Nicki Pedersen zbliża się do 48. urodzin. Ma na swoim koncie trzy tytuły mistrza świata, zdobył sporą popularność w Danii, przez wiele sezonów należał do najlepszych zawodników polskiej PGE Ekstraligi. W tegorocznych rozgrywkach zszedł o poziom niżej - reprezentował Texom Stal Rzeszów w Metalkas 2. Ekstralidze.
Wyniki 47-latka nie były najgorsze, ale działacze z Podkarpacia podjęli decyzję, by nie kontynuować współpracy. Dlatego po raz pierwszy od lat były mistrz świata ma problem ze znalezieniem pracodawcy w Polsce. To wywołało dyskusję o możliwym końcu kariery Pedersena.
- Moje ciało czuje się dobrze. Jestem zdrowy. Przede mną jeszcze co najmniej jeden sezon - ogłosił Pedersen w rozmowie z jv.dk. Dla Duńczyka ważne jest to, że w tym roku w końcu udało mu się uniknąć poważnej kontuzji. Poprzednie lata nie były dla niego usłane różami.
ZOBACZ WIDEO: Kulisy rozstanie Woźniaka ze Stalą. Takie słowa włodarze przekazali zawodnikowi
W połowie sezonu 2022, jeszcze jako zawodnik klubu z Grudziądza, uczestniczył w koszmarnie wyglądającym wypadku. Doznał wtedy złamania miednicy w dwóch miejscach, zwichnięcia biodra, stracił też wiele krwi. Powrót do zdrowia był nie lada wyzwaniem, a uraz odcisnął piętno na dyspozycji byłego mistrza świata.
Równocześnie sezon 2025 może być dla Pedersena ostatnim w polskiej lidze. - Jest zainteresowanie moją osobą. Mam kilka klubów, które mają do mnie wrócić z ofertą. Wybiorę którąś z nich, ale nic nie zostało jeszcze podpisane - ogłosił.
Przesądzona jest natomiast zmiana klubu w duńskiej lidze. - Nie będę dalej startował dla Grindsted, ale inne kluby są zainteresowane. Musimy zobaczyć, jaki to będzie miało finał - zdradził Pedersen.
Wcześniej Duńczyk przez 21 sezonów był związany z Holsted Tigers, ale tamtejsi działacze już przed rokiem 2024 nie widzieli dla niego miejsca w drużynie. - W głębi duszy byłem zawiedziony tą decyzją. Wiem, że kibice, sponsorzy byliby rozczarowani, gdybym to ja uciekł z klubu na rok czy dwa przed zakończeniem kariery - podsumował były mistrz świata.