Władysław Komarnicki bez tajemnic

Jego przeciwnicy chcą widzieć w nim błazna. Nie da się ukryć, że Władysław Komarnicki jest wdzięcznym obiektem drwin i ironicznych docinków. Nasz bohater jest bardzo impulsywny, mówi to co myśli i nie potrafi "sprzedawać" własnych emocji w korzystny pod względem marketingowym sposób. Specjalnie dla SportoweFakty.pl Władysław Komarnicki bez tajemnic.

Władysław Komarnicki wychowywał się w biedzie. Mimo to zachował ciepłe wspomnienia z dzieciństwa. - Z perspektywy czasu oceniam moje dzieciństwo jako bardzo szczęśliwe. Rodzice wpoili mi świat wartości, który okazał się najcenniejszą lekcją jaką otrzymałem w życiu. Nauczyłem się od nich uczciwości i tego, że drugiego człowieka można oceniać wyłącznie z perspektywy jego stosunku do wykonywanej pracy. Wychowanie jakie otrzymałem to mój skarb, choć jako dziecko buntowałem się przeciwko rygorom, które narzucali rodzice - mówi o sobie prezes Caelum Stali Gorzów.

Władysław Komarnicki jest dumny ze sposobu w jaki reprezentuje wartości wyniesione z domu. Jego zdaniem to właśnie dzięki prawdomówności i pracowitości osiągnął spełnienie w życiu zawodowym i rodzinnym. - Zwykle szybko stawałem się liderem w swoim środowisku. Ludzie z którymi pracowałem i pracuję potrafią docenić moją sumienność i konsekwencję. To właśnie dlatego przed dziewięcioma laty prezydent Gorzowa - Tadeusz Jędrzejczak zwrócił się do mnie z prośbą o wyciągnięcie lokalnego żużla z bagna. Byliśmy wtedy w cierpkich relacjach, ale on wiedział, że jak Komarnicki się czegoś podejmie, to to wykona.

Władysław Komarnicki (w środku)

Prezes Stali nie należy do osób fałszywie skromnych. Jest świadomy własnej wartości i chętnie opowiada o swoich sukcesach. Jednocześnie dystansuje się od wizerunku nadętego biznesmena. - Nie jestem nadęty. Człowieka, który zamiata śnieg na dziedzińcu mojej farmy traktuję z równym szacunkiem jak najpoważniejszych partnerów biznesowych. Takie podejście do ludzi wyniosłem z domu i tego samego nauczyłem swoje dzieci.

"Władziu, ile będzie mnie kosztowała twoja wizyta?"

Każdy kto kiedykolwiek uprawiał sport zdaje sobie sprawę z tego, że nie zawsze udaje się osiągnąć oczekiwany wynik. Prezes Caelum Stali Gorzów grał w młodości w piłkę ręczną i - jak sam twierdzi - wie jak smakuje gorycz porażki. Dlaczego więc publicznie beszta swoich żużlowców przypominając im, że… nie wyraził zgody na porażkę? Władysław Komarnicki otwarcie przyznaje, że jego mentalność ukształtowała się w biznesie a nie sporcie. Jednocześnie zaznacza, że żużel nauczył go pokory, której wcześniej nie miał. W rozmowie opublikowanej w minioną niedzielę na portalu SportoweFakty.pl prezes Komarnicki nie chciał składać obietnic co do wyniku jaki osiągnie jego drużyna w nadchodzącym sezonie. Zamiast tego z rozbrajającą szczerością przyznał, że liczy na łut szczęścia. Czyżby przestał porównywać sport do biznesu jak to miał we zwyczaju? Władysław Komarnicki przyznaje, że nie było mu łatwo pogodzić się z faktem, że sport rządzi się innymi regułami niż biznes. Jednocześnie wyjaśnia dlaczego nie zawsze potrafi powściągnąć emocje, gdy jego żużlowcy kompromitują się swoją postawą na torze. - Kiedy w dzieciństwie grałem jako bramkarz w piłkę ręczną i zdarzało mi się puścić "szmatę" to wyłem jak bóbr i długo nie mogłem dojść do siebie. Dzisiaj, kiedy obserwuję zupełny brak ambicji u wyjątkowo drogich żużlowców, to krew się we mnie gotuje. Jeśli widzę, że ktoś daje z siebie wszystko a mimo to coś się nie udaje to potrafię uszanować jego wysiłek. Nie akceptuję sytuacji w których wysoko opłacani zawodnicy są źle przygotowani do spotkań bo oszczędzają na usługach mechaników. Niestety, takie rzeczy miały miejsce w moim zespole. Władysław Komarnicki nie ukrywa, że tego typu. problemy miewał z Rune Holtą.

