Zabiła go presja i hejt. Gdy się powiesił, płakała cała Polska

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Łukasz Romanek
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Łukasz Romanek

Łukasz Romanek to jedna z ofiar hejtu i presji nakładanej przez kibiców. Nie wytrzymał, gdy był krytykowany po serii nieudanych występów. Gdy się powiesił, płakali fani w całym kraju. Miał tylko 23 lata.

W tym artykule dowiesz się o:

Łukasz Romanek w trakcie swojej kariery doświadczył ogromnej presji ze strony kibiców. Po jednym z meczów grożono mu spaleniem samochodu, a w internecie nie brakowało obraźliwych komentarzy pod jego adresem. Ostatecznie zawodnik nie poradził sobie z tym obciążeniem. Dopiero tragiczne wydarzenia uświadomiły kibicom, jak ich działania mogły wpłynąć na ulubieńca.

W 2006 roku media społecznościowe nie były jeszcze obecne, a internet dopiero zyskiwał na popularności w Polsce. Kibice żużlowi wymieniali opinie i uwagi głównie na forach internetowych, które stały się miejscem krytyki Łukasza Romanka.

Poranek 3 czerwca 2006 roku przyniósł wstrząsającą wiadomość. Jeden z fanów poinformował, że pod domem żużlowca RKM-u w Wilczy pojawiła się policja i prokurator, a były mistrz Europy juniorów odebrał sobie życie w przydomowym warsztacie. Informacja ta szybko została potwierdzona. Romanek targnął się na życie wieczorem 2 czerwca, zaledwie kilka godzin po zakończonym treningu, na którym dowiedział się, że znajdzie się w składzie na nadchodzący mecz ligowy.

ZOBACZ WIDEO: Brady Kurtz przebierał w ofertach. To dlatego wybrał Betard Spartę

3 czerwca kibice zebrali się na stadionie przy ul. Gliwickiej, by zapalić znicze w miejscu, gdzie Romanek jeszcze dzień wcześniej trenował starty. Na torze pojawiło się zdjęcie zawodnika z napisem "przepraszamy," co odzwierciedlało przekonanie, że bolesna krytyka mogła być przyczyną jego desperackiego kroku.

Romanek uzyskał licencję żużlową w 2000 roku, w momencie, gdy klub z Rybnika odbudowywał swoją pozycję pod okiem prezesa Dominika Kolorza. Już w kolejnym sezonie młody zawodnik niespodziewanie zdobył tytuł mistrza Europy juniorów, pokazując swoje możliwości.

Rybnik stał się dla Romanka miejscem rywalizacji z innymi utalentowanymi juniorami – Romanem Chromikiem, Rafałem Szombierskim i Łukaszem Szmidem. Rywalizacja była zacięta, a Kalkulowana Średnia Meczowa dodatkowo komplikowała budowanie składu, ograniczając możliwości selekcji zawodników.

Przełomowym wydarzeniem w karierze Romanka był wypadek podczas finału mistrzostw Polski juniorów w 2002 roku. Po zderzeniu z Robertem Miśkowiakiem zawodnik doznał urazu głowy i przez pewien czas pozostawał w śpiączce. Presja na szybki powrót do startów była ogromna, a choć Romanek zaskoczył wszystkich, wygrywając pierwszy wyścig po przerwie, w jego jeździe zaczęły być widoczne blokady psychiczne.

- Ten wypadek miał duży wpływ na życie Łukasza. Po tej kraksie mógł mieć ukryty uraz, który również mógł wpłynąć na decyzję o samobójstwie - wspominał Piotr Pyszny, były zawodnik RKM-u i sponsor Romanka.

Choć Romanek osiągał sukcesy w zawodach indywidualnych, jak tytuł mistrza Polski juniorów w 2003 roku, jego słabsze występy w lidze frustrowały kibiców. Sytuację pogarszały trudności klubu w Ekstralidze, gdzie "Rekiny" walczyły o utrzymanie.

Trener Jan Grabowski, który znał Romanka od lat, wspominał, że zawodnik skarżył się na nagonkę ze strony kibiców i zmienił numer telefonu po groźbach. - Wspominał mi o hejcie w internecie. Grożono mu nawet spaleniem samochodu - mówił w "Gazecie Wyborczej."

Choć niektórzy sugerowali, by Romanek zmienił otoczenie, zawodnik konsekwentnie odrzucał propozycje transferów, podkreślając swoje przywiązanie do Rybnika. Problemy psychiczne były jednak coraz bardziej widoczne. Mimo rad, by skorzystać z pomocy psychologa, Romanek odpowiadał: – Nie róbcie ze mnie czubka.

Zima 2006 roku wydawała się obiecująca. Romanek wygrał prestiżowy cykl Golden Helmet w Australii i rozpoczął starty w Wielkiej Brytanii, choć jego występy nie spełniały oczekiwań. W Rybniku często pełnił rolę rezerwowego, a jego ostatni trening przed tragedią nie wskazywał na nadchodzące wydarzenia. Po zakończeniu zajęć zawodnik umył motocykle i przygotowywał się do kolejnego meczu. Nic nie zapowiadało tragedii, która wydarzyła się 2 czerwca 2006 roku.

Gdzie szukać pomocy?

Jeśli znajdujesz się w trudnej sytuacji i chcesz porozmawiać z psychologiem, dzwoń pod bezpłatny numer 800 70 2222 całodobowego Centrum Wsparcia dla osób w kryzysie. Możesz też napisać maila lub skorzystać z czatu, a listę miejsc, w których możesz szukać pomocy (znajdziesz ją TUTAJ).

Komentarze (21)
avatar
sparki
20.01.2025
Zgłoś do moderacji
12
0
Odpowiedz
Wielu takich jak On zostało zaszczutych przez fanatyków zwanych kibicami,przykre to,że udaja,że zrozumieli ,kiedy bylo już po fakcie. 
avatar
siber1
20.01.2025
Zgłoś do moderacji
6
0
Odpowiedz
komentarzy 16 a wyświetlonych 8 , kto usuwa ?? moderator ,czy pismak bez jajowiec. 
avatar
Srdjan
20.01.2025
Zgłoś do moderacji
15
12
Odpowiedz
Nie przypominam sobie abym płakał, ale skoro redakcja tak pisze to na bank tak było. 
avatar
steffen
20.01.2025
Zgłoś do moderacji
8
1
Odpowiedz
Cała Polska, od Bałtyku po Tatry. Tak było... 
avatar
Polish Steel
20.01.2025
Zgłoś do moderacji
24
4
Odpowiedz
Bo zaszczuwanie ludzi, to nie jest PiSowski wynalazek - to stare, sprawdzone bolszewickie metody. 
Zgłoś nielegalne treści