Żużel. Fatalna pomyłka Duńczyka w Polsce. Syn ma szansę przebić go sukcesami

Newspix / Jarosław Pabijan / Brian Andersen
Newspix / Jarosław Pabijan / Brian Andersen

Brian Andersen był zawodnikiem obdarzonym dużym talentem, jednak jego kariera zakończyła się przedwcześnie. Kibice żużla kojarzą go głównie z nietypowej pomyłki geograficznej - Duńczyk pomylił podkarpackie Krosno z Krosnem Odrzańskim.

W tym artykule dowiesz się o:

Brian Andersen urodził się 13 marca 1971 roku. Już jako osiemnastolatek osiągnął swój pierwszy poważny sukces, kiedy to w młodzieżowych mistrzostwach Danii zajął drugą pozycję, przegrywając jedynie z rewelacyjnym tamtego dnia Johnem Jorgensenem. Dwa lata później był już czołowym juniorem globu, co potwierdza złoty medal mistrzostw świata do lat 21 wywalczony w 1991 w Coventry.

Niektórzy odnoszą znaczące sukcesy przez długie lata, inni zaś błyszczą tylko przez chwilę, nie potrafiąc przełożyć wyników juniorskich na rywalizację wśród seniorów. Do tej drugiej grupy zalicza się Brian Andersen, którego dobrze rozwijającą się karierę przerwały kontuzje. 13 marca obchodził swoje 54. urodziny.

Kuriozalna wpadka w Polsce

Choć Brian Andersen ścigał się w naszym kraju przez wiele lat, to do dziś kojarzony jest szczególnie z jedną akcją. Dziś wielu z nas w podróż udaje się z GPS-em, wprowadza konkretną lokalizację i system prowadzi nas do celu. Kiedyś tak nie było i - również żużlowcy z punktu A do punktu B kierowali się opierając na papierowej mapie. I tu Brian Andersen popełnił pewien błąd.

ZOBACZ WIDEO: Maciej Janowski: Nie spodziewałem się takiego piekła

Duńczyk spojrzał na mapę i zobaczył Krosno, które było położone blisko granicy z Niemcami. Pasowało mu to, więc wyruszył w trasę. Nie wiedział, że podąża do Krosna Odrzańskiego, zatem do miasta, które od tego żużlowego Krosna położone jest o ok. 700 kilometrów w przeciwnym kierunku. I mimo wielu sukcesów, to właśnie z tą historią jest kojarzony w Polsce do dziś. A w kraju nad Wisłą przejechał osiem sezonów.

Zadebiutował właśnie w 1991 roku, kiedy wydarzyła się ta sytuacja. W barwach poznańskiego Poloneza wystąpił w pięciu meczach i 24 wyścigach. Na kolejną szansę czekał kilka lat, bo wrócił dopiero jako 24-latek, kiedy to dostał szansę od Stali Rzeszów.

W biało-niebieskich barwach występował przez trzy lata, a później spróbował swoich szans w klubach z: Leszna (1998, 1999), Wrocławia (2000) i Częstochowy (2001). Jego licznik występów w polskiej lidze zatrzymał się na 50 meczach, 256 wyścigach i 520 zdobytych punktach. Dorzucił do tego 23 bonusy, co daje mu końcową średnią 2,121.

Brian Andersen z numerem trzynastym
Brian Andersen z numerem trzynastym

Kontuzja zabrała mu medal

Brian Andersen ma na swoim koncie 29 występów w zawodach Grand Prix, w których dwukrotnie wjeżdżał do finałów i w obu przypadkach stawał na podium. Uczynił to w 3. i 4. rundzie mistrzostw świata w 1997 roku, kiedy to w niemieckim Landshut był drugi, a nieco ponad miesiąc później w Bradford po defekcie w pierwszym starcie - w pięciu kolejnych startach był niepokonany.

- To był mój pierwszy sezon w Grand Prix i wszystko szło świetnie. Po triumfie w Bradford, czwartej z sześciu rund, byłem drugi w klasyfikacji generalnej. Niestety, dwa tygodnie później złamałem obojczyk. To była pierwsza z wielu kontuzji. Od tamtej pory co roku coś mi się przytrafiało. Kontuzje mocno wpłynęły na moją psychikę - wspominał Andersen, który w całym cyklu zajął szóstą pozycję. Do medalu zabrakło mu dwunastu oczek.

Nie wrócił już do najwyższej formy, a jako 30-latek zdecydował się odwiesić kevlar na kołek. - Po kontuzjach nie mogłem już prezentować się na tym samym poziomie, zwłaszcza z powodu problemów z ramionami. W 2002 roku miałem poważny wypadek w King's Lynn i uszkodziłem szyję. To definitywnie zakończyło moją karierę - dodał Duńczyk.

Syn idzie w ślady ojca

Nie odsunął się od żużla. Został cenionym tunerem, który współpracował m.in. z taką gwiazdą światowego formatu, jak Tony Rickardsson. Teraz jest jeszcze bliżej czarnego sportu, bo ściga się jego syn - Mikkel Andersen, który wkrótce ma trafić do Orła Łódź.

Młodzian ma bardzo duże szanse, by przebić wynikami swojego ojca. Już w klasie 250cc udowadniał, że drzemie w nim olbrzymi potencjał, który w połączeniu z szybkimi motocyklami dały mu mistrzostwo świata. W tym roku zadebiutował na "pięćsetkach" i otarł się o medal SGP2.

Do pełni szczęścia zabrakło mu zaledwie czterech punktów. I kto wie, czy nie wyprzedziłby Mathiasa Pollestada, gdyby nie upadek w turnieju w Rydze, kiedy to jechał na prowadzeniu w finale.

Komentarze (1)
avatar
Don Ezop Fan
1 h temu
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Brian zna sie z Czekanskim od 1991 roku w Coventry, kiedy nasz Don Bartolo byl menago naszej reprentacji podczas finalu IMSJ. Czekanski mial podpisac kontrakt na starty Dunczyka we Wroclawiu w Czytaj całość
Zgłoś nielegalne treści