Żużel. Paweł Przedpełski odpowiada na zarzuty. "Poświęcam się w stu procentach"

WP SportoweFakty / Julia Podlewska / Na zdjęciu: Paweł Przedpełski
WP SportoweFakty / Julia Podlewska / Na zdjęciu: Paweł Przedpełski

Paweł Przedpełski przed sezonem 2025 odszedł z KS Apatora do Texom Stali. Wcześniej niektórzy zarzucali mu brak pełnego zaangażowania. - Nikt nie jest maszyną. Podjeżdżając pod taśmę, nie mam w planie przyjechać do mety trzeci czy czwarty - mówi.

Mateusz Kmiecik, WP SportoweFakty: Jeszcze pan odpoczywa, czy wchodzi już na te najwyższe obroty?

Paweł Przedpełski, zawodnik Texom Stali Rzeszów: Od dobrych dwóch czy trzech tygodni przygotowuję się na obrotach mocno treningowych. Tak naprawdę, jeżeli nawet jest czas roztrenowania, jestem przyzwyczajony, że zawsze coś robię, także na wczasach.

Wyjazd na obóz do cieplejszych krajów jest w planie?

Jakiś jest, ale jeszcze nie dostałem konkretnej informacji z klubu. W przyszłym tygodniu pewnie coś się wyklaruje.

W poprzednim sezonie znów ta jego druga część była lepsza od pierwszej. Dlaczego tak się dzieje?

Szukałem troszeczkę prędkości w ustawieniach i sprzęcie. Końcówka była już satysfakcjonująca, a prędkość lepsza. Wiele czynników w żużlu się na to składa. Wiadomo, jaki procent motocykla przekłada się na wynik. Są to wieczne poszukiwania i nawet, jak jest dobrze, trzeba być czujnym, ponieważ wszystko szybko się zmienia.

ZOBACZ WIDEO: Czy to powód słabszej formy Janowskiego? Zawodnik odpowiada

Zmiana otoczenia była konieczna?

Podjąłem decyzję zgodnie z tym, co czułem i potrzebowałem. Wydaje mi się, że przede mną jeszcze kilka sezonów jazdy. Kariera przebiega tak, że często trzeba coś zmienić, żeby poszła ona w dobrym kierunku. Wszystkie decyzje podejmuję, by się rozwijać czy pozyskiwać doświadczenie. A jak finalnie będzie, to zobaczymy o tej samej porze za rok.

Jeszcze przed przyjściem do Stali niektórzy pisali, że nie przeniesie się pan do Rzeszowa, ponieważ jest za daleko i nie będzie się panu chciało. Czasami można również usłyszeć, że nie jest pan w stu procentach skupiony na żużlu, z powodu wielu innych zajęć. To tylko plotki, czy faktycznie w pewnym momencie "czarny sport" nie był najważniejszy?

Nie jest on najistotniejszy, gdyż priorytetem jest dla mnie moja rodzina. I to jest ponad wszystko. Aczkolwiek zawodowo żużel jest dla mnie najważniejszy. Jemu poświęcałem i poświęcam się w stu procentach. Każdy dzień rodzina układa pode mnie. Jestem w codziennym treningu. Wszystkie wyjazdy są uzależnione od mojego kalendarza. Nie wiem, co ktoś miał na myśli. Najczęściej osoby, które nie zamieniły ze mną żadnego słowa i kompletnie mnie nie znają, mają najwięcej do powiedzenia.

Mimo wszystko pana potencjał nie został w pełni wykorzystany. Pierwszy sezon po powrocie do Apatora był udany, ale potem było gorzej.

Nie zawsze w Polsce świeci też słońce. Czasem pada albo wieje. Tak samo jest w sporcie. Nikt nie jest maszyną. Każdy chce wygrywać. Podjeżdżając pod taśmę, nie mam w planie przyjechać do mety trzeci czy czwarty. Za każdym razem chce zwyciężyć. Wszystko jest nieprzewidywalne.

Nie da się ukryć, że tor w Rzeszowie mocno różni się od tego na Motoarenie. Dużym wyzwaniem będzie jego odczytanie, aby jeździć na nim z "zamkniętymi oczami"?

Każdy owal, na którym się mniej występuje, jest znakiem zapytania. Bez wątpienia na tym w Rzeszowie nie miałem zbyt wielu okazji do zaprezentowania się, ale kilka razy na nim byłem. Kwestia znalezienia odpowiednich ścieżek i dopasowania sprzętu. Początek zapowiada się pracowicie. Aczkolwiek jestem pozytywnie nastawiony i nie boję się takich wyzwań.

Pewnie w samym klubie zależy wszystkim, aby tor pasował wam jak najbardziej, ponieważ w tym roku bywały z tym problemy.

Jest to temat do przedyskutowania przez całą drużynę. Jeżeli dojdzie do obozu klubowego, na pewno będziemy te kwestie uzgadniać. Myślę, że zawodnicy muszą się wypowiedzieć, jaki owal chcą, żeby był on robiony pod gospodarzy, a nie przeciwko przyjezdnym.

W Metalkas 2. Ekstralidze w sezonie 2025 pojawi się wiele nazwisk z przeszłością ekstraligową. To sprawi, że zejście poziom niżej wcale nie jest tak dużym przeskokiem w dół?

Ta liga jest atrakcyjny, gdy się popatrzy, jacy żużlowcy zdecydowali się na pewne ruchy. Bez wątpienia będzie widowisko. Dla mnie będzie to coś nowego. Patrzę z optymizmem i zaciekawieniem. Nie mogę się doczekać, gdyż trudno jest wyraźnie obstawić, która drużyna będzie najmocniejsza.

W związku z tym powrót do PGE Ekstraligi będzie trudniejszy niż utrzymanie w niej miejsca?

Nie rozmyślam na tym. Teraz przygotowuję się do najbliższego sezonu. Podjąłem decyzję, jaką podjąłem.

Czyli presja też się nie pojawia? Każdy będzie wymagał od pana bycie liderem w Texom Stali. Z drugiej strony jazda przed własną publicznością w Apatorze także zapewne nie była prosta.

Nie da się ukryć, że wychowanek ma trochę inne odczucia. Na pewno mam duży sentyment do toruńskiego klubu, kibiców oraz sponsorów. To się nie zmienia. Jednakże w przyszłym roku będę się ścigał gdzieś indziej.

Niedawno karierę zakończył Adrian Miedziński. Jesteście ostatnimi wychowankami Apatora, którzy przebili się do czołówki. Jak pan wspomina z nim jazdę?

Bardzo dobrze. Akurat zaczynałem, gdy Adrian był w najlepszym momencie swojej kariery w Toruniu. W dalszym ciągu mamy super kontakt. Posiadamy wielu wspólnych znajomych. Darzę go dużym szacunkiem. Bez wątpienia może go cieszyć jego kariera, ponieważ przebiegała na dobrym poziomie, a do tego zdobył fajne trofea. Wiem, że Adrian cały czas będzie widniał w środowisku żużlowym, więc cieszę się z tego powodu.

Razem nawet jeździliście we Włókniarzu. Obaj powróciliście do Apatora. Trochę podobieństw między wami jest. 

Akurat tak się poukładało, że spotkaliśmy się w Częstochowie. Miło wspominam ten czas i podejrzewam, że Adrian również.

Rozmawiał Mateusz Kmiecik, dziennikarz WP SportoweFakty

Źródło artykułu: WP SportoweFakty