugie pytanie dużo trudniej znaleźć racjonalną odpowiedź.

Kontynuujmy dywagacje: jeżeli nawet wyścig ostatni miał być tym kluczowym, to czy nie mógł w nim wystąpić Patryk Pawlaszczyk, który po uślizgu w pierwszym swoim występie, w kolejnych biegach jechał nieźle, dwukrotnie pokonując Ulricha Ostergaarda? Warto zauważyć, że jego partnerem byłby wtedy Chromik, z którym potrafi efektywnie współpracować. Obydwaj dali przykład tego także w sobotę, ładnie jadąc para w gonitwach 5. i 10. Start Pawlaszczyka dałoby się pogodzić z założeniem, by Kudriaszow jechał tylko w jednym z biegów nominowanych, jeśli oczywiście tym biegiem byłby przedostatni wyścig. W nim Rosjanie mogliby zapewnić Speedway Wandzie meczowe zwycięstwo.

Tyle trybu przypuszczającego. Dyskusje o słuszności decyzji kierownictwa krakowskiej drużyny owszem, są potrzebne, o ile są konstruktywne i służą wyciąganiu wniosków na przyszłość. Nie powinny w żadnym wypadku przeradzać się w ostracyzm, wszak wypełnianie programu na trybunach trudno porównywać z prowadzeniem drużyny ligowej. Zawody drużynowe na żużlu są bowiem pełne ambiwalencji: niby zespołowe, a jednak po trosze indywidualne. W stresowych sytuacjach, gdy ważą się losy końcowego wyniku, nie zawsze udaje się znaleźć złoty środek między chęcią zawodników - tym płacą w końcu za punkty - a dobrem drużyny. Mądry Polak po szkodzie - to jedna kwestia, z kolei druga - to odpowiednia postawa, gdy ta szkoda już nastąpiła. - Każdy po meczu jest mądry i może sobie gdybać, że można było zrobić tak, czy tak. Ja zrobiłem to, co uważałem za słuszne. Przegraliśmy, bo byliśmy gorsi- uciął dywagacje Mirosław Cierniak.

Komentarze (0)