Żużel. Gollob miał trudniej, ale to nie znaczy, że sukcesy Zmarzlika nie powinny cieszyć [OPINIA]

WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Bartosz Zmarzlik
WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Bartosz Zmarzlik

Nie rozumiem opinii, że tytuły Bartosza Zmarzlika powinny mniej cieszyć, skoro wygrywa w czasach zawieszenia Rosjan w mistrzostwach. Równie dobrze można ocenić, że Tomasz Gollob miał trudniej o złoty medal w swojej karierze - pisze Marta Półtorak.

"Półtora okrążenia" to cykl felietonów i opinii Marty Półtorak, byłej prezes Stali Rzeszów.

***

W środowisku ponownie rozgorzała nam dyskusja, że należałoby się zastanowić nad powrotem Rosjan do cyklu mistrzostw świata SGP, tak aby Bartosz Zmarzlik wygrywał z najlepszymi i nikt nie mógł mu zarzucić, że zdobywał seryjnie mistrzostwa, gdy Artiom Łaguta i Emil Sajfutdinow byli zawieszeni w startach na arenie międzynarodowej. Nie do końca rozumiem tę debatę.

Ciężko mówić, aby wygrane Zmarzlika mniej cieszyły, skoro Rosjan nie ma w Grand Prix. Trzeba zwrócić uwagę, że jego panowanie nastąpiło w takim dość nietypowym okresie, bo chociażby sezon 2020 był naznaczony pandemią i większość turniejów odbyła się w Polsce. Czy to oznacza, że drugi tytuł mistrzowski Zmarzlika jest mniej ważny? Nie.

Teraz brakuje Łaguty i Sajfutdinowa. Jasne, że ich obecność w mistrzostwach stanowiłaby wartość dodaną. Cykl byłby ciekawszy. Jednak zawsze można znaleźć kogoś, kogo akurat zabrakło albo jakiegoś pechowca z kontuzją. Czy ktoś obecnie pamięta, że Greg Hancock jeden z tytułów mistrzowskich zawdzięcza tylko temu, że Jason Doyle nabawił się poważnego urazu, gdy był już niemal pewny sukcesu?

ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Euro". Michał Listkiewicz ocenił występ Polaków

Śmiem twierdzić, że Tomasz Gollob miał trudniej niż Bartosz Zmarzlik. Poziom SGP pod koniec lat 90. i na początku XXI wieku był wyższy. Nie chciałabym porównywać osiągnięć Golloba i Zmarzlika, ale taka jest moja opinia, że niegdyś stawka mistrzostw była bardziej wyrównana. To mistrzostwo Golloba w sezonie 2010 to był spektakularny wyczyn. Nie oznacza to równocześnie, że tytuły Zmarzlika nie powinny nas cieszyć.

O skali talentu, umiejętności i dominacji Bartosza Zmarzlika świadczy, że mając ledwie 29 lat wygrał 24. turniej Grand Prix w karierze i został liderem klasyfikacji generalnej wszech czasów. Nie dziwią mnie słowa Jasona Crumpa, który mówi, że dla Polaka "niebo jest limitem". Nawet trudno podać liczbę, jaką za sobą zostawi Zmarzlik. Nie mam wątpliwości, że tak wyśrubuje statystykę zwycięstw w SGP, że ten rekord pozostanie z nami na lata. Może na wieczność.

Dla nas Polaków ta dominacja Zmarzlika to na pewno dobra wiadomość, bo mamy lidera, mamy komu kibicować. Jednak dla innych nacji to nie jest coś dobrego. Pamiętam czasy dominacji Nickiego Pedersena, który wtedy akurat startował w Rzeszowie. Wielu komentatorów twierdziło wtedy, że Grand Prix jest nudne, że jak długo można oglądać zwycięstwa Duńczyka.

My mieliśmy "Małyszomanię", teraz mamy "Zmarzlikomanię". Jako naród lubimy mieć bohatera, którego wspieramy z całych sił. Miejmy też jednak na uwadze, że są inne nacje. Weźmy za przykład Brytyjczyków. Właśnie ruszyła kampania promującą GP Wielkiej Brytanii na stadionie w Cardiff. To zawsze było święto żużla, kapitalne show na ogromnym obiekcie. Jak Brytyjczycy mają go zapełnić w momencie, gdy nie mają takiego bohatera narodowego jak my?

Marta Półtorak

Czytaj także:
Znakomita wiadomość dla fanów Unii Leszno, ale niekoniecznie dla Bartosza Smektały
Fajfer przekazał wieści o stanie zdrowia. Zwrócił się również do Lebiediewa

Źródło artykułu: WP SportoweFakty