Podsumowanie sezonu 2024 w wykonaniu OK Kolejarza Opole oczami portalu WP SportoweFakty.
***
KOMENTARZ. To miał być sezon na przejechanie dla Kolejarza, ale to nie oznaczało, że opolanie wywieszają białą flagę. Chcieli sprawić swoim kibicom dużo radości i to się udało, choć niewątpliwie thrillerem były wydarzenia w ostatnim spotkaniu rundy zasadniczej. Czwarte miejsce wydaje się mimo wszystko dużym sukcesem, tym bardziej że fani mogą również na plus zapisać postawę Roberta Chmiela, powrót Stanisława Melnyczuka, a także i rozwój wychowanków - przede wszystkim Oskara Stępnia. Szczególnie wyniki tego ostatniego powodowały uśmiech na ustach kibiców, bo co prawda średnia biegowa równa 1.0 nie powala na kolana, jednakże biorąc pod uwagę progres poczyniony przez 19-latka, to można mówić o satysfakcji.
BOHATER SEZONU. Wydaje się, że naturalnie byłby tu wybór lidera zespołu Roberta Chmiela, który ciągnął wynik całej drużyny i zapracował sobie na to, by dostać szansę w Metalkas 2. Ekstralidze. W ostatnim czasie nie szczędzono pochwał rybniczaninowi, jednakże tym razem - oczywiście bez urazy dla niego, chcielibyśmy wyróżnić kogoś innego. To Stanisław Melnyczuk. Transferu Ukraińca nikt wśród kibiców i ekspertów nie brał tak naprawdę na poważnie, a on sam był kontraktowany bardziej w roli pomocy dla młodzieży podczas zawodów do 21. roku życia.
Przez wojnę musiał zawiesić karierę, ale dzięki wsparciu m.in. Stanisława Burzy wrócił do ścigania, a ponadto znalazł klub w Polsce. Mówił otwarcie, że chce walczyć o skład w zespole Marcina Sekuli, a gdyby nie wierzył w to, że może mu się udać, to nie podpisałby kontrakty w Krajowej Lidze Żużlowej. - Mam życiową szansę i muszę teraz popracować nad tym, by było jak najlepiej. Lepszego czasu niż teraz już może nie być - przyznał w wywiadzie dla WP SportoweFakty. Tymczasem ten, który miał być rezerwowym, stał się jednym z liderów.
29-latek, który w swoim CV ma m.in. mistrzostwo Europy Par z 2012 roku, wystartował w ośmiu spotkaniach, bowiem na przeszkodzie w kolejnych występach stanęła kontuzja. Na tor wyjeżdżał 35 razy i zdobył 55 punktów oraz 8 bonusów, co dało mu średnią biegową 1,800. Był to dwudziesty rezultat w lidze i drugi w opolskim zespole. Szczególnie mocnym ogniwem był na własnym torze (śr. biegowa - 2,105).
ZOBACZ WIDEO: Miał jasną deklarację od Krzysztofa Mrozka. "Takimi zapewnieniami byłem karmiony"
KLUCZOWY MOMENT. 15. bieg spotkania 10. rundy zasadniczej Krajowej Ligi Żużlowej. Do Opola przyjechała wówczas pilska Polonia, a starcie w stolicy polskiej piosenki od początku było trudne dla gospodarzy. Ci wiedzieli, po ostatnim wyścigu muszą mieć przynajmniej jedno oczko więcej od rywala. Tymczasem w drugiej serii startów, to podopieczni Hansa Nielsena przechylili szalę na swoją korzyść i po dziewięciu potyczkach prowadzili już 30:24. Gospodarze jednak zadali dwa ciosy - w 10. i 11. biegu, które pozwoliły im wciąż marzyć o play-offach.
Seria trzech remisów z rzędu spowodowała, że przed ostatnim pójściem w górę taśmy startowej było jasne - 5:1, 4:2 lub 3:2 i 3:0. Tylko to ratuje opolanom miejsce w czołowej czwórce. Robert Chmiel stanął na wysokości zadania i pokonał Adama Ellisa, a za jego plecami na dystansie Mathias Thoernblom uporał się z Norbertem Kościuchem. W efekcie stadion im. Mariana Spychały oszalał i świętował miejsce w półfinale ligi.
CYTAT. - Niesamowite! Aż mi łzy puściły. Dałem z siebie naprawdę wiele, wycisnąłem maksimum, by dać ten awans zespołowi. W tym sezonie jeszcze mi takie emocje nie towarzyszyły i nie kojarzę, czy miałem taką sytuację przez całą karierę. Spora ulga - powiedział Robert Chmiel w rozmowie z WP SportoweFakty kilka minut po tym, jak zapewnił swojej drużynie awans do play-offów.
26-latek udowodnił, że w kluczowym momencie jest w stanie udźwignąć presję, choć trzeba zaznaczyć, że na sukces zapracował również Mathias Thoernblom.
LICZBA. 2 - tyle sezonów potrzebował Robert Chmiel, aby niejako z niechcianego zawodnika zostać gwiazdą Krajowej Ligi Żużlowej. Kiedy rybniczanin przychodził do opolskiego Kolejarza, to zdawał sobie sprawę z tego w jakiej jest sytuacji. Prezes klubu - Zygmunt Dziemba podpisał z nim dwuletni kontrakt i podkreślał, że zrobi wszystko, aby pomóc utalentowanemu żużlowcowi wyjść z kryzysu. Chmiel nie ukrywał, że trzy poprzednie lata były dla niego zmarnowane.
I faktycznie - jak działacz zapowiadał, tak też się stało. Chmiel na Opolszczyźnie odżył i został jedną z gwiazd najniższego poziomu rozgrywkowego w naszym kraju. Marzy o tym, by pojechać w Metalkas 2. Ekstralidze i choć doszedł do porozumienia w tej sprawie z Abramczyk Polonią Bydgoszcz, to ostatecznie Jerzy Kanclerz zerwał wstępną umowę, bowiem zdecydował się na angaż Szymona Woźniaka. W efekcie Chmiel wciąż czeka, a w Opolu łudzą się, że wróci do nich.
CO DALEJ? To pytanie zadają sobie chyba wszyscy fani czarnego sportu na Opolszczyźnie. Na razie na giełdzie transferowej wokół Kolejarza cisza, choć to nie znaczy, że nic się nie dzieje przy ulicy Wschodniej. Działacze rozmawiają z kolejnymi kandydatami do składu, a co chwila zgłaszają się kolejni zainteresowani. W Krajowej Lidze Żużlowej jednak trudno dziś powiedzieć, ile będzie spotkań, a to jest kluczowe w negocjacjach. Jak wiadomo - im więcej spotkań, tym więcej wydatków na kontrakty. Zarząd wie, że zarówno dla nich, jak i dla żużlowców to, czy pojadą oni 6, 8, czy może 10, a nawet i 12 spotkań to kolosalna różnica.
Ważne umowy mają Stanisław Melnyczuk, Mathias Thoernblom i Lars Skupień, a także młodzieżowcy. Klub chce zatrzymać Radosława Kowalskiego, w którym widzi potencjał na regularne występy w lidze. Nie jest tajemnicą, że priorytetem transferowym jest powrót Oskara Polisa.