51-latek, który w pamiętnym finale w Goeteborgu pozostawił w pokonanym polu m.in. Dave'a Jessupa, Billy'ego Sandersa oraz Bruce'a Penhalla, w ekipie Panter służy dobrą radą zarówno seniorom, jak i zawodnikom stawiającym dopiero pierwsze kroki na żużlowym owalu dzięki nowo otwartej akademii speedwaya. - Mam nadzieję, że w akademii uda się wyłowić kilka perełek. W Wielkiej Brytanii jest kilku utalentowanych zawodników, takich jak np. Ben Barker, Adam Roynon oraz Tai Woffinden i dobrze by było, gdyby znalazło się jeszcze kilku im podobnych - powiedział Lee.
IMŚ z 1980 roku wierzy, że Zjednoczone Królestwo w niedługim czasie dołączy do Polski, Szwecji oraz Danii, które mogą się poszczycić większą ilością jeźdźców na najwyższym poziomie. - Ten nieustanny napływ zdolnych Polaków, Szwedów i Duńczyków spowodowany jest tym, że oni mają możliwość trenowania już od 12. lub 13. roku życia, podczas gdy u nas nie zawsze tak jest. A to na pewno przekłada się później na ilość i jakość. Teraz chcemy jednak to zmienić i wierzę, że ta akademia w pewnym stopniu się do tego przyczyni - dodał Brytyjczyk.
W Peterborough Michael ma na oku wielką nadzieję brytyjskiego speedwaya - 20-letniego Lewisa Bridgera, który w żużlowym środowisku nie cieszy się jednak zbyt dobrą reputacją. - Lewis potrzebuje teraz dobrego sezonu z dala od swojego macierzystego klubu Eastbourne Eagles. Musi on jednak wziąć się za siebie. To jest naprawdę wielki talent, ale czasem robi rzeczy, których później żałuje. Kiedyś byłem podobny do niego - zakończył Lee.
Przypomnijmy, że Michel Lee oprócz złota IMŚ ma w swoim dorobku również dwa brązowe krążki czempionatu, wywalczone w latach 1979 (Chorzów) oraz 1983 (Norden).