Dramatyczny wypadek zmienił jego życie. Wtedy narodził się na nowo

Facebook / Na zdjęciu: Rafał Wilk
Facebook / Na zdjęciu: Rafał Wilk

3 maja 2006 roku Rafał Wilk narodził się na nowo. Wtedy miał dramatyczny wypadek na torze w Krośnie, w którym uszkodził rdzeń kręgowy. Trafił na wózek inwalidzki, ale nie poddał się. Mało tego, został mistrzem paraolimpijskim.

W tym artykule dowiesz się o:

Rafał Wilk urodził się 9 grudnia 1974 roku, choć on sam powtarza, że urodziny obchodzi dwa razy. Te drugie nastąpiły 3 maja 2006 roku. Wtedy to Wilk przeżył koszmarny wypadek podczas żużlowego meczu w Krośnie. Jego KSM mierzył się z GTŻ-em Grudziądz.

32-letni wówczas Wilk stracił panowanie nad motocyklem, odbił się od bandy, a następnie upadł na tor. Niestety, jadący za nim rozpędzony Martin Vaculik nie zdołał go ominąć i wpadł na niego z dużą prędkością. Krośnieński stadion zamilkł.

Natychmiast wokół Wilka pojawiły się służby medyczne. Żużlowiec został przewieziony do szpitala, gdzie diagnoza nie pozostawiła złudzeń - złamanie kręgosłupa i uszkodzenie rdzenia kręgowego. Od tego momentu był skazany na życie na wózku inwalidzkim. Choć "skazany" to w przypadku Wilka złe słowo.

ZOBACZ WIDEO: Włókniarz może spaść z PGE Ekstraligi. Cieślak zaniepokoił kibiców

Zaczął nowe życie

Wiele osób w obliczu tak tragicznego wypadku poddaje się, załamuje, rozpacza. W przypadku byłego już żużlowca było całkowicie inaczej. Postanowił pozostać blisko sportu, który zawsze był jego pasją. Intensywne treningi oraz rehabilitacja sprawiły, że zainteresował się handbike – rowerem napędzanym siłą rąk. To właśnie ten sport stał się jego nowym celem.

Choć wypadek przykuł go do wózka, stał się dla niego początkiem nowej drogi, w której odnajduje motywację i sukcesy. - Znam samozaparcie Rafała, jego ambicję i podejście sportu. Szczerze mu gratuluję. On kiedyś sam wprost powiedział, że dostał drugą szansę od życia, bo pierwszą nie do końca wykorzystał - powiedziała nam Marta Półtorak, była prezes klubu żużlowego z Rzeszowa, która doskonale zna Wilka.

Intensywna praca zaowocowała spektakularnymi wynikami. Wilk wywalczył kwalifikacje na igrzyska paraolimpijskie, gdzie zaprezentował swój nieustępliwy charakter. W Londynie w 2012 roku oraz w Rio de Janeiro w 2016 roku zdobył złote medale, zostając trzykrotnym mistrzem paraolimpijskim. W Paryżu w 2024 roku wywalczył brąz, a jego kolekcję uzupełnia jeszcze srebro z 2016 roku.

- Już wcześniej uprawiałem kolarstwo, więc wiedziałem, że to coś dla mnie. Pożyczyłem rower od kolegi i od razu wiedziałem, że to strzał w dziesiątkę - wspominał Wilk.

Początki jednak nie były łatwe. Pierwsze zawody pokazały mu, ile pracy jeszcze przed nim. Jednak dzięki determinacji i codziennym treningom, trwającym średnio trzy godziny dziennie, Wilk osiągnął światowy poziom, pokonując dystanse rzędu 300 kilometrów tygodniowo.

Nie tylko sport

Gdyby nie wydarzenia z Krosna, Wilk nigdy nie obroniłby tytułu doktora na Uniwersytecie Szczecińskim. Nie zostałby też mówcą motywacyjnym i wzorem dla innych osób z niepełnosprawnościami. Nie otrzymałby też odznaczenia od prezydenta Andrzeja Dudy.

- Były lepsze i gorsze momenty. Wiele razy spadłem z wózka, bo nie wszystko wychodziło na początku. Po każdym upadku starałem się podnosić i stawać się jeszcze mocniejszym - tak były żużlowiec opisał swoje pierwsze chwile po wypadku.

Zresztą Wilk uprawiał nie tylko kolarstwo. Zimą można go było spotykać na stokach narciarskich, gdzie radził sobie znakomicie.

- Rafał wykłada na uniwersytecie, rozwija się, korzysta z życia. Dzięki tragedii, która go dotknęła, stał się nowym człowiekiem. Jego historia powinna być przykładem dla innych, że gdy spotyka nas taka tragedia, to może właśnie zaczyna się coś nowego, równie fascynującego - dodała Półtorak.

Wrócił do miejsca dramatu

Po latach Wilk odwiedził stadion w Krośnie - miejsce, które na zawsze odmieniło jego życie. Przyznał, że tego samego dnia, po powrocie do domu, udało mu się stanąć na głowie. Od speedwaya się nie odwrócił, nadal interesuje się tym sportem, choć obecnie nie jest on dla niego priorytetem.

- To, że nie mogę jeździć, nie znaczy, że przestałem to lubić. Teraz kocham wózek, na którym się poruszam - powiedział Wilk.

Nie da się ukryć, że życie Rafała Wilka to gotowy scenariusz na inspirujący film. Mimo przeciwności losu, były żużlowiec nie tylko odniósł sukces w nowej dyscyplinie, ale także pokazuje, że warto walczyć o swoje marzenia.

- Może jeszcze kiedyś stanę na nogi, ale tym też nie żyję. Nie jestem jedyny na wózku, takich są miliony. Medycyna idzie do przodu, więc może kiedyś. To nie jest jednak tak, że coś muszę, że jest bez nadziei, że moje życie traci sen - podkreśla Wilk, który wciąż marzy, by kiedyś stanąć na nogi o własnych siłach.

Postępy w medycynie i technologii dają mu na to nadzieję. W 2017 roku testował egzoszkielet, a dziś jest w stanie wejść po schodach w zaledwie półtorej minuty. To ogromny postęp w porównaniu z 20 minutami, jakie zajmowało mu to wcześniej.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty