Żużel. Unia Tarnów chce wyrzucić Orła z ligi! Walczą o dwóch zawodników

WP SportoweFakty / Sebastian Maciejko
WP SportoweFakty / Sebastian Maciejko

Ani Unia Tarnów, ani Orzeł Łódź nie pochwaliły się jeszcze choćby jednym zawodnikiem na kolejny sezon. W obu klubach trwa nerwowe dopinanie składu, a przede wszystkim liczenie pieniędzy. Na ostatniej prostej tarnowianie próbują przechytrzyć rywali.

Obecnie jest niemal pewne, że to właśnie te dwie drużyny stoczą w przyszłym roku emocjonującą walkę o utrzymanie w Metalkas 2. Ekstralidze. Nie ma się więc co dziwić, że do pierwszej walki tych klubów dochodzi już w trakcie okna transferowego. Na tym poziomie rozgrywkowym wszystkie inne kluby już od dawna mają zamknięte składy, więc pojedynek o kluczowych żużlowców toczą obecnie władze Unii i Orła.

W obu klubach nie ma wielkich pieniędzy, a władze zapewniają, że ważniejsze od wyniku będzie utrzymanie płynności finansowej. Choć władze Unii i Orła zamierzają do ostatnich dni trzymać się dyscypliny finansowej, to jednocześnie wzajemnie walczą o kluczowych zawodników, a od wyniku tej konfrontacji może zależeć los ich zespołów w przyszłorocznych rozgrywkach.

Dość niespodziewanie na czoło w tej walce zaczyna delikatnie wychodzić Autona Unia Tarnów. Klub ma już koncepcję składu, a w środowisku mówi się, że jest w stanie zapłacić żużlowcom więcej niż władze H.Skrzydlewska Orła Łódź.

ZOBACZ WIDEO Kołodziej był zaskoczony ofertą jednego klubu. "Powiedziałem wow, nieźle to wygląda"

Do finalizacji rozmów jeszcze nie doszło, ale obecnie najbliżej jazdy w Unii są: Vaclav Milik, Mateusz Szczepaniak i Timo Lahti. Tarnowianie walczą także z Orłem o ściągnięcie Andreasa Lyagera oraz Patryka Wojdyły. Od tych ruchów uzależnione jest to, kto będzie pełnił rolę zawodnika do lat 24. Wśród kandydatów wymienia się Benjamin Basso i Krzysztofa Sadurskiego.

Nieoficjalnie mówi się, że w przypadku czołowych zawodników tarnowianie są gotowi wyłożyć na kontrakt 200-300 tysięcy złotych oraz zgodzić na wypłatę 2,5-3,5 tys. zł za każdy zdobyty punkt. Paradoksalnie oznaczałoby to, że kolejny sezon może być dla nich tańszy niż ten obecny spędzony w KLŻ. Wtedy z liderami też podpisano bardzo wysokie kontrakty, a wysokie zwycięstwa spowodowały, że klub potrzebował znaleźć gigantyczne pieniądze na spłatę wszystkich zaległości.

Tym razem wszyscy zdają sobie sprawę, że drużyna musi się skupić na walce o utrzymanie i zwycięstwach na własnym torze. Kluczowa będzie rywalizacja z Orłem Łódź, który przynajmniej na razie oferuje zawodnikom jeszcze niższe kontrakty (od 100 do 150 tysięcy złotych za podpis).

Obecnie rozmowy z łodzianami prowadzi wielu zawodników i trudno przewidzieć, kto ostatecznie dołączy do zespołu. Obecnie najbliżej kontraktów w Orle są: Robert ChmielPatrick Hansen, Matej Zagar, Mateusz Bartkowiak. Żaden z nich nie podpisał jednak jeszcze kontraktu, a to sprawia, że w ostatnich dniach okna transferowego może jeszcze dojść do zwrotu akcji. Pytanie, czy działacze w obu ośrodkach do ostatnich chwil postanowią trzymać dyscyplinę finansową, czy może jednak ostatecznie pozwolą sobie na odrobinę szaleństwa.

Jeśli jednak nic takiego się nie zdarzy, to oba kluby mogą przejechać kolejny sezon za sześć milionów złotych, czyli nawet połowę mniej niż część z ich ligowych rywali.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty