Nicki Pedersen w minionym sezonie w Metalkas 2. Ekstralidze miewał momenty słabsze, ale całościowo to był dla niego dobry rok na zapleczu najlepszej ligi świata. Weteran światowych torów wykręcił dziewiątą średnią biegową, na którą złożyło się 139 punktów i 6 bonusów w 69 wyścigach. Niewiele zabrakło mu do tego, by wskoczyć nawet i do czołowej piątki.
Wielu ekspertów uważa, że Pedersen może sobie radzić w PGE Ekstralidze wyłącznie na domowym torze. Gorzej ma być w przypadku wyjazdowych potyczek. Podobnie zresztą, jak to było w 2024 roku. - Tak ludzie mówią, ale co mnie to interesuje. Jeszcze nie wiem, co zrobimy, ale to będzie moja decyzja i na mnie będą psy wieszać, jeśli się nie spodoba. Mało mnie to jednak obchodzi. Ja muszę zrobić wszystko tak, żeby było dobrze dla rybnickiej drużyny - mówi w rozmowie z klubowymi mediami Piotr Żyto, szkoleniowiec Innpro ROW-u Rybnik.
ZOBACZ WIDEO: Wytypował kolejność PGE Ekstraligi. To nie Motor będzie mistrzem Polski
Żyto już w przeszłości miał styczność z Pedersenem, bo w 2008 roku byli związani z Włókniarzem Częstochowa. Trener beniaminka najwyższej klasy rozgrywkowej zauważa, że w tamtym pamiętnym sezonie Duńczyk był poza zasięgiem i wspomniał, jak z szacunkiem odnosili się do siebie z Gregiem Hancockiem.
- Patrzyli na siebie na torze, bo Nicki umie jeździć parą. Tylko musi mieć partnera, bo jak się kogoś za uszy ciągnie, to jest ten problem, że można spaść na ostatnie miejsce. Taka jazda parą w ogóle się nie opłaca - komentuje Żyto.
Były mistrz świata od lat uchodzi za zawodnika z charakterem, z którym trudno współpracować. Zdaniem powracającego do pracy w Polsce szkoleniowca jest to mit. - Pedersen zmienił się też od momentu, kiedy zaczął pracę z reprezentacją Danii. Już nie koncentruje się na sobie, ale myśli szerzej. Myślę, że się świetnie dogadamy – przekonuje były żużlowiec.