Dawid Lis: Na początek witamy w Gorzowie. Jak się czujesz w nowym miejscu?
Nicki Pedersen: Jestem bardzo podekscytowany tym, że mogę kontynuować swoją żużlową karierę w Gorzowie. Mamy bardzo silną drużynę i wierzę, że możemy walczyć w Speedway Ekstralidze do ostatniej rundy. Moje pierwsze wrażenie dotyczące klubu jest bardzo dobre. Wszystko wygląda na bardzo dobrze zorganizowane, tak jak lubię.
Dlaczego zdecydowałeś się podpisać kontrakt ze Stalą Gorzów?
- Miałem też inne oferty, ale biorąc pod uwagę wszystkie aspekty uznałem, że oferta z Gorzowa jest najlepsza.
Co możesz powiedzieć o drużynie z miasta nad Wartą?
- Nasza drużyna jest bardzo mocna. Wraz z Tomaszem Gollobem będziemy prowadzić drużynę do zwycięstw, ponadto uważam, że nasi juniorzy także są mocni.
Stal Gorzów ma w swoich szeregach pięciu zawodników na pozycjach seniorskich, a więc nie ma żadnego zawodnika rezerwowego. Co sądzisz o takiej polityce klubu?
- Dla mnie to żaden problem.
Wszyscy wiedzą, że Ty i Tomasz Gollob nie przepadacie za sobą. Czy to może być problem w trakcie sezonu?
- Kto mówi, że ja i Tomek się nie lubimy? Oczywiście, w GP jesteśmy rywalami i między nami jest wiele biegów na styku, ale to nie oznacza, że nie rozmawiamy ze sobą poza torem. Nie mogę się doczekać, aby pokazać wszystkim, że w Ekstralidze będzie ciężko pokonać nas obu w sezonie 2010. W GP jest inna sytuacja - obaj chcemy wygrać i walczymy bardzo ciężko o to, więc tam nie będzie odpuszczania. Jestem pewien, że Tomek uważa tak samo. Jednak pozwól mi podkreślić, że mam wielki respekt dla Tomka. Uważam, że jest on jednym z najlepszych żużlowców w historii, i jestem zdumiony faktem, że jest on ciągle tak mocny - mówię o tym, ponieważ nie jest już tak młody.
Czesław Czernicki został nowym trenerem Stali Gorzów. Co możesz powiedzieć o tym szkoleniowcu?
- Jestem pewien, że jest on dobrym trenerem. Ma on dużo doświadczenia oraz osiągał bardzo dobre wyniki będąc szkoleniowcem w Lesznie.
A co sądzisz o gorzowskim owalu? Miałeś już niejednokrotnie okazje startować na tym torze.
- Lubię ten obiekt. Jest to trudny tor dla większości drużyn, ponieważ jest to mniej "polski tor" od większości obiektów w tym kraju. Nie jest on zbyt długi i szeroki, co bardzo odpowiada mojemu stylowi jazdy. W ubiegłym sezonie zdobyłem komplet punktów w meczu tutaj i myślę, że za każdym razem będę osiągał bardzo dobre wyniki na torze w Gorzowie.
Ostatni sezon w Częstochowie nie był zbyt dobry dla Ciebie. Czy masz jakieś życzenia na sezon 2010? Czy chcesz wrócić na szczyt klasyfikacji Grand Prix?
- W zasadzie uważam, że to był dobry sezon spędzony w Częstochowie. Pamiętajmy o tym, że klub miał bardzo duże problemy finansowe na początku sezonu. Ale oczywiście, wciąż mogę jeździć lepiej niż jeździłem. Co do moich startów w cyklu Grand Prix to nie ma wątpliwości. Chcę wygrywać!
Nigdy nie osiągnąłeś tytułu Drużynowego Mistrza Polski. Co możesz powiedzieć o szansach Stali w przyszłym sezonie? Między którymi drużynami rozegra się walka o tytuł mistrzowski?
- Według mnie walka o tytuł mistrzowski rozegra się pomiędzy drużynami z Leszna, Torunia, Bydgoszczy, Zielonej Góry i oczywiście Gorzowa.
Czy uważasz, że dobra atmosfera w drużynie, komunikacja pomiędzy zawodnikami pomaga w wygrywaniu spotkań?
- Tak. Jestem pewien, że to pomaga w utrzymaniu dobrej atmosfery w drużynie. Przez ostatnie dwa lata wygrywałem Mistrzostwo Szwecji wspólnie wraz z moimi klubowymi partnerami z Lejonen. Uważam, że wielkim powodem tych sukcesów jest właśnie prawdziwy duch drużyny, który pomagał nam w zdobyciu tych tytułów. Mam nadzieję, że w Gorzowie też jesteśmy w stanie stworzyć taką drużynę.
Gorzów jest pięknym miastem w nocy. Czy miałeś okazję uczestniczyć w jakichś dyskotekach bądź bywać w pubach w Gorzowie lub też w innych miejscach w mieście? Nie można przecież żyć tylko żużlem.
- Jestem pewien, że Gorzów jest bardzo uroczym miejscem, aby zwiedzać go nocą, ale pamiętaj, że nie jestem już tak młody. Jestem teraz ojcem, więc to oznacza, że raczej nie będę miał zbyt wiele czasu, aby uczestniczyć w nocnym życiu tego miasta. Gdy byłem młodszy często chodziłem na imprezy.
To jest oczywiste, że czarny sport jest Twoją pracą. Jednak czy są jakieś inne sporty, które uprawiasz poza żużlem?
- Lubię ścigać się gokartami, sam posiadam jednego. Ponadto lubię jeździć na nartach oraz grać w pokera, gdy tylko mam czas.
Proszę, zdradź nam sekret. Co było największą przeszkodą po Twoim przyjeździe do Polski? Może masz jakąś historię, której nie zapomnisz?
- Miałem ich kilka, ale jednej na pewno nigdy nie zapomnę. To było latem 2008 roku, miałem mecz Częstochowy w Rzeszowie. Dzień przed spotkaniem, jechałem w meczu ligi rosyjskiej, pomiędzy Mega Lada Togliatti, który to klub reprezentowałem, a Salawat. Wygraliśmy ten mecz, a ja zdobyłem komplet punktów, więc wszystko szło dobrze. Nie spałem jednak za wiele, bo dzień przed meczem w Rosji ścigałem się w Szwecji i musiałem wylecieć bardzo wcześnie samolotem z Kopenhagi, aby być na czas. Po meczu w Togliatti, od razu udałem się do hotelu. Mogłem spać jednak tylko dwie godziny. Miałem wstać o 2 nad ranem, ponieważ musiałem zdążyć na wczesny samolot z Samary do Moskwy, by tam z kolei zdążyć na samolot do Warszawy. Po przespaniu dwóch godzin i spędzeniu dwóch godzin w aucie w drodze z Togliatti do Samary, znalazłem się na lotnisku o 4 rano by złapać lot do Moskwy, ale dopiero wtedy zaczęły się problemy. Lot z Moskwy do Warszawy został opóźniony, więc musiałem czekać siedem godzin na lotnisku, co z kolei oznaczało, że nie mogłem dotrzeć do Warszawy, aby zdążyć na kolejny samolot. Pomyślałem, że spróbuję dostać się samolotem do Londynu. W międzyczasie, w Częstochowie zarezerwowano dla mnie mały samolot, który mógłby mnie zabrać z Warszawy do Rzeszowa. Miałem więc szansę dotrzeć na mecz na czas. Poleciałem więc do Warszawy a po wylądowaniu biegałem po całym lotnisku, by znaleźć czteroosobowy samolot do Rzeszowa. W powietrzu wszyscy myśleliśmy, że ostatecznie nie zdążymy na czas. W Rzeszowie wylądowaliśmy o 19.00, czyli godzinie, na którą było zaplanowane spotkanie. Na miejscu szybko pognaliśmy w stronę stadionu. Kierowca przywiózł mój kevlar, który ubrałem w aucie. W międzyczasie rozpoczął się mecz pomiędzy Rzeszowem a Częstochową, a kiedy dotarliśmy na stadion, do mojego drugiego wyścigu pozostała minuta. Luigi, mój mechanik, grzał już motocykl a ja wybiegłem z auta, wskoczyłem na motor i wyjechałem na tor. Dziesięć czy dwadzieścia sekund później byłem już pod startem i totalnie nakręcony, wygrałem bieg. Później pobiłem rekord toru w Rzeszowie i wygraliśmy mecz, więc każdy był oczywiście bardzo zadowolony. Po meczu pojechaliśmy do Częstochowy, gdzie odbyło się małe przyjęcie, a do swojego łóżka hotelowego poszedłem o 3 w nocy. Po prawie trzech dniach ścigania, w trzech różnych krajach, praktycznie bez snu i ponad 25 godzinach podróży z Togliatti do Rzeszowa, powiem Ci, że zasnąłem od razu.
Co zazwyczaj robisz po sezonie?
- Zawsze biorę dwa lub trzy tygodnie wolnego z moją rodziną. W tym roku pojechaliśmy do Dubaju. To dla mnie ważne żeby uciec od tego wszystkiego, nie myśleć o czymkolwiek wstając rano. Czasami ja i mój zespół robimy coś razem. Pewnego roku pojechaliśmy do Walencji, żeby obejrzeć MotoGP. Innego roku z kolei, popłynęliśmy w rejs do Norwegii.
Co powiesz o Twoich przygotowaniach do sezonu? Jakie działania preferujesz?
- Staram się biegać dwa-trzy razy w tygodniu. Czasami jeżdżę też na swoim rowerze górskim. Wykonuję również dość dużo ćwiczeń z moim fizjoterapeutą. Myślę, że jest to dla mnie niezbędne by utrzymać się na szczycie. Jest też dużo spraw do załatwienia z moimi sponsorami. Staram się złożyć każdemu wizytę. Oczywiście próbuję również odwiedzać moich przyjaciół i rodzinę, ponieważ nie widuję ich często w trakcie sezonu.
Opowiedz nam o swoim wolnym czasie, oczywiście w przypadku jeśli masz go choć trochę.
- Podczas sezonu nie mam naprawdę chwili wytchnienia. Podczas przerw zwykle staram się trenować.
Kariery sportowców bywają trudne. Ciężko uniknąć kontuzji, nie można po prostu przejść na emeryturę czy zaplanować harmonogramu na kilka najbliższych lat. Masz jakiś pomysł co zamierzasz robić po zakończeniu swojej kariery? Myślałeś może o zostaniu trenerem, albo uruchomieniu własnej firmy?
- Mam nadzieję, że będę mógł jeździć jeszcze przez co najmniej pięć lat. Zacząłem powoli myśleć o tym, co będę robił po zakończeniu kariery, jednak nie za dużo, ponieważ jeśli o tym myślę, tracę koncentrację na mojej bieżącej karierze. Nie jest jednak wykluczone, że dalej będę w jakiś sposób pracował w żużlu. Dowiemy się o tym później.
I na zakończenie, czy chcesz coś przekazać kibicom z Gorzowa?
- Chcę powiedzieć tylko jedną rzecz. Na pewno będę dawał z siebie wszystko w każdym biegu, w którym będę reprezentował Stal.