Dawid Lis: Widzimy pana przygotowania do kolejnych zawodów na lodzie. Jakie plany startowe ma pan na najbliższy czas?
Mirosław Daniszewski: W czwartek wyjazd do Szwajcarii na ósmego i dziewiątego stycznia, tam są dwie imprezy. Jedenastego będę w Czechach i potem wracam na jeden dzień. Potem wyjazd do Sanoka, gdzie w środę trzynastego stycznia jest trening dla Polaków. Następnie w czwartek już dla wszystkich uczestników zawodów. W piątek będzie czwarta edycja corocznego turnieju Sanok Cup, a w sobotę kwalifikacje do Grand Prix.
Jak pan ocenia te treningowe kółka?
- Myślałem, że lód wytrzyma trochę dłużej. Zrobiłem parę kółek, a widzę, że lód jest już mocno porzeźbiony. Ale w zeszłym roku też tutaj trenowałem, więc mniej więcej znam ten tor.
Jak przebiegają przygotowania? Czy to miejsce w Wawrowie jest jedynym, gdzie może pan startować?
- Można powiedzieć, że tak. Tutaj jest taka specyfika, że lód najszybciej zamarza i najpóźniej topnieje, a więc najdłużej się utrzymuje. Po drugie jest w miarę płytko.
Jakim sprzętem pan dysponuje?
- Posiadam silnik Jawy. Zresztą sto procent zawodników jeżdżących na lodzie jeździ na Jawach, tylko są to różne konstrukcje. Mam na myśli ramę, przednie zawieszenie i tylne. Na lodzie jest to bardzo istotne, bo niestety bardzo mocno się on niszczy podczas zawodów.
Potrzebne są duże nakłady finansowe, by ścigać się na najwyższym poziomie w ice-racingu?
- Na pewno tak. Ja mam ten motocykl od sponsora. Wszystkie moje wyjazdy opłacają spnsorzy. Pewnie z własnej kieszeni nie byłoby mnie stać na jazdę.
Przez wiele lat jeździł pan na klasycznym motocyklu. Trudno było przestawić się na ten do ice-racingu?
- Nie było w sumie tak trudno. Pewne nawyki przeszkadzały, ale teraz jest już coraz lepiej, zaczynam wykorzeniać te błędy.
Nie wszyscy wiedzą, czym różni się motocykl żużlowy od tego, na którym startuje się w wyścigach na lodzie. Jakie są różnice?
- Przede wszystkim konstrukcja. Rama motocykla jest tutaj dużo wyższa. Jak np. teraz skończy się sezon lodowy i wrócę pojeździć na klasyku, to mam wrażenie, że siadam na mini motorek. Rama jest bardzo podobna do motocrossowej, a silnik żużlowy.
Myśli pan, że lodowa odmiana żużla rozwinie się jeszcze bardziej w Polsce? Dotychczas najbardziej znana jest jednak w Rosji.
- Z tego, co widzę to zaczyna być coraz lepiej. W ubiegłym tygodniu było zgrupowanie w Cielimowie pod Gnieznem, gdzie trenowaliśmy. Przyjechała bardzo duża grupa chętnych spróbować ice-racingu. Byli to przeważnie ludzie, którzy jeżdżą w wyścigach motocyklowych, więc mają kontakt z tymi maszynami. Było ich tam około dziesięciu i widać, że im się to spodobało.
Rok temu miał pan szansę wystartować w rundzie kwalifikacyjnej do IMŚ w Sanoku. Były to jednak pierwsze zawody w [ana wykonaniu, więc wynik nie był powalający. Jak wspomina pan ten turniej?
- Po trzech treningach w jeździe na lodzie musiałem od razu wystartować w takiej imprezie. Jechałem jak jechałem, na tyle ile umiałem, starałem się jak najlepiej. Dzisiaj już jeżdżę całkiem inaczej.
Najlepszym polskim żużlowcem ścigającym się na lodzie jest bez wątpienia Grzegorz Knapp, któremu jednak wciąż daleko do światowej czołówki. Czy dużo brakuje panu do poziomu prezentowanego przez Grześka?
- Myślę, że na razie brakuje, ale staram się go gonić. Widzę, że on dobrze jeździ. W tym roku prawdopodobnie będzie startował z dziką kartą we wszystkich rundach Grand Prix. Dobrze, że mamy tutaj w Polsce takiego lidera.
Wierzy pan w to, że kiedyś znajdzie się w światowej czołówce żużla na lodzie?
- Trudno powiedzieć. Dość późno zacząłem. Mam mało czasu, ale na razie staram się jeździć jak najlepiej i sprawia mi to przyjemność. Zobaczymy jak to będzie dalej.
Przykład Pera Olofa Sereniusa (62 lata) pokazuje, że do śmietanki należeć można w każdym wieku.
- Piękny przykład i nikt go nie pyta o wiek. Na lodzie nikogo nie interesuje, kto ile ma lat. Facet czuje się dobrze i jeździ.
Czy żużlowiec będący jednym z najlepszych w klasycznym żużlu, poradziłby sobie na lodzie z takimi asami ice-racingu jak Nikołaj Krasnikow czy Franz Zorn?
- To jest całkiem inna dyscyplina sportu. Myślę, że jeden drugiego nie pokonałby w klasyku i odwrotnie.
Jakie są różnice między tymi odmianami żużla?
- Przede wszystkim inna technika. Inaczej układa się ciało na motocyklu. Jest kilka spraw zbliżonych, ale ogólnie to jest inna jazda. Nie jest tak, że ktoś jeździ w klasycznym speedwayu i na lodzie będzie mu od razu dobrze szło.
Nie jest tajemnicą, że żużel to drogi sport. Która z odmian speedwaya jest droższa?
- Zdecydowanie lodowa.