Leżał na torze i nie czuł nóg. Całemu światu pokazał, że niemożliwe nie istnieje

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Patrick Hansen
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Patrick Hansen
zdjęcie autora artykułu

Patrick Hansen to żużlowiec, który tuż po upadku nie miał czucia w nogach. Pomimo fatalnych pierwszych diagnoz, nie doszło do przerwania rdzenia. Teraz, po ponad roku, wrócił do rywalizacji. - Gdy leżałem na torze, sądziłem, że to już koniec - mówi.

W tym artykule dowiesz się o:

Był 26 sierpnia 2023 roku, a Arged Malesa Ostrów podejmowała na własnym stadionie ROW Rybnik w ramach rewanżowego spotkania ćwierćfinału żużlowego drugiego szczebla rozgrywkowego w Polsce. W trzecim wyścigu na starcie stanęli Oliver Berntzon i Matias Nielsen po stronie miejscowych oraz Patrick Hansen i Patryk Wojdyło, reprezentując gości.

Bardzo ciasno zrobiło się na pierwszym łuku, gdzie spotkali się ten drugi oraz trzeci. W konsekwencji Hansen wpadł jeszcze w swojego klubowego partnera. Obaj z impetem uderzyli w dmuchaną bandę, a przy zawodnikach momentalnie pojawiły się służby medyczne.

Pierwsze wieści napływające ze szpitala brzmiały koszmarnie - informowano o braku czucia w nogach Duńczyka. Na szczęście rdzeń kręgowy nie został przerwany, a operacja zakończyła się sukcesem. Żużlowca nie opuszczało dobre poczucie humoru, jednocześnie pokazywał ogromną determinację, gdy już po kilku dniach opuścił placówkę medyczną.

ZOBACZ WIDEO: Tak wyglądały rozmowy Buczkowskiego z Mrozkiem. "Nie potraktowałem tego poważnie"

Szybko rozpoczął rehabilitację, a swoimi postępami dzielił się w mediach społecznościowych. W rozmowie z naszym portalem nie ukrywał, że w pewnym sensie chce być inspiracją dla innych. Na motocykl wsiadł już pod koniec lutego 2024 roku, choć na występ z oficjalnych zawodach musiał poczekać siedem miesięcy. W końcu 28 września wystąpił w Memoriale im. E. Nazimka w Rzeszowie, a dzień później w Memoriale Rycerzy Speedwaya w Zielonej Górze.

Mateusz Kmiecik, WP SportoweFakty: Co czułeś chwilę po upadku?

Patrick Hansen: Gdy leżałem na torze i było coś nie tak z nogami, sądziłem, że to już koniec. Aczkolwiek po zabiegu mogłem nimi ruszać. Czucie było słabe, lecz pomału powracało i wtedy już dzień po wypadku mówiłem, że chcę wrócić.

Wtedy miałeś tylko jeden cel?

Nikt nie chciał mi uwierzyć, ale powtarzałem, że trzeba na spokojnie poczekać i ludzie zobaczą. Czułem po prostu, że jestem w stanie to zrobić. Na początku rehabilitacji postęp był bardzo szybki. Po kilku tygodniach przestał mnie boleć kręgosłup. Miałem wiele energii i chęci. Myślałem nawet, że zdążę na wiosnę, ale wiadomo, że przy takich kontuzjach na starcie jest spory progres, a potem to trochę zwalnia. Ten okres od wiosny do teraz był najtrudniejszy.

Jakie masz odczucia po zawodach w Rzeszowie i Zielonej Górze?

Na Podkarpaciu nie dość, że trochę się stresowałem, to padał deszcz, więc nie czułem się najlepiej. Najpewniej na takim torze w lidze by nawet nie pojechano. Turniej za to chciano przeprowadzić, a ja jeszcze nie byłem gotowy na takie warunki. W Zielonej Górze już było zupełnie inaczej. Niby popełniłem kilka dziwnych błędów, ale myślę, że nie było źle. Wraz z każdym biegiem było trochę lepiej i czułem, że coraz mniej myślałem tak, jak przed kontuzją. Aczkolwiek jeszcze odrobinę brakuje do normalnej jazdy.

Wspomniałeś o myśleniu. W takim razie miałeś jakiś lęk przed pierwszym startem?

Trening to jedno, ponieważ często jeździ się we dwójkę lub trójkę i pokonuje dwa albo trzy okrążenia. Zawody to zupełnie coś innego. Trzeba też przyznać, że wiele spod taśmy nie startowałem. Faktycznie, miałem małą barierę, lecz wyszło całkiem dobrze.

Sam siebie chciałeś sprawdzić, czy będziesz miał jakieś opory przed atakami na torze?

Gdybym wygrał każdy start i zdobył 15 punktów, to nie byłbym usatysfakcjonowany. Cieszę się, że miałem okazję gonić rywala na trasie i go wyprzedzić. Tak samo dość mocno na pierwszym łuku założyłem Rohana Tungate'a. Zrobiłem to i dopiero później pomyślałem, że to była dość ciasna sytuacja, a wykonałem ją bez kłopotu. Myślę, że teraz to już tylko kwestia czasu.

Odczuwasz jeszcze jakiś dyskomfort na motocyklu?

Śruby i blacha w prawej kostce trochę mnie blokują. Chciałbym jeszcze zbudować więcej siły, ale na to mam całą zimę. Aczkolwiek czuję, że brakuje odrobinę do dobrego startu na haku i jeżdżę bardziej na siedząco.

Jednakże kondycyjnie nie ma ma żadnych problemów?

To chyba było widać w Zielonej Górze, gdzie nie miałem kłopotów. Męczę się trochę więcej niż zazwyczaj, lecz tak naprawdę ponad rok nie jeździłem. Można to porównać do wiosny, gdy wraca się po przerwie zimowej. Za każdym razem na początku jest trochę trudniej, a potem zaczyna się robić łatwiej. Kolejną kwestią jest, że nie umiałem biegać, na rowerze także nie za bardzo jestem w stanie naciskać na pedały. Nie mam idealnej formy fizycznej, ale to nie oznacza, że nie mogę jeździć.

Powrót we wrześniu był po to, aby sprawdzić, nad czym trzeba popracować zimą?

To jest pewna kwestia. Łatwo byłoby powiedzieć, że jak nie teraz, to na wiosnę w przyszłym roku. Aczkolwiek chciałem przetestować siebie, a jednocześnie udowodnić innym, że potrafię. Szczególnie tym, którzy nie wierzyli w to.

Z perspektywy czasu, te około 400 dni przerwy to dużo czy mało?

Sporo, jak na moje ambicje. Aczkolwiek według wielu innych osób bardzo szybko. Niektórzy twierdzą, że w ogóle nie powinno być możliwe, abym wrócił na motocykl. Sądzę, że ten okres mógłby być krótszy, lecz na to wpłynęła tak naprawdę złamana prawa kostka. Wydaję się, że to prosty uraz, ale sprawiał on wiele problemów. Przez to nie mogłem jeździć wiosną, ponieważ odczuwałem ból. Dopiero, jak wyciągnięto kilka śrub, było trochę lepiej. Zimą spokojnie będzie można usunąć z kostki pozostałe.

Czyli wiosną ciało powinno być już całkowicie przygotowane?

Taki jest mój cel. Skoro teraz potrafię wygrać z chłopakami, którzy zaraz będą startować w PGE Ekstralidze, to myślę, że będzie tylko lepiej. Wierzę, że wszystko będzie dobrze.

Domyślam się, że uczestnictwo w turniejach we wrześniu oraz październiku ma na celu pokazanie się klubom. Sam ogłosiłeś, że szukasz nowej drużyny w Metalkas 2. Ekstralidze. Jest się jakiś odzew?

Niestety kompletnie nic się nie pojawiło. Jedyne, co mogę zrobić, to poczekać i zobaczyć, co będzie z beniaminkiem oraz Orłem Łódź. Są dwa zespoły, w których jest jedna wielka niewiadoma i uważam, że tylko tam byłaby ewentualnie jakaś szansa. Obecnie mogę tylko postarać się osiągnąć dobre wyniki w następnych turniejach (5 października Turniej pożegnalny Damiana Balińskiego w Lesznie oraz 13 października 72. Turniej o Łańcuch Herbowy w Ostrowie Wielkopolskim - dop.red).

Zejście do Krajowej Ligi Żużlowej wchodzi w grę?

Na razie o tym nie myślę. Jeśli mam wrócić, to na poziom, na którym byłem. Jeżeli to się uda, mogę spokojnie jeździć w Metalkas 2. Ekstralidze. Byłem jednak w najskuteczniejszej dziesiątce rozgrywek w sezonie 2023. Chcę być tam, ponieważ w innym wypadku nie ma to sensu.

Opcja poczekania do startu rozgrywek też jest możliwa?

Teoretycznie mam kontrakt z Innpro ROW-em, ponieważ podpisaliśmy go na dwa lata (sezon 2024 i 2025 - dop.red.). Jeśli będzie trzeba zaczekać, to tak zrobię. Jednakże nie będę ukrywał, że jeżeli w przyszłym sezonie nie będę startował w żadnym zespole, to nie będzie mnie stać, aby jeździć dla zabawy. Wówczas zakończę karierę.

Zupełnie inaczej zawodnik przygotowuje się zimą, gdy wie, gdzie będzie występował.

Dobrze byłoby być zabezpieczonym i realizować jakieś cele. Czuję, że zrobiłem wszystko, co mogłem. Według mnie nie ma niczego, co mógłbym wykonać jeszcze lepiej, żeby otrzymać propozycję kontraktu. Sam muszę się pokazać. Ci, którzy znają się na żużlu, widzą, że jestem na dobrej drodze.

To jest zupełnie inna kontuzja, ale twoja historia trochę przypomina tą Jarosława Hampela, któremu także wróżyli koniec kariery, a przecież potrafił w PGE Ekstralidze być liderem drużyny.

Super przykładem jest również Grzegorz Zengota. Obaj mieli nawet dłuższą przerwę ode mnie. Niby mój uraz był poważniejszy, tylko oni najpewniej mieli trudniejszy okres po upadku i w trakcie rehabilitacji. Miałem jakieś ograniczone ruchy. Aczkolwiek mówimy o lewej stopie. Przez to, że trochę dziwnie chodzę, ludzie mnie szybko oceniają i mówią, że nie ma szans. Ta stopa akurat nie jest najważniejsza w żużlu. Obecnie nawet o niej nie myślę, gdy jeżdżę na motocyklu. Tak naprawdę, to ta prawa kostka mnie bardziej denerwuje. Niektórzy mocno dramatyzują i wydaje mi się, że przez to kluby boją się na razie mnie zakontraktować.

Jakie masz cele w dwóch najbliższych turniejach? Domyślam się, że same wygrane nie będą najważniejsze.

Zawsze chcesz zwyciężać, gdy jesteś sportowcem. Moja mentalność się nie zmieniała. Jeżeli tor będzie w dobrym stanie, mam szansę, jak wielu innych zawodników. Jest kilka ciekawych nazwisk w tych zawodach i bardzo dobrze, ponieważ będę miał się do kogo porównać.

Rozmawiał Mateusz Kmiecik, dziennikarz WP SportoweFakty

Źródło artykułu: WP SportoweFakty