Nicki Pedersen w minionym sezonie przeniósł się z PGE Ekstraligi do Metalkas 2. Ekstraligi. Działacze Texom Stali Rzeszów widzieli w nim lidera, który poprowadzi zespół do sukcesu. Po cichu na Podkarpaciu wierzono nawet w awans do najwyższej klasy rozgrywkowej. Tymczasem niewiele brakowało, a beniaminek zanotowałby spadek. Na strachu się skończyło, ale brak jazdy w play-offach w Rzeszowie potraktowano w kategoriach porażki.
Pedersen ze średnią 2,101 był najskuteczniejszym zawodnikiem klubu z Rzeszowa, ale najwidoczniej działacze oczekiwali czegoś więcej, bo nie uwzględnili go w planach na kolejny sezon. Póki co trzykrotny mistrz świata nie osiągnął porozumienia z żadnym z polskich klubów, choć jeszcze kilka tygodni temu rozmowy z nim prowadził Innpro ROW Rybnik.
- Moje serce mówi, że nie wiem, jak porzucić żużel. Nadal umiem skopać tyłki młodszym zawodnikom. W lidze duńskiej jestem w czołowej piątce pod względem statystyk, a to oznacza, że pokonałem wielu młodszych zawodników. Dla części z nich jestem przecież trenerem w reprezentacji, więc to coś wspaniałego - powiedział Pedersen w rozmowie z "Ekstrabladet".
ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Goście: Lebiediew, Gortat i Kuźbicki
Były mistrz świata podkreślił, że "kocha ściganie", ale równie wspaniała jest dla niego praca z młodzieżą. - To dobry sposób na zakończenie kariery - pomaganie innym w rozwoju. Mam 47 lat i przekroczyłem już wszelkie granice w tym sporcie - dodał.
- Czy będę jeździł na żużlu w sezonie 2025? Zobaczymy. Nie podpisałem jeszcze kontraktu z żadnym klubem, ale to proces, przez który zawsze przechodzę o tej porze roku. Nadal jestem trenerem reprezentacji, przed nami ostatni turniej Grand Prix, a w połowie października czeka mnie posiedzenie FIM Europe - ujawnił swoje plany Pedersen.
Duńczyk po sezonie standardowo wybierze się na wakacje do Dubaju wraz ze swoją partnerką Nataschą Ohlin. Po zakończeniu kariery może to być kierunek, który obierze na stałe. - Uwielbiam Danię latem, gdy jest słonecznie, ale nigdy nie przyzwyczaiłem się do chłodu i deszczu. Dubaj? Nigdy nie wiadomo - stwierdził.
- Na razie mamy cudowne dzieci, które jeszcze nie opuściły gniazda. Gdy jednak to zrobią, z łatwością jestem w stanie sobie wyobrazić, że ponownie opuszczę Danię - zakończył 47-latek.