Żużel. "To jest cyrk". Burzliwa dyskusja z Demskim o sytuacji w Częstochowie

WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: Leszek Demski
WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: Leszek Demski

- To, że jest regulamin, nie oznacza, że jest on mądry, zresztą nie po raz pierwszy - powiedział Krzysztof Cegielski. Były żużlowiec odniósł się do sytuacji w Częstochowie i wykluczeniu dwóch zawodników. Leszek Demski nie dawał za wygraną.

Przypomnijmy, że w pierwszym podejściu siódmego wyścigu meczu Krono-Plast Włókniarza z ebut.pl Stalą ruszył się Jakub Stojanowski i arbiter Arkadiusz Kalwasiński zdecydował się przerwać bieg. To oznaczało, że po włączeniu czasu do powtórki będzie odliczana wyłącznie minuta, a nie dwie. W ciągu 60 sekund pod taśmę nie zdążyli podjechać Mikkel Michelsen oraz Maksym Drabik i zostali wykluczeni. Jak się okazuje, to nie ruszanie się gorzowskiego juniora był powodem wciśnięcia guzika przez sędziego.

- Bieg jest przerwany, jeśli zawodnik w momencie podniesienia taśmy jest w ruchu i na wejściu w łuk, a najpóźniej na jego wyjściu, znajduje się przed rywalem. Cała ta debata w tym przypadku jest niepotrzebna, ponieważ rozważamy, czy żużlowiec dotknął taśmę. Można dyskutować nad tym, w którym momencie wyścig został zastopowany, gdyż powinno się to stać zaraz po starcie. W każdym razem sędzia musiał zapalić czerwono światło - wytłumaczył w emitowanym na Canal+ Sport Magazynie PGE Ekstraligi Leszek Demski.

Oczywiście najwięcej kontrowersji wzbudziło przerwanie gonitwy, ponieważ samo wykluczenie za przekroczenie czasu jednej minuty było prawidłowe. W trakcie transmisji spotkania zostało jednak zakomunikowane, że arbiter zdecydował się na zastopowanie biegu z powodu ruchu Stojanowskiego. - Nie wiem, co przekazał sędzia, ale bieg musiał być przerwany - powiedzał szef arbitrów.

ZOBACZ WIDEO: "To bardzo śmieszne jest". Cugowski o plotkach transferowych związanych z Motorem

Na tym jednakże dyskusja w programie się nie zakończyła. Później zaczęto poruszać kwestię nowego zapisu w regulaminie polskich lig, zgodnie z którym zawodnicy mają w takiej sytuacji wyłącznie minutę, aby być gotowym do startu. Demski zasugerował, że po piątkowej sytuacji powinno się najpewniej skierować z pretensjami do sztabu Włókniarza lub mechaników, którzy nie zwrócili uwagi żużlowcom. - To jest cyrk. Ktoś w parkingu zawinił - opisywał zachowanie Michelsena i Drabika za to Patryk Malitowski.

- Przed sezonem naszym władzom żużlowym mówiłem, że będą z tym problemy. Jeśli chcemy zrobić minutę dla zawodników, to musimy być na to przygotowani. Kopiujemy rozwiązanie ze Speedway Grand Prix, ale tam żużlowcy nie zjeżdżają z toru, a każdy z nich dostaje baniaki z metanolem i motocykle są dotankowywane na owalu. W naszej lidze czegoś takiego nie ma i trzeba to robić w parku maszyn ze wspólnego źródła - protestował Krzysztof Cegielski.

Z transmisji wynikało, że pod beczkę nie podjechali Anders Thomsen oraz Jakub Stojanowski. Szef stowarzyszenia "Metanol" wyjaśnił, że wszystko zależy od zamontowanego zbiornika w motocyklu. Jedni posiadają je dwulitrowe, a inni mają półtora litra, przez co wszystko jest wyliczone na styk. Leszek Demski przypomniał jednakże, że miejscowi jeźdźcy dodatkowo zmieniali stronę opony. - Nie da się zrobić obu rzeczy w minutę - przekonywał.

Cegielski jednak nie odpuszczał i cały czas starał się dowieść, że nowy zapis nie jest najlepszym pomysłem. Szczególnie że na niektórych obiektach wjazd do parku maszyn jest umiejscowiony na pierwszym łuku, a owale są długie, jak na przykład w Rzeszowie czy Krośnie i nie jest łatwo w tak krótkim czasie znaleźć się pod taśmą.

- Rozumiem, jakie są przepisy, ale uważam, że są one niepotrzebne i niedostosowane. Nie dajemy zawodnikom możliwości, aby spokojnie podjechali pod start. Każdy wyścig jest bardzo ważny i można byłoby im uprościć zadanie. To, że jest regulamin, nie oznacza, że jest on mądry, zresztą nie po raz pierwszy. Moglibyśmy go usprawnić - podsumował ekspert.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty