W ramach przygotowań do sezonu częstochowianie w ostatnich dniach rozegrali dwa mecze kontrolne z Tauronem Azotami Tarnów. Na częstochowskim owalu spotkanie zakończyło się remisem 39:39, natomiast w Tarnowie wyższość "Jaskółek" nie podlegała żadnej dyskusji i częstochowianie z kretesem polegli 57:32. Zadowolony ze sparingów jest jednak trener "Lwów", Jan Krzystyniak, który podkreśla, że każdy kontakt z torem jest u progu sezonu na wagę złota. - Na tle rozjeżdżonego zespołu z Tarnowa uważam, że wypadliśmy dobrze. Trzeba podkreślić, że nasi rywale do spotkań z nami odbyli dwa treningi oraz dwa mecze kontrolne i widać było, że są bardziej rozjeżdżeni. Na pewno sparingi coś pokazały, pokazały na kogo warto stawiać w kontekście rozpoczęcia sezonu. Szkoda, że Rybnik odwołał dwa spotkania z nami. Będę starał się wypełnić tą lukę treningami na naszym torze - podkreśla Krzystyniak.
W związku z faktem, że nie doszły do skutku dwa zaplanowane wcześniej spotkania z rybnickim ROW-em, do sezonu "Lwy" przystąpią z dwoma sparingami na koncie. Zdaniem Krzystyniaka, to nie wystarczająca ilość. - Nie jest to na pewno odpowiednia ilość. Chciałbym odjechać dwa sparingi więcej. To dwa kontakty z torem za mało. Pocieszeniem jest fakt, że obcokrajowcy startują w ligach zagranicznych, ale to z pewnością co innego i nie można na tym się opierać. Na tory angielskie obiera się zdecydowanie inne ustawienia, inne przełożenia i dlatego też nie można tego porównywać do startów w Polsce - ubolewa opiekun częstochowskiej ekipy.
W meczach z ekipą z Tarnowa zdecydowanie najlepsze wrażenie pozostawił po sobie Rune Holta, którego już przez sezonem namaszczono na lidera zespołu. - Potwierdza się to, co mówili kibice, czy działacze przed sezonem. Rune będzie naszym motorem napędowym i liderem drużyny. Musimy też wierzyć w Petera Karlssona. To ponad 40 letni zawodnik i przemawia za nim ogromne doświadczenie. Startował przecież kiedyś nawet w Grand Prix. Na plus oceniłbym także postawę Davidssona, zarówno w meczu u nas, jak i w rewanżu w Tarnowie. Bezsprzecznie numerem jeden na pozycji juniora jest z kolei Woffinden. W piątek podejmę decyzję, co do Polaków, kto pojedzie w poniedziałkowym meczu. Wiadomo, w myśl regulaminu musimy wystawić trójkę polskich zawodników. Myślę, że Słaboń i Drabik prezentują podobną formę. Na torze w Częstochowie lepiej spisał się Drabik, ale wiadomo, że on zna każdy centymetr tego toru, gdyż na nim się wychował. Tak, jak mówię w piątek zapadnie decyzja - zaznacza Krzystyniak.
Na przeciwległym biegunie znalazł się natomiast Tai Woffinden, który w obu sparingach zaprezentował się poniżej oczekiwań. 19-latek w okresie zimowym przeżył ogromny dramat osobisty w postaci śmierci ojca, który sprawował pieczę nad jego karierą. - Nie chciałbym, aby potwierdziła się reguła mówiąca o tym, że ojcowie są mózgiem teamu danego zawodnika. Tak było w przypadku Rafała Okoniewskiego, który w okresie, gdy nad jego karierą czuwał ojciec, radził sobie znakomicie, a obecnie obniżył loty, czy Waldemara Cieślewicza, który niegdyś będąc młodzieżowcem nie miał sobie równych, a w momencie, gdy zmarł jego ojciec zakończył karierę. Ubolewamy nad tym, że przy Taiu nie będzie już jego ojca, który zajmował się wszystkim i wszystko trzymał w garści. Tai jest młody i na pewno potrzebuję ojcowskiej ręki i rady. Ojciec dbał o przygotowanie sprzętu, czy odpowiednie ustawienie, a teraz go zabraknie - mówi Krzystyniak.
Tegoroczny sezon będzie wielkim wyzwaniem dla częstochowskiej ekipy, która przez wielu skazywana jest na pożarcie. Już inauguracyjny pojedynek z Polonią Bydgoszcz nie będzie łatwą przeprawą dla "Lwów" i zweryfikuję w pewnym stopniu możliwości ekipy spod Jasnej Góry. - W zeszłym sezonie Bydgoszcz zawędrowała wysoko, a teraz zawiesili poprzeczkę swoim rywalom jeszcze wyżej, a to wszystko za sprawą transferu Grzegorza Walaska. Grzesiek jeździł u nas przez wiele lat i ten tor zna, jak własną kieszeń w związku z tym nie będzie dla niego żadnego zaskoczenia. Teraz tak na prawdę trudno powiedzieć, kto będzie silny na torze, a kto mocny. Bydgoski zespół jest na pewno mocny, jako całość i z tego względu czeka nas trudny orzech do zgryzienia i ciężka przeprawa - kończy Jan Krzystyniak.