Komarnicki i Rune Holta

W minionym sezonie Caelum Stal poniosła kilka kompromitujących porażek. Władysław Komarnicki był nimi osobiście dotknięty. - Boli mnie to, że zawodnicy swoją postawą utrudniają mi rozmowy ze sponsorami. Nikt przecież nie chce łożyć pieniędzy na drużynę pozbawioną sportowej ambicji. Moje rozmowy ze sponsorami odbywają się w coraz mniej komfortowej atmosferze. Kiedy umawiam się na poszczególne spotkania coraz częściej słyszę pytanie; "Władziu a ile będzie mnie kosztowała twoja wizyta?". Chyba nikt nie czułby się dobrze w takiej sytuacji...

"Władek to świnia"?

Relacje pomiędzy Falubazem Zielona Góra a Caelum Stalą Gorzów od lat są bardzo napięte. Z dzisiejszej perspektywy trudno doszukiwać się źródeł konfliktu. Każda ze stron ma swoje racje, konteksty i kompleksy, które determinują stosunek do "wroga". Możemy z olbrzymią dozą prawdopodobieństwa zapowiedzieć, że w nadchodzącym sezonie lubuskie dostarczy całej żużlowej Polsce pozasportowych wrażeń. Władysław Komarnickiego denerwuje się na samo wspomnienie o konflikcie z Robertem Dowhanem. Prezes Stali nie ma wątpliwości, że sprawy zaszły za daleko. Ze smutkiem prezentuje wezwanie do sądu w sprawie wypowiedzi jakich udzielił po meczu play - off z Falubazem. - Pismo, które trzymam w ręku jest tak naprawdę policzkiem dla całego polskiego żużla. To nie ja wywołałem tę wojnę -mówi z przekonaniem.

Władysław Komarnicki nie ma wątpliwości, że wojna będzie trwała w najlepsze. Na pytanie czy widzi możliwość zakopania topora wojennego przypomina o incydencie, do którego doszło podczas zielonogórskiej Gali Sportu Żużlowego. - Nawet przewodniczący GKSŻ - Piotr Szymański był wstrząśnięty prowokacją jaką przygotowali wobec nas gospodarze imprezy. Oni wykorzystali organizacyjny harmider i podrzucili płytkę z pamiętnym nagraniem. Falubaz jest wyjątkowo konsekwentny w obrażaniu Gorzowa. Nie mogę udawać, że pada deszcz, kiedy ktoś pluje mi w twarz. Podczas zielonogórskiej Gali nie było wśród gości żadnego z prezesów ekstraligowych klubów… Myślę, że to wymownie obrazuje jak jest traktowany Falubaz przez innych.

Władysław Komarnicki uczestniczył w wymianie ciosów. Słynne dwa razy wpieprz sąsiadom z pewnością nie należało do eleganckich wypowiedzi. - Tamte słowa wzbudziły zbyt wiele emocji. To był żart chwili. Dziennikarze często prezentowali tę wypowiedź w niewłaściwym kontekście i właśnie dlatego te słowa postrzegane są jako obraźliwe. Nawet jeśli przyjmiemy, że tak właśnie miały zabrzmieć to i tak nijak się to ma do steku kłamstw i chamstwa jakie kierują w naszą stronę zielonogórzanie.

Władysław Komarnicki konsekwentnie twierdzi, że podczas ostatniego meczu jego drużyny w Zielonej Górze doszło do prowokacji. - Słynne bomby z napisem "Jabać Falubaz" nie mogły być wniesione na stadion przez kibiców Stali. To była ewidentna prowokacja organizatorów. Proszę pomyśleć na spokojnie... Czy to możliwe, żeby ochrona poprosiła przy wejściu o oddanie tych bomb i jednocześnie zgodziła się, żeby osoby, które chciały to wnieść weszły na stadion? Kiedy przesłuchiwała mnie pani prokurator to się śmiała z tego. Ona sama chodzi na żużel i jest przyzwyczajona, że służby ochrony zaglądają jej nawet do torebki. Do dnia dzisiejszego ani policja, ani służby porządkowe nie podały nazwisk osób, które miały wnieść słynne bomy na stadion. To chyba o czymś świadczy... Dla mnie sytuacja jest oczywista, to była prowokacja.

Jak Komarnicki się czegoś podejmie, to to wykona

- Kiedy zostałem prezesem Stali Gorzów leszczyńscy działacze uprzedzali mnie, żeby nie ufać Zielonej Górze, bo to się źle skończy. Wtedy ich obśmiałem. Dzisiaj mogę powiedzieć o nich to samo co leszczynianie. Nigdy już nie zaufam działaczom Falubazu - Władysław Komarnicki z powagą podsumował wątek zielonogórski.

Król polowania?

Po awansie Caelum Stali Gorzów do Ekstraligi jej prezes zdecydował się zainwestować krocie w stworzenie mocnej drużyny ligowej. Władysław Komarnicki otwarcie przyznaje, że zdarzało mu się zapłacić zawodnikom więcej, niż oferował w danym okresie rynek. - Ja zdaję sobie sprawę jakie są ceny na rynku. W pierwszym roku po awansie musiałem zapłacić frycowe, żeby stworzyć zespół, który zagwarantuje utrzymanie. Rok później przepłaciłem na poziomie 10 proc. Kontrakty na ten sezon są zbliżone do tego co podpisują pozostali prezesi. Jako człowiek gospodarki nie lubię wyrzucać pieniędzy w błoto. Staram się podchodzić do wydatków racjonalnie.

Prezes Komarnicki zapytany o swój nieoficjalny przydomek - "król polowania" wyraźnie się poirytował. - Nie znoszę tego określenia. Jedyne co mam z "króla polowania" to to, że potrafię z determinacją walczyć o pozyskanie poszczególnych zawodników. Nie oszukujmy się, pieniądze odgrywają tu decydującą rolę, ale rynek dyktuje pewne warunki. Co ze mnie za "król polowania" skoro na rynku jest tak niewiele zwierzyny? Bartłomiej Czekański, który jest autorem tego sformułowania mija się z prawdą w ocenie mojej osoby. Celowo nie wchodzę z nim w polemikę. On jest showmanem, a ja trochę boję się wchodzić z takimi osobami w polemikę. Czekański nie ma nic do stracenia na takiej wymianie zdań, ja tak.

Władysław Komarnicki jest przekonany, że najwięcej szkody polskiemu żużlowi i jego finansom wyrządził brak solidarności w środowisku prezesów ekstraligowych. - Polscy prezesi są zakłamani. W kuluarowych rozmowach zapewniają, że po raz ostatni tak dużo zapłacili, biją pięściami w stół i deklarują konsekwentną walkę o obniżenie kosztów. Kiedy przychodzi co do czego spuszczają głowy i wycofują się z płomiennych deklaracji. Słowo "partnerzy" jest tutaj nieuzasadnione. Raz tylko udało mi się namówić innych prezesów do zgodnego głosowania. Chodziło o rekonstrukcje kontraktów. To była jedyna rzecz w której byliśmy zgodni w ciągu ostatnich trzech lat.

Prezes Komarnicki nie przebiera w słowach opisując relacje z udziałowcami Speedway Ekstraligi. Otwarcie przyznaje, że nie żywi nadziei na jakąkolwiek poprawę w tej kwestii. - Obłuda i brak solidarności w tym środowisku to jedno z największych rozczarowań mojego życia - przyznaje ze smutkiem.

"Kto to jest Tomasz Gollob?"

Władysław Komarnicki określa swoje relacje z Tomaszem Gollobem jako "partnerstwo na wysokim poziomie". Panowie akcentują wzajemną sympatię i zaufanie nie tylko przed telewizyjnymi kamerami. Prezes Komarnicki zdradził dziennikarzom portalu SportoweFakty.pl kulisy wzajemnych relacji i przyczyny dla których darzy Golloba ogromnym zaufaniem. - Po jednym ze słabszych występów w minionym sezonie Tomasz Gollob zadzwonił do mnie i powiedział; "Panie prezesie, dzisiaj nie zarobiłem".

Władziu, ile będzie mnie kosztowała twoja wizyta?

Odmawiając przyjęcia wynagrodzenia Gollob zrezygnował ze zryczałtowanej pensji wynoszącej kilkadziesiąt tysięcy zł za mecz ligowy. W świetle takich gestów łatwiej zrozumieć, dlaczego deklaracje o wzajemnym zaufaniu nie są wyłącznie kurtuazjami. Co sprawiło, że Władysław Komarnicki zdecydował się zdradzić szczegóły relacji z Tomaszem Gollobem? - Nie mówiliśmy o tym głośno, kiedy na nasze głowy sypały się gromy po kompromitujących porażkach. Zdecydowałem się o tym powiedzieć po Gali Sportu Żużlowego, która odbyła się w Zielonej Górze. Mam dosyć dyskredytowania Golloba. Niech świat się dowie jakiej to klasy człowiek.

Prezes Komarnicki otwarcie przyznaje, że niejednokrotnie gniewał się na najlepszego polskiego żużlowca. Mimo, iż w emocjach padały gorzkie słowa podstawą ich relacji pozostaje szacunek i wzajemne zrozumienie. Nawet słynne pytanie: Kto to jest Tomasz Gollob? zadane po blamażu Caelum Stali Gorzów w Zielonej Górze nie stało się przyczyną konfliktu między zainteresowanymi. - Gdybym coś takiego powiedział pod adresem osoby zakompleksionej to mogłaby się na mnie obrazić. Tamte słowa padły w złości na styl w jakim polegliśmy. Jednak to co powiedziałem nie uraziło Golloba. To nie jest tylko wybitny zawodnik, ale także silna osobowość poza torem.

Władysław Komarnicki nie jest typem człowieka, który za główny cel stawia sobie to, żeby cały świat go pokochał. Jest otwarty, emocjonalny i trudno go wyreżyserować. Prosto z serca mówi to co myśli. Jednocześnie jest człowiekiem pracowitym, konsekwentnym i wiernym wyniesionym z domu wartościom. Może właśnie dlatego tak często jego wypowiedzi sprawiają wrażenie nieprzemyślanych lub podyktowanych emocjami? Osobowość Władysława Komarnickiego nie sprzyja kształtowaniu wizerunku w oparciu o przemyślaną strategię marketingową. Dla jednych wspomniane cechy świadczą o ułomności jego charakteru. Inni docenią jego autentyczność i prostolinijność. Niezależnie od tego jakie Państwo mają zdanie o prezesie Stali, on będzie konsekwentnie robił swoje i mówił to co czuje. Właśnie za to należy mu się szacunek... również jego przeciwników.

Komentarze (0)